poniedziałek, 9 listopada 2020

Od Magnusa – ”Rezerwat” cz. 9

Czas mijał bardzo szybko. Razem z Karą codziennie uczyliśmy się swoich mocy. Ja robiłem to z innymi wilkami, które miały jakieś zdolności związane z ogniem, a Kara uparła się, żeby nikt oprócz mnie nie wiedział jakie ma umiejętności. Z jednej strony to rozumiałem, nie chciała, żeby wszyscy uważali ją za fałszywą. Jednak martwiła mnie jej ciągła nauka i ekscytacja mocami. Byłem zajęty swoimi treningami więc nawet nie wiedziałem w jaki sposób wadera doskonaliła swoje umiejętności. Cieszyłem się jednak, że wróciła do mnie dawna, radosna Kara. Jej energia po raz kolejny była zaraźliwa, wadera coraz częściej marzyła o wyprawie za morze, tak jak mieliśmy w zwyczaju jako szczeniaki. Czułem, że wszystko zaczyna się układać. A może tylko miałem taką nadzieje?

- Nauczyłeś się dzisiaj czegoś nowego? – spytała mnie wadera przy kolacji, którą zwyczajowo spożywaliśmy na klifie.

- Właściwie to nie. Udoskonalałem techniki obronne. – odpowiedziałem ukochanej przełykając sarninę.

- Ja dzisiaj przekonałam alfę, żeby oddał nam swoją jaskinię. – uśmiechnęła się szelmowsko a ja zmarszczyłem brwi.

- Żartujesz?

- Nie. Jest dużo większa niż nasza, a on nie ma nawet partnerki. Poza tym jest przy samej plaży. – wadera zdawała się nie zauważać żadnego problemu. – Wyobraź sobie, że dzisiaj będziemy mogli zasnąć sobie na plaży i jak się zrobi zbyt zimno schować się do jaskini.

- Zabrałaś jaskinię alfie? – zapytałem jeszcze raz bardziej dosadnie. Przestałem już nawet jeść, patrząc na waderę wielkimi oczami.

- No tak, a to jakiś problem?

- Mam wrażenie, że nadużywasz swoich mocy. Może jednak powinniśmy o nich powiedzieć innym, przynajmniej będą wiedzieć z czym mają do czynienia.

- A z czym mają Twoi zdaniem? To takie złe, że chce żeby było nam lepiej? – Kara wstała od upieczonego posiłku. Jej głos był podniesiony i widać było, że spokojnego posiłku już nie będzie.

- Nie złe, ale mam wrażenie, że źle do tego podchodzisz. Dlaczego zabierać innym, żeby nam było lepiej?

- W tym świecie nie dojdziesz do niczego w inny sposób.

- O czym ty mówisz? – starałem się być spokojny. Nie chciałem jej denerwować, ani siebie. Wierzyłem, że mnie w końcu zrozumie. – Wszyscy tutaj Cię szanują a niektórzy nawet kochają, masz jedzenie, wodę, gdzie schować się przed deszczem czy gdzie w spokoju zasnąć. Czego jeszcze Ci potrzeba?

- Jestem pewna, że z drobną pomocą moglibyśmy zostać nową parą alfa. Właśnie czegoś takiego mi trzeba. Nie chce być szarą myszką bez znaczenia. Chce żeby ktoś mnie zapamiętał. – nie miałem pojęcia kiedy jej duma, ego i chęć władzy tak się rozrosły.

- Przestań! – krzyknąłem. -  Nie chce tego słuchać. Mamy wszystko czego nam potrzeba, jeśli myślisz inaczej to czas się z tym pogodzić.

- Jak możesz…

- To ty jak możesz!? Kiedyś byliśmy dla siebie wszystkim! Teraz widzę, że jestem dla Ciebie niczym. Równie dobrze mógłbym nie być Twoim mężem. – nie potrafiłem już utrzymać emocji na wodzy. Płomienie przy moich łapach zaczęły szybko i chaotycznie falować.

- Dobrze, jeśli tak ci moja ambicja przeszkadza, to wyjedźmy stąd.

- Najadłaś się zielonych jagód? Skąd ty bierzesz te pomysły?

- Stąd, że mam dość tego miejsca! Mam dość tego życia! – w oczach wadery widać było łzy. Nie wiedziałem, czy w nie wierzyć. Miałem wrażenie, że mogła wpływać na moją ocenę tak jak na innych.

- Przestań! – położyłem się i złapałem się za głowę. – Pewnie chcesz na mnie wpływać tak jak na innych.

- Nie robię tego! Nigdy nie zrobiłabym czegoś wbrew Tobie.

- Przecież właśnie to robisz! Nawet nie wiem czy mogę Ci ufać. – Płomienie podniosły się do góry sięgały już moich ramion. Oplatając je z każdej strony.

- Uspokój się Magnus! Zaraz zrobisz coś czego będziesz żałować! – nagle poczułem, że stało się cos dziwnego. Mój umysł poszybował poza mnie, jakby chciał znaleźć nowe ciało do zamieszkania. Po kilku sekundach znalazłem się w głowie Kary. Jej wspomnienia mieszały się, ale myśli były jasne i aż nazbyt czytelne. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem

- Ty i tak odejdziesz. – powiedziałem tylko wstając na cztery łapy. Płomienie szalały wściekle mimo, że głos miałem spokojny.

- Słucham? – wadera nadal grała biedną i łzy lały się z jej oczu. Jednak po tym co przed chwilą się stało wiedziałem, że nie mogłem jej już ufać.

- Odejdziesz ze mną czy beze mnie. A do tego nie jesteś w stanie wpłynąć na mój umysł tak jak na innych. Chociaż próbowałaś, Karo.

- Ja… Skąd o tym wiesz?

- Najwyraźniej nie tylko ty posiadasz psychiczne zdolności.

Patrzyliśmy na siebie nawzajem. Ja z rozczarowaniem i gniewem, ona ze zdziwieniem i strachem. Okłamywała mnie. Przez ten cały czas mydliła mi oczy radością, szczęściem i chęcią założenia rodziny. Tymczasem zwiała by ode mnie i zostawiła samego w najbliższej możliwej okazji. Nie mogła na mnie wpłynąć, wiec byłem jedynym którego musiała trzymać na smyczy i pilnować bym nie zepsuł jej planów. Co się stało z moja Karą? Czy to jej moc ją tak zmieniła, czy może to zmiany w jej charakterze ja ujawniły.

- Zrezygnujemy z jaskini alfy, wrócimy do swojej, a jutro z samego rana powiemy wszystkim o Twojej mocy. Jeśli nie ty, to ja to zrobię.

- Nie możesz! – zobaczyłem w jej oczach zawziętość. Wadera stała jeszcze chwile jakby zastanawiając się jakie są jej szanse, po czym rzuciła się na mnie z wściekłością jakiej nigdy dotąd nie widziałem. Jednak gdy tylko jej łapy spotkały się z moimi, zaskowyła z bólu a ja poczułem w powietrzy swąd palonej sierści.

- Karo! Co ty zrobiłaś! – krzyknąłem patrząc na wijącą się z bólu wilczycę. Jej łapy i grzbiet pokryte były świeżymi ranami. Gniew opuścił mnie momentalnie zastąpiony strachem o jej życie. Uspokoiłem palące płomienie i wziąłem ukochaną na grzbiet. Wolałem, żeby odeszła beze mnie niż, żeby umarła z mojej ręki. W sumie z czyjejkolwiek, ale nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Już miałem wbiec do lasu w stronę medyczki, gdy poczułem ukucie w tylnej łapie. Osunąłem się na ziemię z ranną Kara w ciągu kilku sekund.

---

- Ciekawie to wyszło. – powiedział Dyrektor patrząc na dwa leżące na łózkach wilki. – Odkupiłeś swoje winy. Cieszę się, że dałem ci drugą szansę. – powiedział do swojego pracownika. Tego samego który ponad rok temu spartaczył sprawę z wodospadem.  

- Dziękuje Dyrektorze. – uśmiechnął się z dumy. – Wadera dobrze zareagowała na wstrzykniętą jej moc. To pierwsza taka ingerencja człowieka w inne stworzenie. Najwyraźniej poprawiło to jej stosunki z każdym wilkiem oprócz tego jednego. Jego moc dopiero się rozwija, ale sprawie, że ta ruda nie może na niego wpłynąć.

- A moc tego drugiego? Też jest od nas?

- Nie, to jego własne.

- Niesamowite… Ten płomień go nie pali? – zainteresowanie przełożonego cieszyło tak szarego pracownika jak on. Miał nadzieje, że jego praca zakończy się promocją na wyższe stanowisko, albo chociaż podwyżką.

- Nie. Basior ma nad nim kontrole. Znaczy… nie panuje nad nią przy silnych emocjach. Stąd te rany na ciele wadery.

- Dobrze. Wymazać im wspomnienia i zastąpić nowymi. Zobaczymy co się stanie gdy Wadera na nowo odkryje swoje moce. Może tym razem to miłość zwycięży.- Dyrektor uśmiechnął się wychodząc. W tym samy momencie pracownik dostał wyniki badań wilczycy.

- Proszę poczekać Dyrektorze! – krzyknął za przełożonym.

- Coś nie tak? Wadera nie przeżyje?

- Przeżyje. Nawet lepiej. – zaczął podekscytowany. – Ona jest w ciąży. Czwórka płodów. Bardzo silnych.

- Wspaniale! – krzyknął Dyrektor. – Właśnie takie wiadomości chce ostawać codziennie! Monitorujcie szczeniaki raz w tygodniu. Dla bezpieczeństwa łapcie ją zawsze z basiorem. Lepiej, żeby nie zaczął znowu węszyć. A i donoście mi o jego mocach. Chce mieć szczegółowe dane dotyczące jego rozwijających się umiejętności. Może być kopalnią złota gdy ukształtuje się w 100%. – Przełożony zniknął w drzwiach tym razem na dobre.

- Wesołych Świąt! - krzyknął za Dyrektorem, ale ten już pewnie nie usłyszał. Pracownik zapisał sobie wszystko i z uśmiechem i nową motywacją, wrócił do pracy.

<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz