Ogromna wdzięczność Kali niesamowicie mnie zdziwiła. Poznając większość wilków w watasze, nie poznałam żadnego, który mówiłby tak otwarcie o swoich uczuciach i to wilkowi, którego dopiero co poznała. Czułam, ze jesteśmy do siebie bardzo podobne. Rozmawiałyśmy bardzo długo, schowane w mały pokoju, który stworzyłam waderze. Wilczyca szybko zdjęła komin, który zasłaniał jej oczy i pysk przez większość dnia. Nie pytałam o niego, żeby nie być wścibską i nie zakłopotać małej wadery. Ostatecznie Kali sama opowiedziała mi o swoich umiejętnościach, które swoją drogą były zadziwiające. Nie mogłam się powstrzymać by nie zacząć myśleć nad sposobem, który mógłby pomóc jej normalnie funkcjonować. Zwłaszcza w obliczu nowego zakazu nocnego, jej standardowe wychodzenie po zmroku było mocno utrudnione.
- Poradzę sobie. – powiedziałam do
małej wadery, gdy zaczęła martwić się o moje zarażenie. – Będzie dobrze. – i wiedziałam,
że tak właśnie będzie. Jeszcze nigdy nie chorowałam, a w watasze, z której
pochodziłam dość często mieliśmy epidemie chorób. Moja matka wierzyła, że to
dzięki moim mocom, część wilków też mówiła, że na pewno jestem nieśmiertelna.
Ja jednak w to nie wierzyłam.
– Będzie? – zaczęła Kali
delikatnym głosikiem. – Wiesz, czuję, że jeśli... jeśli miałabym umrzeć. To
chciałabym umrzeć, mając ciebie u boku.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie a wewnątrz
poczułam przyjemne mrowienie. Takie wyznania w trakcie pierwszych dwudziestu
czterech godzin poznania było co najmniej dziwne, ale o dziwo nie czułam
niezręczności. Wszystko przychodziło nam niesamowicie naturalnie, jakbyśmy
znały się od wielu lat.
- Wiesz co? Nawet wiem o czym
mówisz. – zaczęłam patrząc na Kali. – Czuję się podobnie będąc przy Tobie. Jakbyśmy znały się dłużej
niż kilka godzin. I do tego miały spędzić ze sobą całe życie. I nie martw się.
Nie skończy się ono tak szybko jak myślisz. -
normalnie bym czegoś takiego nie powiedziała na tak wczesnym etapie znajomości.
Tylko, że Kali dawała mi do zrozumienia jakbym mogła powiedzieć jej wszystko. Wiedziałam
już, że to będzie przyjaźń na całe życie.
- Muszę zając się innymi
pacjentami. – powiedziałam wstając powoli. – A ty jako moja ulubiona pacjentka,
prześpij się trochę. W razie czego wołaj, obiecuje, że tym razem będę miała
kwiaty obok siebie. – mrugnęłam do Kali, która pokiwała głową z uśmiechem i
wycofałam się z jej małego pokoiku.
Na powrót zajęłam się ogarnianiem
przestrzeni i pacjentów, starając się jednocześnie nie budzić Etain, która
nadal spała w swoim kącie. Co jakiś czas poruszała się niespokojnie, pewnie
męczona nieprzyjemnymi snami. Pracowałam bez przerwy aż do świtu. Zaczęłam czuć
zmęczenie, ale musiałam jeszcze iść po kolejną porcje wody zanim mogłam chwilę
odpocząć. Wyszłam w mroźny poranek z kubłem na wodę i skierowałam się w stronę
najbliższego źródła. Przeszłam dwa kroki i zauważyłam wilka kątem oka.
Zatrzymałam się przyglądając się basiorowi. Po kilku chwilach wiedziałam już z
kim mam do czynienia.
- Jesteś Ry. – powiedziałam w
chwili gdy upuściłam kubeł na ziemię. Wilk odwrócił się w moją stronę i
spojrzał na mnie. Jego silne, ale jednocześnie smutne spojrzenie zaintrygowało
mnie. Zauważyłam też pospieszny ruch jego łapy, przygniatający niedokończony
niedopałek.
- Tak, znamy się? – wybąkał dziwnym,
zmęczonym głosem.
- Jeszcze nie. – uśmiechnęłam się
ciepło. – Kali mi o Tobie opowiadała. Bardzo za Tobą tęskni.
- To do niej podobne, jest
wyjątkowo uczuciowo.
- Zauważyłam. To czyni ją w moich
oczach niesamowitą. – westchnęłam z zadowoleniem. – Niestety nie mogę Cię do
niej wpuścić, ale powiem jej, że wpadłeś.
- Jasne, dzięki. Pewnie będę się
tu kręcił nocami. – powiedział Ry. – Jakbyście mnie potrzebowały do eskorty.
- To świetnie, na pewno nam się
przydasz. – basior zaczął się odwracać by odejść. – Wiesz! – krzyknęłam za nim.
– Lepiej to rzuć, leczenie płuc po tym świństwie jest prawie niewykonalne.
- Tak słyszałem. – uśmiechnął się
smutno i poszedł dalej. Jego przygnębienie i smutna postawa były dziwnie
pociągające. Był tak inny od swojej siostry, że było to wręcz niemożliwe.
Myślałam o nim przez całą drogę po wodę i z powrotem. Miałam nadzieję, że jak
wrócę i powiem waderze o wizycie jej brata to powie mi o nim trochę więcej. Nie
chciałam jednak pytać wprost, a tym bardziej wykazywać zainteresowania jego
postacią. Wróciłam energicznym krokiem do jaskini z zamiarem sprawdzenia co u
Kali, gdy przy samym wejściu napotkałam pytający i niezbyt zadowolony wzrok
Etain. Patrzyła raz na wyrośnięte rośliny na środku jej jaskini, raz na mnie.
Odstawiłam niespiesznie kubeł z wodą, położyłam uszy po sobie i czekałam na
pytania, żebym mogła się wytłumaczyć.
<Etain?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz