Ceres przyglądał się przez chwilę waderze w milczeniu. Następnie wstał i wolnym krokiem podszedł nieco bliżej, a następnie przysiadł obok Alkestis.
- Nie nudzisz. - odparł jedynie, a raczej mruknął. Między nimi znów zapadła cisza. Tym razem basior poczuł, jak ciężką ona jest. Może powinien nieco poruszyć rozmowę? Zazwyczaj to było zadanie innych, jeśli chcieli podtrzymać jakoś rozmowę z nim.
- Cieszę się, że nas odwiedziłaś. - zaczął niepewnie. Alkestis spojrzała na niego zaskoczona. Ceres patrzył przez chwilę przed siebie, jakby unikając spojrzenia na nią.
- Miło to słyszeć. - odparła nieco niepewnie Alke. Ceres uniósł ledwo widocznie kącik ust.
- A jak tam u Pakiego? - spytał.
- Jeśli masz na myśli jego plany związane ze zrobieniem z ciebie wycieraczki, to chwilowo sprawa ucichła.
- Całe szczęście. Będę mógł nieco pewniej opuszczać jaskinię. - wyznał.
- Racja, choć pewnie będzie cię miał na oku.
- Pocieszające. - odparł Ceres. Ich rozmowa trwała jeszcze chwilę. Ceres o dziwo nie milczał za dużo. Wtrącał od czasu do czasu jakieś swoje zdanie, a następnie słuchał słów wadery. W końcu Ashera powróciła. Razem zjedli posiłek i po chwili całą trójką siedzieli wygodnie przed jaskinią. Mimo iż nastała jesień, dzień nie należał do tych zimniejszych. Wręcz przeciwnie, był w miarę ciepłu.
- No i kolejna jesień za mną. - westchnęła w pewnym momencie Ashera. Pozostała dwójka spojrzała na skrzydlatą. - Mam już za sobą ich aż 12. - dodała nieco smętniej.
- Ashero? - odparła Alkestis. Skrzydlata wadera spojrzała na syna i byłą podopieczną z uśmiechem.
- Wy jesteście tacy młodzi.
- Mamo... - zaczął Ceres, myśląc, że jego rodzicielka znów postanowiła ponowić próbę związania ich.
- Nie o to mi skarbie chodzi. - odparła nieco rozbawiona. - Za jakiś czas może mnie w końcu zabraknąć. Nie wiem ile mi będzie dane jeszcze stąpać po tych terenach, lecz mam nadzieję, że jak najdłużej. Bym mogła tak na was patrzeć i czuć dumę. Z mojego kochanego syna i ukochanej podopiecznej, która była dla mnie jak córka. - po tych słowach Ceres poczuł pewien ciężar. Dotąd nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego matka nie należy już do najmłodszych wilków. Nie dopuszczał do siebie myśli o jej odejściu, lecz teraz, gdy to ona o tym wspomniała czuł jak myśl o stracie biskiej mu wadery przytłacza go swoim ciężarem. Westchnął i wstał leniwie.
- Pójdę się nieco przejść. - wyznał.
- Dobrze kochanie, ale wróć przed zmierzchem. - odparła Ashera. Ceres przytaknął i pożegnał się z matką oraz leżącą obok Alkests. Kierował się w kierunku jeziora, aby nieco ochłonąć.
<Alkestis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz