Leżałam wykończona na świeżej trawie i ledwo utrzymywałam oczy otwarte. Nie chciałam jednak ich zamykać, nie chciałam już nigdy stracić jej z oczu. Podobieństwo do Szkła było wręcz namacalne. Biało szare futro odbijało jesienne słońce, niczym lustro. Jedynie w niektórych miejscach widać było turkusowo-niebieskie ciapki, niepodobne do żadnego z nas. Mała waderka kwiliła cicho, wciąż ślepa i
- Jest taka piękna. –
powiedziałam i uśmiechnęłam się do leżącego obok Szkła. Gdy na niego w końcu
spojrzałam zobaczyłam to samo szczęście, które ja czułam. Było jednak
przyprawione smutkiem. Od razu poczułam przypływ energii.
- Wszystko w porządku? – spytałam
i przekrzywiłam łeb z zaciekawieniem. Z pyska Szkła zniknął uśmiech i wymsknęło
mu się zbolałe westchnięcie.
- Ona nie była jedyna. –
powiedział basior i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
- Jak to? Gdzie drugie? –
spytałam i podniosłam się momentalnie. Zaczęłam wywąchiwać miejsce, w którym odbywał
się poród.
- Kara… - powiedział Szkło widząc
co robię. Został przy małej, gdy ja starałam się uzyskać odpowiedzi.
- Czuje go, ale on…
- Urodził się martwy, Karo. –
jego słowa zgniotły mi serce. – Ona była zbyt silna. Etain powiedziała, że
przez Twój stan, szczeniaki dostawały zbyt mało wartości odżywczych. Ta mała… -
basior spojrzał na córkę starającą podnieść się na swoje łapy. - … stłamsiła
brata, żeby sama mogła przeżyć. Gdyby nie to, pewnie oboje urodziliby się zbyt
słabi.
A więc jednak moje ciało nie było
gotowe. Moja córeczka musiała walczyć o przeżycie z własnym bratem od chwili
poczęcia. Gdyby nie jej siła, dzisiejszy dzień nie miałby w sobie ani krztyny
radości. Odetchnęłam i pozwoliłam kilku łzom spaść na wypaloną przeze mnie trawę.
Gdy wróciłam do Szkła, nakierowałam nową członkinie watahy na swój brzuch, żeby mogła w końcu pożywić się
bez walki.
- To nic… - szepnęłam patrząc na
Szkło. – To nic. Mamy naszą małą wojowniczkę. – zaśmiałam się delikatnie, gdy
poczułam mały pyszczek przy swojej skórze. Basior uśmiechnął się i przybliżył
swój pysk do mojego.
- Nasza mała wojowniczka Ciri. –
szepnęłam wtulona w męża, karmiąc swoje pierwsze dziecko. Wierzyłam, że kiedyś
Ciri zyska i brata, z którym nie będzie musiała walczyć. Na razie jednak
zostało nam cieszenie się z tego co mamy, a nie smucenie z powodu tego czego nie mogliśmy mieć.
<Szkło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz