sobota, 7 listopada 2020

Od Kary CD Szkła - "Zwrócone życie"

Leżałam wykończona na świeżej trawie i ledwo utrzymywałam oczy otwarte. Nie chciałam jednak ich zamykać, nie chciałam już nigdy stracić jej z oczu. Podobieństwo do Szkła było wręcz namacalne. Biało szare futro odbijało jesienne słońce, niczym lustro. Jedynie w niektórych miejscach widać było turkusowo-niebieskie ciapki, niepodobne do żadnego z nas. Mała waderka kwiliła cicho, wciąż ślepa i

- Jest taka piękna. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do leżącego obok Szkła. Gdy na niego w końcu spojrzałam zobaczyłam to samo szczęście, które ja czułam. Było jednak przyprawione smutkiem. Od razu poczułam przypływ energii.

- Wszystko w porządku? – spytałam i przekrzywiłam łeb z zaciekawieniem. Z pyska Szkła zniknął uśmiech i wymsknęło mu się zbolałe westchnięcie.

- Ona nie była jedyna. – powiedział basior i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.

- Jak to? Gdzie drugie? – spytałam i podniosłam się momentalnie. Zaczęłam wywąchiwać miejsce, w którym odbywał się poród.

- Kara… - powiedział Szkło widząc co robię. Został przy małej, gdy ja starałam się uzyskać odpowiedzi.

- Czuje go, ale on…

- Urodził się martwy, Karo. – jego słowa zgniotły mi serce. – Ona była zbyt silna. Etain powiedziała, że przez Twój stan, szczeniaki dostawały zbyt mało wartości odżywczych. Ta mała… - basior spojrzał na córkę starającą podnieść się na swoje łapy. - … stłamsiła brata, żeby sama mogła przeżyć. Gdyby nie to, pewnie oboje urodziliby się zbyt słabi.

A więc jednak moje ciało nie było gotowe. Moja córeczka musiała walczyć o przeżycie z własnym bratem od chwili poczęcia. Gdyby nie jej siła, dzisiejszy dzień nie miałby w sobie ani krztyny radości. Odetchnęłam i pozwoliłam kilku łzom spaść na wypaloną przeze mnie trawę. Gdy wróciłam do Szkła, nakierowałam nową członkinie watahy  na swój brzuch, żeby mogła w końcu pożywić się bez walki.

- To nic… - szepnęłam patrząc na Szkło. – To nic. Mamy naszą małą wojowniczkę. – zaśmiałam się delikatnie, gdy poczułam mały pyszczek przy swojej skórze. Basior uśmiechnął się i przybliżył swój pysk do mojego.

- Nasza mała wojowniczka Ciri. – szepnęłam wtulona w męża, karmiąc swoje pierwsze dziecko. Wierzyłam, że kiedyś Ciri zyska i brata, z którym nie będzie musiała walczyć. Na razie jednak zostało nam cieszenie się z tego co mamy, a nie smucenie z powodu tego czego nie mogliśmy mieć.

<Szkło?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz