Poszedł sobie. Tak po prostu wstał i mnie zostawił. Sapnęłam wściekle za basiorem, ale już mnie nie usłyszał. Wróciłam na polanę z równie obojętna miną, z jaką z niej wyszłam. Matka spojrzała na mnie, nadal układając i przekładając swoje ziółka.
- Czego chciał Admirał? – spytała
się ciekawska rodzicielka, a ja tylko wzruszyłam na to ramionami i położyłam
się na ugniecionym przeze mnie kawałku trawy. Matka zerkała na mnie podejrzliwie,
kończąc swoją robotę. Ja wróciłam do liczenia źdźbeł trawy, dopóki matka z
zatroskaniem w oczach nie położyła się obok mnie.
- Słuchaj może ty się zakochałaś?
– spytała mnie wprost a ja wręcz zdębiałam.
- Co?
- No zakochałaś się. – powtórzyła
nie odrywając ode mnie wzorku. Wstałam odsuwając się od niej automatycznie.
- Czy jako zakochana nie powinnam
być… no nie wiem, bardziej szczęśliwa? – mój ton jasno pokazywał, że nie
chciałam ciągnąć tej rozmowy. Matka jednak nie należała do osób, które szybko
odpuszczają.
- Nie, jeśli to miłość nieodwzajemniona.
– uśmiechnęła się jakby już wszystko we mnie rozgryzła. Czemu rodzice są tacy
domyślni? Skąd to się kur.a bierze?
- Nieodwzajemniona? – spytałam udając
głupią.
- No jak wiesz, że druga osoba
nie czuje tego samego. – podeszła kilka kroków. – Albo tak myślisz… co wcale
nie musi być prawdą.
Nie musi być prawdą? Jak to?
Przecież to widać od razu czy ktoś się nami interesuje czy nie. Admirał na
pewno nie należy do interesujących się mną wilków.
- Nie rozumiem do czego
zmierzasz. – siedziałam bez ruchu, gdy matka okrążała mnie raz za razem.
Osaczenie sięgało już zenitu a mój komfort osobisty spadł do zera.
- Powinnaś wyznać swoje uczucia swojemu
wybrankowi! Nie ma na co czekać, ja czekałam zbyt długo i tylko cudem złączyłam
się z Twoim ojcem.
- Przecież on się ożenił z Twoją
przyjaciółką… mówiłaś, że wtedy nic do niego nie czułaś. – matka stanęła na
chwile, zbita z tropu.
- Mogłam nagiąć trochę prawdę…
Twój ojciec nie musi wiedzieć wszystkiego, ale na pewno wie ile dla mnie znaczy
i co do niego czuje. – Usiadła naprzeciwko mnie. – sugeruję Ci zrobić to samo,
Skarbie.
Przewróciłam oczami i wstałam,
żeby odejść od matki.
- Idę się przejść. –
powiedziałam.
- Przemyśl to! – krzyknęła za mną
rodzicielka. – I pamiętaj, że wrócić przed zmrokiem.
- Dobrze, mamo... – szepnęłam pod
nosem ponownie przewracając oczami.
---
Admirał. Czułam go wszędzie, ale nie mogłam określić skąd
dokładnie. Najwięcej szukałam go w pobliżu jego polany. Nie chciałam, żeby ktoś
mnie znowu tu zobaczył, Wrona już zbyt często mnie tu widziała, mogłaby zacząć
coś podejrzewać. Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi i miałam już zbierać
się do powroty, gdy ktoś mi przeszkodził.
- Znowu go szukasz? – spytała mnie
szara wysoka postać wychodząc zza drzewa. Nie odpowiedziałam i nie spojrzałam
na ptaka. Patrzyłam w ziemie, jakbym właśnie tym zajmowała się przez cały
dzień.
- Zawsze kręcisz się w pobliżu…
nie mówiąc już o Twoim nocnym śledzeniu. – podniosłam zdziwiona głowę do góry i
do razu tego pożałowałam. Patyczak wziął mnie pod włos i właśnie przypadkiem zdradziłam
mu swoją tajemnice. Mundus uśmiechnął się z samozadowolenia.
- Lepiej zostaw go w spokoju.
Przyjaźń z Admirałem to nie najlepsza decyzja. – spojrzała na niego wściekle.
- Nic Tobie do tego. – sapnęłam.
- On ma teraz ważniejsze sprawy
na głowie. Lepiej żeby mu nie przeszkadzał taki szczeniak jak ty. – przełknęłam
złość i wstałam cały czas patrząc na ptaszysko.
- Dobrej nocy, Mundusie. –
powiedziałam tylko i odwróciłam się w stronę swojej polany.
---
Czuje go! Niedaleko polany Admirała, w końcu wyczułam go dokładnie.
Wczoraj widziałam jak szedł spać na swojej polanie, ale jak tylko pojawiłam się
z rana, to już go nie było. Cały dzień tropienia nie przyniósł żadnych skutków,
najwyraźniej musiałam jeszcze poćwiczyć tę sztukę. Jednak w momencie jak już miałam
się poddać, poczułam go bardzo wyraźnie, a chwile później zobaczyłam Admirała,
który minął swoją polanę i skierował się w stronę gór. Pomimo zbliżającego się
zmroku, zaciekawiona poszłam za basiorem. Wiatr wiał na moją korzyść, rzucając
w moją stronę zapach wilka, jednocześnie utrzymując mój własny w sekrecie przed
nim. Szliśmy tak jakiś czas, aż Admirał zniknął wewnątrz maleńkiej jaskini. Poczekałam
chwile, żeby mieć pewność, że basior zasnął i wślizgnęłam się do środka. Nieurządzone
wnętrze trochę odpychało, ale wewnątrz jaskini było bardziej przytulnie, niż na
dużej polanie. Nigdy nie myślałam o życiu w jaskini, dla mnie zdecydowanie było
zbyt mało bodźców wewnątrz, ale mogłam zrozumieć dlaczego wilki wybierały właśnie
takie schronienia. Patrzyłam jakiś czas na śpiącego basiora, sycąc swoja
obsesje jego widokiem i zapachem. Admirał ruszył się nagle, co sprawiło, że
wybudziłam się z transu i uciekłam w popłochu z jaskini. Pomimo chęci powrotu
do niej, wyszłam na szlak i skierowałam się z powrotem na rodzinna polanę.
Zmrok już zapadł, więc musiałam być ostrożna. Już i tak czekała mnie pewnie
reprymenda od rodziców…
---
Dotarłam na polanę bez większych
problemów. Ciemność już zawitała w najlepsze. Byłam przygotowana na pogadankę
od mamy i tatulka, ale nic takiego nie nastało. Zamiast tego oboje rozmawiali z
wujkiem Magnusem i zdawali się nawet nie zauważyć mojego przybycia.
- O jesteś Ciri. – powiedział nagle
ojciec odwracając się do mnie. – Musimy się czymś zająć z Twoją matka, przez
kilka tygodni będzie się Toba opiekował ktoś inny.
- Kto? – spytałam i spojrzałam na
wujka.
- Nie, nie Magnus. – tatko spojrzał
na mamę. – Może Ashera? Albo Paki?
- A może Admirał? – wtrąciłam się
ojcu.
- Dlaczego on? Nie ma
doświadczenia w opiekowaniu się szczeniakami. – powiedziała matka patrząc na mnie
podejrzliwie. Oho, zaraz zacznie coś podejrzewać.
- Jest rodziną, a dodatkowo
dobrze się dogadujemy. Jest już dorosły ale najbliżej mu do mojego wieku, mam
dość starych opiekunów… - powiedziałam z nadzieją, że rozwieje wątpliwości
rodzicielki. – poza tym nie jestem już tak mała.
- Dobrze, dobrze. Przemyślimy to.
– powiedział ojciec i zarządził pójście spać. Matka poszła jeszcze odprowadzić
wujka do jaskini, a jak wróciła położyła się obok mnie i ognia. Gdy zauważyła,
że nie śpię, spojrzała na mnie uważnie.
- Byłaś u niego?
- U kogo? – spytałam otwierając delikatnie
oczy.
- No jak to. U Twojego
ukochanego? – jęknęłam na jej słowa i schowałam pysk w łapach.
- Daj spokój mamo, nie jestem
zakochana. Nie ma żadnego ukochanego…
- Hmmm… jasne, jasne. –
wiedziałam, że mi nie uwierzyłam, ale musiałam jak najdłużej pokazywać jej, że
nic takiego nie ma miejsca. Matka skończyła wypytywanie i zamknęła oczy do snu.
Wkrótce ja także do niej dołączyłam, nie mogąc się doczekać poranka i decyzji
ojca na temat tego, kto się mną zaopiekuje przez kolejne tygodnie. Admirał…
<Adek? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz