sobota, 30 sierpnia 2014

czwartek, 28 sierpnia 2014

Od Zefira CD - "Nowy rozdział"

Mijały dni, tygodnie, miesiące... las miałem już daleko za sobą... byłem już w wielu miejscach, spotkałem niejednego wilka ale nie tego co szukałem... a kogo szukałem? Wilka który wskrzesił mnie do życia - czułem że to on może mi pomóc. Ale gdzie go szukać? Może znowu mam umrzeć? Nie... tym razem może mnie już nie wskrzesić... nic o nim nie wiem, nie wiem nawet dlaczego zechciał mnie wskrzesić, musiał mieć jakiś powód, bo przecież chyba on nie wskrzesza innych wilków... chyba... no cóż jak go spotkam to go o wszystko spytam. Jeśli go znajdę... Tyle pytań kłębi się w głowie a tak mało wiem 'na pewno'.
Już pare razy myślałem nad tym gdzie mogę go znaleźć, ale nie byłem pewny czy to dobry pomysł... wrócić tam. Chodzi mi o miejsce w którym umarłem... ale czy to dobry pomysł? Co się stanie jak mnie zobaczą moi rodzice jeśli jeszcze żyją rzecz jasna, inni członkowie watahy... czy będą mnie pamiętać? Bo ile to już minęło? 2 lata? 3? 
A więc w drogę... a w którą stronę iść? No cóż, pamiętam że jak byłem mały to mama opowiedziała mi o jakiejś gwieździe, która zaprowadzi mnie zawsze tam gdzie chcę najbardziej. Ona świeci tylko w nocy, więc będę musiał wędrować tylko nocą... Jest to niepozorna gwiazda, widniejąca wysoko na sklepieniu nocnego nieba... 
Zasnąłem nad rzeką czekając na noc...

< C.D.N. >

Murka urodziła!

Murka urodziła jedno szczenię! Gratulacje!

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDMRjL-x0ZJEC9yeXlJS-4_q2rfZ_7dU7X2ATw2tMR1QcWtFCrzqwsdCoppoNsE0hkSsjm6M3TKsTpbh9xRildWThyphenhyphenfTZa5xEMV7JQHfq64m0AkFi2WjAYEvtWev1yhFYV7xpGRMcsRtv2/s320/where_are_you_now__by_maygikal_1_%5B1%5D.jpg


















Lerka

Właściciel: czwureczka
                                                                                       Wasz samiec alfa,
                                                                                           Hiacynt

Od Murki - W wielkim mieście: Trudne powroty (cz. 4)

~~~~~ Murka razem z Andreiem - swoim małżonkiem, wyrusza w podróż do odległej o wiele setek kilometrów Rosji. W tym kraju - ojczyźnie Andreia, mają urodzić się ich szczenięta. Po wylewnym pożegnaniu z przyjaciółmi, podążają do stacji kolejowej, skąd mają zamiar zabrać się pociągiem w dalszą drogę. Pod wieczór docierają do celu. Murka postanawia wybrać się do Moskwy - miasta w pobliżu którego mieszkają. Podczas długiego spacery błądzi w labiryncie uliczek i goniona przez ludzi znajduje się w budynku biurowym. Gdy wydostaje się na dwór, na świat przychodzi szczeniątko: Lerka. Murka wraca do Lasu... ~~~~~

Nazajutrz Andrei wypomniał mi wszystkie niebezpieczeństwa, na które naraziłam siebie i "nasze dziecko". Na koniec był łaskaw spożyć resztę przygotowanego na drogę chmielu, po czym obrażony położył się przed naszą gawrą i przysnął.
Ja natomiast, przemyślawszy wszystkie okoliczności naszej podróży, zaczęłam zbierać zioła, przeznaczone na podróż powrotną, która miała nastąpić za kilka dni, gdy Lerka będzie bardziej samodzielna.
Lerka biegała na swoich krótkich nóżkach na około mnie i co chwila informowała:
- Mamochka! YA nashla ulitku*! - krzyczała pokazując mi wielkiego ślimaka.
- Mamochka! Uvid'! Komar*! - pisnęła odganiając się od komara.
- Mama! Zdes' jest ochen' mnogo ulitok*! - wróciła w miejsce z którego zabrała ślimaka.
- Cieszę się! - odkrzykiwałam za każdym razem.
Lasy w pobliżu Moskwy były bardzo ładne, przypominały mi nieco knieje Watahy Srebrnego Chabra.

https://bialczynski.files.wordpress.com/2010/10/00-bor-n-tygartsstateforest.jpg

Lerka wesoło krążyła dookoła. W pewnym momencie usłyszałam krzyk...
- Mamooo...!!
- Co się stało?! - pobiegłam w stronę gdzie bawiła się Lerka.
- Wpadam do dzury! - krzyczała.
- Gdzie jesteś?! - rozglądałam się, nasłuchując.
- Tu! - usłyszałam stłumiony głos.
Spojrzałam na ziemię. Kilka kroków ode mnie, w małej dziurze siedziała Lerka.
Wyciągnęłam do niej łapę.
- Złap się! - powiedziałam.
- Za wyoko! - stanęła na tylnych łapkach.
- Włożyłam łapę głębiej do dziury. Lerka skoczyła w górę, odepchnęła się od wystającego korzenia i chwyciła ząbkami za moją łapę.
- Fyciongay! - wysepleniła. Wyciągnęłam łapę z Lerką.
- Ależ napędziłaś mi strachu. Nic się nie stało? - zapytałam z westchnieniem. Lerka pokręciła głową.
Wróciłyśmy do gawry.

~~ Około tydzień później... ~~

Nadszedł dzień, w którym mieliśmy rozpocząć podróż do domu. Nareszcie!
Moskwa bardzo podobała mi się, jednak miło znów wrócić do spokojnego i cichego domu w WSC. Tam wszyscy byli przyjaciółmi lub rodziną.
Naszą podróż rozpoczęliśmy o szóstej rano. Dzień był deszczowy i zimny. Wszędzie było mokro a w powietrzu unosił się świeży zapach deszczu. Wyruszyliśmy. Ja niosłam jeden, mniejszy bagaż a Andrei drugi - większy. Oprócz tego, na jego grzbiecie siedziała Lerka.
Nie minęło pół godziny a znaleźliśmy się na stacji, na wschodniej granicy Moskwy. Dziesięć minut później, siedzieliśmy już w pociągu towarowym.
Trzy dni później, znaleźliśmy się na terenach watahy. Ukochanej WSC...

 < Ciąg dalszy NIE nastąpi. Koniec. >

*Mamochka! YA nashla ulitku! - z ros. Mamusiu! Znalazłam ślimaka!
*Mamochka! Uvid'! Komar! - z ros. Mamusiu! Zobacz! Komar!
*Mama! Zdes' jest ochen' mnogo ulitok! - z ros. Mamo! Tu jest więcej ślimaków!

Od Murki - "W wielkim mieście": Narodziny (cz. 3)

~~~~~ Murka razem z Andreiem - swoim małżonkiem, wyrusza w podróż do odległej o wiele setek kilometrów Rosji. W tym kraju - ojczyźnie Andreia, mają urodzić się ich szczenięta. Po wylewnym pożegnaniu z przyjaciółmi, podążają do stacji kolejowej, skąd mają zamiar zabrać się pociągiem w dalszą drogę. Pod wieczór docierają do celu... ~~~~~

Następnego dnia, obudziłam się około godziny szóstej. Andrei poszedł chyba na polowanie, ponieważ nie było go w gawrze. Ja, z braku lepszego zajęcia i z ciekawości, postanowiłam wybrać się na wycieczkę i obejrzeć Moskwę.
Na początku maszerowałam wzdłuż granic miasta, nie tracąc ich z oczu. Ludzi na ulicach było niewiele, toteż mogłam pozwolić sobie na jaką taką swobodę w poruszaniu się po mieście.
Obserwowałam pełne uroku uliczki, małe i większe samochodziki, powozy zaprzężone w konie... oglądanie to tak mnie zajęło, że nawet nie spostrzegłam, jak wybiła godzina ósma. Gdy spojrzałam na zegar w jednym z okien, udało mi się z niego odczytać (z czego z resztą byłam niesamowicie dumna!) tylko to, że "jest godzina osiem", wskazywała to gruba i zapewne bardzo ważna wskazówka,  a cieńsza strzałka wskazywała dwanaście minut. Była tam jeszcze jedna, która latała niczym wariat. Postanowiłam więc nie zaprzątać sobie nią głowy. Pomyślałam że jest zepsuta, chociaż później dowiedziałam się od KAndreia że jest to wskazówka wskazująca sekundy. Sekundy? Pierwsze słyszę...
Widząc zegar, uznałam że pora wracać do gawry. Ba... tylko którędy? Nieopatrznie szłam przez całą drogę z głową uniesioną ku górze, podziwiając wysokie budynki i inne ciekawe rzeczy. Chyba gdyby nagle do miasta z wielkim hukiem wkroczył pochód słoni, nie spostrzegła bym tego, lub puściła mimo oczu i uszu uznając za mało ważne.
Nagle usłyszałam cienki krzyk. Szybko spojrzałam w stronę skąd dobiegał. Jakaś przestraszona i płacząca kobieta wskazywała na mnie palcem (to przecież takie niekulturalne!).
Przekrzywiłam głowę obserwując ludzi powoli zbierających się wokół mnie. Chciałam czmychnąć szybko w boczną uliczkę z której przybyłam, jednak zatarasowało ją dwóch mężczyzn. Została jeszcze jedna droga ucieczki... ach... już nie. Jakiś gruby człowiek stanął w nim, próbując mnie złapać. Niech tam... skoczyłam na człowieka zamykając oczy. Przewróciłam go i pobiegłam dalej. Pędziłam przez siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu dotarłam do otwartych na roścież (pewnie z powodu upału) drzwi jakiegoś ciemnoszarego i nieprzyjemnego budynku biurowego.
Co mi pozostało? Obejrzałam się czy nikt mnie nie goni a nie słysząc i nie widząc nic podejrzanego, wkroczyłam po chwili na jedyną drogę ucieczki - przez otwarte drzwi.
Biegłam przez jakiś korytarz ledwo łapiąc oddech. Część drzwi do małych lecz dobrze oświetlonych pokoi była otwarta. Biegłam jednak dosyć cicho i szybko, tak, żeby siedzący w pokoikach ludzie dostrzegli tylko mignięcie. Zanim ci, zdążyli wyjrzeć by zobaczyć, co to za brzydka, biała plama przemknęła przed ich ładnymi, białymi lub brązowymi drzwiami, znikałam już za jakimś zakrętem.
Nagle, zatrzymałam się. Usłyszałam kroki nadchodzącego zza zakrętu człowieka. Na nieszczęście, lub na szczęście, zatrzymałam się przed drzwiami pewnej młodej kobiety, która oderwała wzrok od kartki, na której zawzięcie coś notowała, spojrzała na mnie i powiedziała cienkim, przyjaznym głosem:
- Sobachka*!
Zawrzałam ze wściekłości ~piesek? Do poważnej osoby?~ pomyślałam, lecz nie mając co począć, powoli zbliżyłam się do wyciągniętej ręki kobiety. Ta, wyprowadziła mnie na zewnątrz.
Nagle... nie... dlaczego teraz?

~~ Minęło tyle czasu, ile potrzeba... ~~

Obok mnie leżało małe szczeniątko.
- Będziesz się nazywać Lerka, wiesz? - uśmiechnęłam się
Raczej nie zrozumiało przekazu.
- Malutka... - rozczuliłam się.
Po kilku godzinach kluczenia między budynkami, udało mi się odnaleźć drogę do lasu. Nareszcie!
- Murko!! - krzyknął Andrei siedzący przed naszą gawrą. Widząc mnie, poderwał się i skoczył jak oparzony na ratunek. Zatrzymał się dopiero zobaczywszy małe szczeniątko które niosłam w pysku...

< Ciąg dalszy nastąpi... >

* "Sobachka" - z ros.: "piesek"

środa, 27 sierpnia 2014

Nowy baner!

Oto nowy baner naszej Watahy Srebrnego Chabra!
Proszę wszystkich o wklejenie go na swoją prezentację!



Uwaga! Adres HTML wyślę do każdego pocztą.


                                                                                                           Wasz samiec alfa,
                                                                                                                Hiacynt

wtorek, 26 sierpnia 2014

Od Murki - W wielkim mieście: Trudy podróży (cz. 2)

~~~~~ Murka razem z Andreiem - swoim małżonkiem, wyrusza w podróż do odległej o wiele setek kilometrów Rosji. W tym kraju - ojczyźnie Andreia, mają urodzić się ich szczenięta. Po wylewnym pożegnaniu z przyjaciółmi, podążają do stacji kolejowej, skąd mają zamiar zabrać się pociągiem w dalszą drogę... ~~~~~

Szliśmy obok konia niosącego nasze bagaże. Byliśmy w doskonałych nastrojach, pogoda była piękna a znikąd nie było słychać strzałów myśliwych. Tego cudownego dnia nie mógł przyćmić nawet fakt, że przed nami jeszcze cały dzień męczącej podróży. Co prawda w południe miał przybyć nasz pociąg, którym mieliśmy nadzieję zabrać się aż pod granicę, jednak gdy już się w nim znaleźliśmy, nawet tam trzęsło nami i co chwila rzucało na różne strony na zakrętach. Plus podróży pociągiem był taki, że (biorąc pod uwagę że pociąg był towarowy) mogliśmy usadowić się między paczkami i skrzyniami czy położyć na jakichś materiałach, unikając w ten sposób trzęsienia i ciskania nami o ściany wagonu.
Andrei, jako że byłam przy nadziei, troszczył się o mnie z nadzwyczajnym zaangażowaniem, oddając mi wszystkie materiały i skrzynie które znalazł. Położywszy się między nimi, zasnęłam.
Następnego dnia, mój małżonek obudził mnie na jakiejś stacji i wysiedliśmy z pociągu.
Mieścina w której się znajdowaliśmy, była bardzo mała. W gruncie rzeczy, była to tylko stacja i kilka małych, jednorodzinnych domków. Nie mieliśmy niestety czasu na podziwianie sielskiego otoczenia wioseczki, ponieważ wiedzieliśmy że jeśli nie znajdziemy się na kolejnej stacji w trzy dni, nie zdążymy na pociąg do Rosji i będziemy musieli czekać dwa dni.
Pierwszy dzień podróży "na nogach": powiem jedno: męczący.
Drugi dzień podróży "na nogach": powiem drugie: nie było żadnej podróży! Była jednodniowa przerwa. Spędziliśmy ją na uzupełnieniu zapasów na dalszą podróż i odpoczynek w cieniu drzew (Dzień był naprawdę gorący)
Trzeci dzień podróży "na nogach": lepiej nie mówić. Lepiej opisać.
Obudziłam się około godziny szóstej rano. Andrei wygrzewał się przed jaskinią w której nocowaliśmy.
Kilkanaście minut później byliśmy już w drodze do pobliskiego miasteczka, skąd mieliśmy pojechać pociągiem aż pod Moskwę.

~~ Kilka godzin później ~~

Patrzyliśmy na odjeżdżający pociąg. Odjechał bez nas. Spóźniliśmy się niecałą minutę! Toż to porażka.
- Miło czasem popatrzeć na zachód słońca, czy odjeżdżające pociągi, kochanie!! - syknęłam do smutnego Andreia - to takie romantyczne...!
- Murko... - Andrei zwiesił głowę - za trzy dni przyjedzie następny.
- Trzy dni?! - "zabiłam" Andreia wzrokiem - ooo nie! Jako dama, nie będę tak długo czekać!
- Nie mamy wyjścia. Następna stacja jest dwieście ileś kilometrów stąd.
- Nieważne - powiedziałam wyniośle i podążyłam przed siebie. Andrei przez chwilę sprzeczał się i chciał czekać te trzy dni, ja jednak użyłam argumentu któremu trudno było się oprzeć.
- Czyś ty zwariował?! - krzyknęłam - stój na tej stacji dłużej, a zaraz myśliwy przyjdzie i źle to się skończy! O.. - wytężyłam wzrok - już chyba widzę ludzi! - zaśmiałam się w duszy gdy Andrei chwycił mnie za łapę i zaczął biec przed siebie.
- Murciu...! tu jest niebezpiecznie! Chodź, uciekamy! Dwieście kilometrów, czy trzysta, lepsze to niż ludzie!
O dziwo, w pół dnia, zachowując szybkie tempo chodu, dotarliśmy do jednej z dwóch stacji, o których Andrei "zapomniał", a które znajdowały się nie dwieście, a niecałe dwadzieścia kilometrów od poprzedniej.
Około dwa dni później, wysiedliśmy z pociągu na wschodniej granicy Moskwy, a późnym wieczorem, godzinę później, byliśmy już w starym mieszkaniu Andreia: sporej gawrze między korzeniami drzewa.

 < Ciąg dalszy nastąpi... >

Ps. Gratuluję wszystkim którzy dotrwali do końca :-)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Od Murki - W wielkim mieście: Ładnie się zaczyna (cz. 1)

Był chłodny, słoneczny poranek, około godziny szóstej.To był ten dzień, w którym razem z Andreiem mieliśmy wyjechać do Rosji. Oczywiście tylko na jakiś czas. Andrei uparł się by szczenięta urodziły się właśnie w jego rodzinnych stronach i oswoiły się z językiem rosyjskim.
Przygotowania szły dobrze.
Katia, z którą od pewnego czasu nawiązałam znajomość, odwiedziła mnie dzisiaj z racji tego że przecież nie będziemy się widzieć co najmniej miesiąc.
Andrei poszedł pożegnać się z Loovem, a ja segregowałam pozbierane zioła i mech przeznaczone do wzięcia ich w podróż.
- Wiesz... - Katia przyglądała mi się gdy upychałam zioła do małego woreczka ze skóry zajęczej - chyba nie powinnaś teraz wyjeżdżać. Nie wiadomo co spotka was w podróży. a jeśli ktoś was powystrzela? Jeśli ludzie urządzą sobie polowanie? Poza tym Andrei nie powinien ciągnąć cię w tym stanie za granicę.
- Ależ nic się nie stanie - machnęłam łapą - mamy całą podróż zaplanowaną. Otóż, pewien dziki koń zaoferował się podwieźć nasze bagaże do miejsca z którego zamierzamy zabrać się pociągiem aż za granicę. Gdy wysiądziemy z pociągu, pójdziemy piechotą kilkanaście kilometrów, oczywiście z jednodniową przerwą, aż dotrzemy do jednego z małych, przygranicznych miasteczek. Tam, bez problemu zostaniemy przewiezieni kolejnym pociągiem pod Moskwę. Andrei ma tam dwóch dobrych przyjaciół. Wszyscy troje są sąsiadami. Przynajmniej byli do dnia, w którym Andrei przeprowadził się na tereny WSC. Jednemu z tych przyjaciół Andrei powierzył wszystkie swoje rzeczy, na wypadek gdyby miał kiedyś wrócić.
- A jeśli ten "przyjaciel" gdzieś je pogubił, albo się wyprowadził?
- Nie ma takiej możliwości. Mój małżonek ufa temu "przyjacielowi".

Kilka godzin później, razem z Katią zabrałyśmy bagaże na łąkę, na którą chwilę później przybył koń. Andrei pojawił się następną chwilę później razem z Loovem. Przybył także Hiacynt (mój wujek). Andrei i ja pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, i wyruszyliśmy w daleką drogę.

  < Ciąg dalszy nastąpi... >

sobota, 23 sierpnia 2014

Od Zefira CD Hiacynta - "Nowy rozdział"

- Na prawdę? - spytałem, nie sądziłem że pójdzie tak łatwo
- Na prawdę - przytaknął Hiacynt.
- To dziękuję... i do zobaczenia. - powiedziałem i wyszedłem zanim Hiacynt lub Gaja zdążyli powiedzieć cokolwiek.
A więc... w drogę.
Nie poszedłem ani się spakować, ani się pożegnać z innymi tylko po prostu poszedłem przed siebie, nie patrzałem w tył, bo po co? Wszedłem w gęsty las i powędrowałem... tam gdzie jeszcze w życiu nie byłem. Skąd wiem? Tak na prawdę nie wiem, tylko miałem takie przeczucie, bo las wydawał się nie mieć końca, wszystkie drzewa wydawały się takie same, wszystkie krzaki miały takie same liście, wszystkie korzenie wystawiały równie wysoko z ziemi... czas ciągnął się w nieskończoność, a gęste korony drzew przysłaniały niebo więc nawet nie wiedziałem kiedy zapadła noc... więc ugościłem się w tym... majestatycznym lesie w tedy kiedy poczułem senność...

< C.D.N. >

Od Hiacynta CD Zefira - "Nowy rozdział..."

- Ależ... czemu chcesz tak od razu znikać? - zapytałem nie wiedząc, co zrobić w takiej sytuacji.
- Muszę! - Zefir pokręcił głową i spuścił wzrok.
- Możesz chyba powiedzieć, z jakiego powodu musisz...
- Nie mogę! - basior zawarczał.
- Jeśli musisz... - westchnąłem - nic nie rozumiem.
- Tu zapewne chodzi o sprawy wielkiej wagi, przy czym każdemu należy się trochę spokoju - Gaja spojrzała na mnie surowo.
- Oczywiście! - przytaknąłem entuzjastycznie - znikaj sobie do woli, Zefirze. Prawda, Gaju...? - dodałem mniej pewnie.
- Prawda - odfuknęła wadera.

< Zefirze? >

Od Zefira - "Nowy rozdział..."

Ale ten czas płynie jeszcze kiedyś wędrowałem z Murką, a teraz jestem już w watasze z powrotem ale czy się cieszę z tego powodu? Nie, tyle się zmieniło, wilki się zmieniły... nie umiem... nie umiem już z nimi rozmawiać, stać obok nich... chciałbym najchętniej... zniknąć.. być jak powietrze... obecny ale niewyczuwalny, niewidoczny... muszę coś z sobą zrobić... zapuścić się gdzieś na pewien czas.. porozmyślać nad sobą, swoim życiem. Nie wiem czy do dobry pomysł znikać znowu... w szczególności że tak niedawno wróciliśmy z Murką do WSC, ale ona się odnalazła... nawet partnera ma i będzie mieć szczeniaki... a ja?
Rozmyślałem tak nad sobą wpatrując się w Wodospad Tysiąca Twarzy... kiedyś robiłem inne rzeczy... pamiętam... wpatrywałem się w mrówki, które krzątały się między źdźbłami trawy i coś nosiły... w tedy chyba zaczęła się tak na prawdę moja znajomość z Murką.
Postanowiłem... muszę odnaleźć samego siebie... otworzyć nowy rozdział z swoim życiu. Tak więc wstałem i poszedłem do jaskini którą zamieszkiwał Hiacynt razem ze swoją partnerką. Tak jak się spodziewałem, zastałem ich obydwoje. Idealnie...
- Witam was. - przywitałem się.
- Witaj Zefirze, co cię sprowadza? - odrzekł Hiacynt.
- Co cóż... chciałbym poprosić, a raczej spytać... czy mógłbym na pewien czas... jak to ująć... zniknąć?

< Hiacynt? >

piątek, 22 sierpnia 2014

Seriale!

Nowa możliwość pisania opowiadań - seriale!
Serdecznie zapraszamy do pisania takich opowiadań! Za każdy prawidłowo napisany serial czeka nagroda!
Więcej w zakładce: "Konkursy" (Kroniki taktyki > Konkursy).

                                                                                         Wasz samiec alfa,
                                                                                            Hiacynt

Murka jest w ciąży!

Murka zaszła w ciążę! Gratulacje!
Szczenięta urodzą się za siedem dni.

                                                                                  Wasz samiec alfa,
                                                                                     Hiacynt

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Zmiana zakładek, powrót biblioteki

Mam Wam do przekazania dwie wiadomości.
Obie dobre.

1. Zakładki "Stanowiska" i "Wojny i Sojusze" zostały nieznacznie ulepszone.

2. Biblioteka znów jest otwarta (postaramy się, by znalazło się w niej więcej książek).

                                                                            Wasz samiec alfa,
                                                                                Hiacynt

niedziela, 17 sierpnia 2014

Ankiety powróciły!

Ankiety w zakładce "Kroniki taktyki" znów są widoczne!
Serdecznie zapraszamy i prosimy o oddanie głosu w owych ankietach:

1. Co sądzisz o WSC?
2. Co sądzisz o atmosferze panującej w WSC?
3. Która para jest najlepsza?
4. Która z piosenek na stronie głównej WSC, najbardziej Ci się podoba?
5. Co sadzisz o hymnie watahy (Jacek Kaczmarski - Obława II)?

                                                                                           Wasz samiec alfa,
                                                                                               Hiacynt

sobota, 16 sierpnia 2014

Zmiana "Nasze tereny i jaskinie"

Niektóre z terenów WSC (między innymi: Las i Polana Życia) zmieniają obrazek reprezentujący je, z powodu kłopotów (zniknięcie obrazków).
Oprócz tego, cała zakładka została zmieniona, i jest nieco czytelniejsza.
Zapraszam do przejrzenia zakładki "Nasze terenu i jaskinie"!

                                                                                         Wasz samiec alfa,
                                                                                            Hiacynt

Od Murki CD Andreia, do Amy

Andrei zapytał Mundusa, gdzie się nauczył języka rosyjskiego.
- Kiedyś mieszkałem w Rosji. Jeszcze, kiedy byłem dzieckiem.
- Hm - mruknął zadowolony Andrei.
Po chwili, wyszli na polowanie. Zostałam sama.
Dzień był słoneczny i ciepły. Szczerze powiedziawszy, cieszyłam się, że zostałam sama. Trochę męczyła mnie już ta drażliwość Andreia. Byłam ciekawa, czemu Mundus z takim oddaniem pomaga Andreiowi w polowaniach i dlaczego Andrei był dziś rano na niego tak zły.
Nie miałam dużo czasu na rozmyślania,  gdyż do jaskini weszła Amy. Amy mieszkała w pobliżu, więc była osobą (oprócz mego małżonka i towarzysza) która odwiedzała mnie najczęściej. Cieszyłam się, że przyszła, jednak nadal byłam zmęczona i smutna. Wadera chyba to zauważyła.

< Amy? >

Od Andreia CD Murki, do Murki

Przeszyłem Mundusa lodowatym spojrzeniem.
- Mam nadziej, że następnym razem się nie spóźnisz.
- Nie... - pokręcił głową.
- Hrm... idziemy - westchnąłem - jeszcze jedno: co znaczy "okhota" i "zhertva"?
- "Polowanie" i "ofiara", panie Andreiu.
- Skąd znasz rosyjski? - mruknąłem, gdyż wzbudziła we mnie podejrzenia, znajomość tego języka przez Mundusa.

< Murko? >

Od Murki CD Andreia, do Andreia

Wyszłam przed jaskinię. Stali przed nią Mundus i Andrei. Ten drugi, podszedł do mnie:
- Mam całkiem dużą sarnę, pani mego serca - chwycił zdobycz i uśmiechnął się miło. Szybko wkroczył do jaskini.
Mundus stał nieruchomo pod ścianą jaskini, przypatrując mi się uważnie szeroko otwartymi oczami. Nie czekając na nic, weszłam do jaskini za Andreiem, pozostawiając towarzysza samego.
Następnego dnia, Andrei znów był zamyślony i rozdrażniony. Jego zły nastrój, powiększył się wtedy, gdy odkrył, że Mundusa nie ma przed jaskinią, gdzie zwykł patrzyć w niebo i rozmyślać.
- Gdzie idziesz...? - zapytałam, widząc, że Andrei wychodzi z jaskini.
- Idę poszukać tego gawrona! Ot i nieszczęście! Miał mi pomóc w polowaniu!
- Ależ Andreiu! - jęknęłam - przecież matka Mundusa jest chora. Uprzedzał mnie wczoraj, że jeśli jej stan się pogorszy, będzie musiał zostać u niej dłużej niż godzinę.
- O nie, moja pani! Mi o tym nie powiedział! Gdzie mieszka jego rodzina?
- Jego siostra z matką mieszka gdzieś w górach, tak jak my...
W tym momencie, do jaskini zajrzał Mundus.
- Och... pa... pan Andrei już na polowanie? Przepraszam, moja matka źle się czuje.

< Andreiu? >

Od Andreia CD Murki, do Murki

Wracając z polowania, ujrzałem Mundusa, siedzącego przed jaskinią i patrzącego w gwiazdy. Postanowiłem, że powiem mu w końcu to, co chciałem powiedzieć już dawno.
- Mundusie! - powiedziałem podchodząc. Ten, wyrwany z zamyślenia, zerwał się na równe nogi, uśmiechnął się i kiwnął głową:
- Dzień dobry, panie Andreiu!
- Dzień dobry, dzień dobry - machnąłem łapą - posłuchaj. Liczę, że weźmiesz sobie do serca moje słowa!
Dobitnie wyjaśniłem Mundusowi, co mam do powiedzenia.
- Słucham - wyglądał na zaniepokojonego.
Położyłem na ziemi upolowaną młodą sarnę i podszedłem do niego. Zacząłem:
- Wiesz, że Murka jest teraz moją partnerką...?
- Oczywiście! - przytaknął cicho. Tylko na to czekałem:
- Ja ci nie przerywam! - warknąłem - Od dziś, będziemy mieszkać w tej jaskini, w górach, na uboczu. Może niedługo doczekamy się potomków. Myślę, że rozumiesz, o co mi chodzi.
- Kiedy nie wiem, panie Andreiu! - jęknął i cofnął się o krok.
- Dobrze wiesz, niebieski gawronie! - warknąłem - do rzeczy: Murka jest moją partnerką, więc, siłą rzeczy jesteś trochę i moim towarzyszem. Jeśli w jaskini zamieszkają młode wilki, będziesz musiał mi pomagać w polowaniach a Murce opiekować się nimi - czekałem na to, co odpowie Mundus. Poczekał chwilę, po czym powiedział:
- Mam tego świadomość. Pomogę.
- Wiem, że pomożesz. Murce zawsze pomagasz. Jesteś chyba dobrym towarzyszem.
- Tak... - otworzył szeroko oczy i znów cofnął się o krok. Nie mógł cofać się dalej, gdyż za nim była już tylko ściana jaskini. Oparł się o nią i czekał.
- Cieszę się, że rozumiesz - uśmiechnąłem się lekko uśmiechem wymuszonym i nieprzyjemnym - a na razie, gdy jeszcze nie mamy dzieci, musisz pomagać Murce we wszystkim innym. Być może, jest... jak jest po polsku: "byt' beremennoy"?
- Przy nadziei - odrzekł cicho Mundus. Zadowoliło mnie, że zna rosyjski.

< Murko? >

Od Murki do Andreia

Biorąc pod uwagę, że właśnie wyszłam za mąż (jeśli można to tak nazwać), zamieszkałam w jaskini razem z Andreiem. Pierwszy dzień mieszkaliśmy w nowym domu. Trzeba więc było wszystko urządzić i przygotować do życia.
- Murko - Andrei wejrzał do jaskini - idę zapolować na kolację. Zbierz proszę, trochę anyżu. Kaszel męczy mnie dziś niemiłosiernie.
- Będzie z tym problem - uśmiechnęłam się - anyżu w tym roku praktycznie w ogóle nie ma.
- Nie szkodzi. Wymyślisz coś: wierzę w ciebie. Jeśli nie będzie to anyż, z pewnością znajdziesz coś równie pomocnego.
Poszedł. Choć Andrei był bardzo odpowiedzialny i opiekuńczy, choć można było na nim polegać jak na Zawiszy, od kilku dni czułam się w jego towarzystwie nieswojo. Był zamyślony i nieprzyjemny. Moja rodzina i przytulna, wesoła jaskinia w której mieszkałam przez całe życie, była odległa o kilka kilometrów. Mieszkaliśmy razem z Andreiem na tym pustkowiu w górach, sami. Andreia prawie wcale nie było w domu. W ciemne i zimne dni, czułam się więc trochę samotna. Jedyną bliską mi istotą był Mundus. Jedyna osoba, z którą mogłam porozmawiać o dręczących mnie problemach.
Udało mi się znaleźć nieco podbiału. zaparzyłam kilka liści (nie pytajcie w jaki sposób).
Pozostało mi tylko czekać na Andreia. Było już ciemno, więc zasnęłam. Obudził nie podniesiony głos partnera, rozmawiającego z Munduem.

< Andreiu? >

Jaskinia Andreia i Murki!

Andrei i Murka mają własną jaskinię! Gratulacje!

                                                                                 Wasz samiec alfa,
                                                                                     Hiacynt

piątek, 15 sierpnia 2014

Nowa para!

Andrei i Murka są teraz parą! Gratulacje!
Żeby nie było tak formalnie, dodam jeszcze, że nasza wataha być może niedługo się powiększy :).

                                                                                       Wasz samiec alfa,
                                                                                          Hiacynt

Od Andreia CD Murki - "Tytuł się należy!"

Nie mogłem powstrzymać się od okrzyku radości. Udało mi się to jednak. Przełknąłem ślinę i zaczałem z zastanowieniem:
- Cieszę się niezmiernie, tak jak niezmierzone są ścieżki ludzkiej miłości. Cieszę się, że podjęłaś taką szczęśliwą decyzję.
- W piękny dzień, powinny dziać się tylko szczęśliwe rzeczy - Murka spuściła wzrok i uśmiechnęła  się lekko.
- Czy dzień piękny, czy nie, wiem, że ty jego największą ozdobą być musisz - także się uśmiechnąłem. Miałem nadzieję, że nasze losy potoczą się równie szczęśliwie, jak się zaczęły.

Od Murki CD Andreia - "Tytuł się należy!", do Andreia

Padłam na ziemię jak bez życia. Więcej nie pamiętam.
Obudziłam się, gdy Katia z grobowym spokojem i przymkniętymi oczyma siedziała przy mnie, mieszając zioła w glinianej misce. Obok Katii stała mama. Ucieszyły się, gdy się obudziłam.
- Mamo... - jęknęłam - czy to, co mówiłaś o Andreiu, to prawda?
- Tak, jak najbardziej. Ponad to, myślę, że powinnaś się zgodzić na jego propozycję. To stateczny i dobry osobnik. Z nim, jakoś ułożysz sobie życie.
- Kiedy mi tak dobrze... samej... i nie mogę chyba przyjąć prośby pana Andreia!
- Jak to nie możesz? - zapytała mama - przecież nie jesteś z nikim zaręczona, nie masz partnera, tym bardziej dzieci.
- Nie mam... - przytaknęłam.
- Więc możesz.Oczywiście, doecyzja należy do ciebie.
- Gdzie pan Andrei? - zapytałam.- Przed jaskinią - odpowiedziała sucho mama.
Wypiłam zioła, przygotowane przez Katię i wybiegłam przez jaskinię. Siedzieli tam: tata, Lenek, no i Andrei...
Wszyscy wstali.
- Jak się czujesz, siostrzyczko?
- Już zupełnie dobrze - odpowiedziałam, podchodząc do Andreia i patrząc na bukiet chabrów, który trzymał w pysku. Myślałam nad podjęciem decyzji. Ten, otworzył szerzej oczy, czekając na to, co powiem.
- Jeśli waść chcesz... - westchnęłam - zostanę twoją partnerką, Andreiu - łza spłynęła z mojego oka. Nie wiem, czy ze smutku, czy z radości.

< Andreiu? >

Od Andreia CD Rozalii - "Tytuł się należy", do Murki

- Hrm... - idę do pana Telera - poinformowałem Rozalię - do widzenia.
- Do widzenia - znów kiwnęła głową Rozalia bez przejęcia.
Wyszedłem z jaskini szybkim krokiem i udałem się nad Jezioro Dziewięciu Cieni. Nie musiałem długo szukać Telera, gdyż okazało się, że siedzi na przeciwległym brzegu i łowi ryby.
- Panie Telerze... - zacząłem bez wstępów i wyjaśniłem mu powód dla którego przybywam. Okazało się jednak, że Teler zgodził się od razu za moją prośbę.
Nie pozostało mi więc nic innego, niż tylko zapytać o zgodę najważniejszą osobę - Murkę. W tym celu, wróciłem do jaskini Rozalki i Telera. Byli tam tylko Lenek, Rozalka i Murka.
Zapukałem i wszedłem cicho do jaskini.
Rozalka widząc mnie, wstała i zawołała do siebie córkę:
- Murko!
- Tak? - wadera podeszła do matki.
- Jeśli... - Rozalka spojrzała na mnie - się zgodzisz, to jest twój przyszły partner.
Takiej reakcji, nikt się nie spodziewał. Murka - wybranka mego serca, zachwiała się i upadła na ziemię. Straciła przytomność. Rzuciłem się w jej stronę.

< Murko?? >

Od Rozalii CD Andreia - "Tytuł się należy", do Andreia

- Jeśli o mnie chodzi, wyrażam zgodę - powiedziałam z uśmiechem. W gruncie rzeczy, najwyższy cas, by Murka   znalazła   sobie   partnera.
- Naprawdę? Prawdę mówisz, Rozalio? - tak Andreiu. Bierz Murkę za  partnerkę, jeśli tylko ona i jej ojciec się zgodzą.
Andrei odetchnął z ulgą.Do jaskini natomiast, wkroczył Lenek.
- Lenku? - zapytałam bez wstępów, widząc zdziwienie na jego pysku - gdzie Teler?
- Nad jeziorem... - padła odpowiedź. Spojrzałam na Andreia.

< Andreiu? >

Od Andreia do Rozalii - "Tytuł się należy!"

- Zdravstwuj, panienko Murko! - ukłoniłem się białej niczym śnieg waderze.
- Dzień dobry, panie Andreiu! - uśmiechnęła się prześlicznie Murka.
Właśnie skończyło się zebranie wojskowe, w którym uczestniczyli się prawie wszyscy szeregowcy, generał, szpieg, strażnik, Mundus (który od pewnego czasu zaczął współpracować z wojskiem) i biała wadera o mądrych oczach, w charakterze posła.
Nie mogłem być na owym zebraniu, więc przyszedłem pod koniec, gdy wszyscy rozchodzili się już do swoich jaskiń. W przejściu minąłem Murkę.
Gdy dowiedziałem się od Hiacynta - Generała, o wszystkich tematach, poruszanych na zebraniu, wróciłem do swojej jaskini rozmyślając o problemach wojska w WSC.
 Co prawda, prawie wszystkie zostały rozwiązane, jednak nic innego nie zaprzątało teraz moich myśli.
Po zjedzeniu obiadu, przemyśleniu wszystkich wojskowych i swoich spraw, podjęciu ważnej, życiowej decyzji i kąpieli w rzece, wybrałem się na spacer. Miałem obrany cel podróży i zaopatrzyłem się w bukiet świeżo zerwanych chabrów bławatków.
Dzień był słoneczny, bardzo ciepły i w miarę suchy. Gdy dotarłem do celu, westchnąłem głęboko kilka razy, machnąłem ogonem, by zobaczyć, czy jest zadbany i czysty jak zawsze, spojrzałem na kwiaty, które trzymałem w pysku i ruszyłem przed siebie. Zapukałem w ścianę jaskini, czekając na melodyjne "Proszę!". Nic jednak nie usłyszałem.
- "Nie szkodzi, poczekam." - Pomyślałem. Z natury nie jestem jednak zbyt cierpliwy. Czekałem godzinę, może półtorej. Wtedy też pomyślałem, że nie warto czekać dłużej. Zdziwiło mnie to, że w jaskini mieszka kilkoro wilków a już od godziny żaden się nie pokazał. Nie czekałem dłużej, gdyż chabry zaczynały więdnąć a mi bardzo zależało na ich urodzie. Do tego, zaczynało się ściemniać - "Przyjdę jutro" - pomyślałem.
Wróciłem do swojej jaskini nie zrezygnowany. Włożyłem kwiaty do wody w szczelinie skalnej, mając nadzieję, że do jutra "wyzdrowieją" i nie będę musiał pozbawiać życia nowych. Tak też się stało.
Nazajutrz rano, znów wykąpałem się w rzece, choć zazwyczaj tego nie robię. Chwyciłem chabry i na czczo, pełen entuzjazmu, szybko podążyłem do jaskini nieopodal której byłem już wczoraj. Tym razem szczęście mi dopisało. Gdy zapukałem, natychmiast odpowiedziało mi "Proszę wejść!". Co prawda nie był to głos osoby, której się spodziewałem, aczkolwiek bynajmniej nie przeszkadzało mi to w realizacji zamiarów. Cicho wkroczyłem do środka.
- Dzień... dobry - powiedziałem to po polsku po raz pierwszy, odkąd pojawiłem się w WSC. Aż dziw...
- Dzień dobry! - odpowiedziała skinąwszy głową Rozalia. Była zadowolona, lecz chyba zdziwiona. Pomimo tego, zaraz chyba zaczęła się domyślać, w jakim celu przybyłem.
Po krótkim, nieco niecierpliwym wstępie, wyjaśniłem jej, z czym przybywam.
- ...A więc... pytam się ciebie, Rozalio, jako matkę o zgodę. Mam nadzieję, iż wyjdę usatysfakcjonowany.
- Wpierw musiałabym zapytać o zgodę Murki. Teraz jej zdanie jest najważniejsze.
- Wiem! - krzyknąłem z entuzjazmem i jakby z przestrachem - to jednak, zrobię sam. W tej chwili, zapytuję się o zgodę rodziny.
- Jeśli o mnie chodzi...

< Rozalio? >

środa, 13 sierpnia 2014

Od Sonaty do Wyndbain

Spacerowałam zamyślona po Lasku, nie zwracając uwagi na otaczający mnie świat. Z zadumy wyrwało mnie drzewo, w które uderzyłam. Stanęłam zaniepokojona. Usłyszałam szelest liści i trzask łamanej gałązki. Coś przebiegło mi za plecami. Odwróciłam się. Zaczęłam zastanawiać się nad możliwością ucieczki, gdy nagle przede mną stanęła wilczyca.
- Wystraszyłaś mnie! - powiedziałam.
- Liczyłam raczej na "Cześć". - odrzekła wadera śmiejąc się cicho.
- Przepraszam. Następnym razem się nie skradaj.
- Da się zrobić.
- Widzę, że humor ci dopisuje. Jestem Sonata. Nie widziałam cię wcześniej...Od dawna należysz do WSC?

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Od Telera CD Loov, do Loov

- W tłumie? - uśmiechnąłem się rozbawiony - przecież tereny watahy są duże i dzikie. Nikt nie wchodzi sobie w drogę. Oczywiście, mogę pokazać ci gdzie mieszkam.
Powędrowaliśmy na Polanę Życia - najbardziej reprezentacyjną część terenów WSC a następnie do Lasku - miejsca z najlepszymi warunkami do życia codziennego. Na koniec wylądowaliśmy w Skrytym Lesie - najstraszniejszym miejscu w WSC.

< Loov? >

Od Loov CD Telera, do Telera

Loov otworzył oczy najbardziej jak mógł. Próbował ukryć emocje i zatrzymać łzy ale i tak widać było po nim, że to co powiedział Teler mocno nim zatrzęsło.
Wcześniej, kiedy rozpoznał w nim swojego krewniaka, obudziła się w nim nadzieja. Niestety teraz znikła.
Loov popatrzył jednak na pobratymca z błyskiem w oku.
- Pokaż mi bracie jak tu się teraz żyje. Jestem bardzo ciekaw co się zmieniło. Jak wy tu teraz żyjecie w takim tłumie?
< Teler? >

niedziela, 10 sierpnia 2014

Od Zefira CD - "Zaklinacze węży"

Link do poprzedniej części:http://wataha-srebrnego-chabra.blogspot.com/2014/05/od-zefira-cd-murki-z-zycia-wziete.html

No cóż przyznam że nieco się zdziwiłem, ale przypomniałem sobie po chwili nazwę tej watahy... sfora Zaklinaczy Węży. To by tłumaczyło kwestię tego dziwnego zachowania węża... który zanim skończyłem swoje rozmyślanie zdążył dopełznąć do Alfy(Desert).
- Przepraszam za Mundusa... - powiedziała Murka.
- No cóż nic nie szkodzi, w końcu nikt nie ucierpiał - odparł Desert. a po krótkiej chwili dodał - a więc stanęło na tym że..
- Że nam pomożecie wrócić do naszej watahy. - szybko dokończyłem za ich Alfę.
- Tak, ale w pierw rozgościmy was u nas. - dodał Amigo.
Desert spojrzał z lekką odrazą na Amigo(ten ciemniejszy z braci) i coś zamamrotał pod nosem. Dla mnie to zabrzmiało tak jakby miał ochotę rozerwać go na strzępy. potem głośniej już powiedział:
- Miałeś się nie wtrącać..
- A.. racja.. przepraszam. Już nie będę. - powiedział i spuścił wzrok na ziemię.
Alfa spojrzała na naszego towarzysza... Mundusa i stwierdziła:
- Crys - gdy to powiedział to ten wilk z kryształami na grzbiecie spojrzał na Deserta i słuchał co mówi dalej - Opowiesz naszym gościom po drodze co nie co o naszej sforze.
- Dobrze - powiedział dziwnym.. ymmm... jak to określić... jak echo odbijające się w górach głosem... serio... tak to brzmiało.
Trochę się przestraszyłem z Murką a on to chyba zauważył bo się lekko uśmiechnął... a jednak nie jest taki nieśmiały na jakiego mi się wydawał.
W końcu wyruszyliśmy w drogę do ich siedziby a Crys zaczął opowiadać nam o sforze. No cóż trudno było słuchać takiego głos...
- A więc - zaczął - jak samiście widzieli potrafimy zaklinać węże.. no.. tak na prawdę to jest nieco mylne sformułowanie. Bo my NIE ZAKLINAMY węży tylko każdy z nas z jednym z węży tworzy mistyczną więź na całe życie.
- Am... czyli wy nie jesteście zaklinaczami tylko? - spytałem.
- hm... nie ma jednego słowa które by nas określiło poprawnie... sami określcie kim jesteśmy.
- A skąd nazwa? - spytała Murka.
- Otóż na początku kiedyśmy dopiero zaczęli zgłębiać tajemnice tej więzi między wilkiem a wężem tylko zaklinaliśmy węże - mam na myśli naszych przodków którzy przywędrowali na tą pustynię dobre 300 lat temu...
- Mam jeszcze jedno pytanie. - stwierdziłem.
- Tak?
- Czemu widzę tylko węża waszej Alfy?
- Ponieważ bo przywołał po to aby uspokoił waszego przyjaciela.. Mundusa, nie pamiętacie?
- Tak... ale czemu węże nie są cały cały przy was?
- One też muszą jeść, polować, pić. Rozumiecie? Ale są przy nas cały czas duszą.
- Aha... już rozumiem.
Naszą rozmowę o ich SZW przerwał Desert:
- Już jesteśmy na miejscu. Prawie.
Ujrzeliśmy... jakby to powiedzieć.. niesymetryczną.. trójkątną budowle... o nierównych krawędziach... całą pomazaną w symbolach i rysunkach obrazujące węże jak i wilki. Z dość małym wejściem do środka. Ale i tak wielkość robiła wrażenie.
- To są malowidła naszych przodków i przepowiednie. Niestety nie możemy odszyfrować znaczenia tych symboli. - wyjaśnił Crys.
Weszliśmy do środka... nastała ciemność, a potem zrobiło się jasno, że aż miło. Była trawa, kwiaty... ale po piasku ani śladu. Miły dotyk... postawić tak łapy na trawie po wędrówce przez pustynię. Do Deserta podeszła jakaś śnieżno biała wadera z fioletowym podbrzuszem i kropkami pod oczami. Miała na szyi niebieską chustę i oczy błękitne jak niebo. W blasku słońca można też było dostrzec że lewą przednią łapę ma do połowy jasno szarą, tak samo jak lewe ucho.
http://fc07.deviantart.net/fs71/i/2012/349/9/4/immaculate_misconception_by_rinermai-d5o3rua.png
- Witaj kochanie. - powiedziała do Alfy.
- Witaj Asper
- O, mamy gości. - powiedziała z uśmiechem. - A skądście przybyli?
- Z Watahy Srebrnego Chabra.
- Am... kojarzę...
- To nasi sąsiedzi. - powiedział Alfa.
- A no tak. - stwierdziła z uśmiechem Asper. - Ja muszę iść szkolić uczniów. Potem się zobaczymy. Chyba że padniecie na lekcje. - stwierdziła z uśmiechem i odeszła.
Przyznam.. miła, wiecznie uśmiechnięta wadera.
- Dobrze, jutro was oprowadzę, a jak na razie to zaprowadzę was do jaskini w której spędzicie najbliższe noce.
Jak powiedział tak też się stało. Mi trafiła się skromna jaskinia. Okazało się że będę już dzielił z Amigo i Amatorem. Potem ktoś przyniósł trochę żarcia. Smaczne było. Potem nastała noc...

środa, 6 sierpnia 2014

Od Rozalki CD Jenny, do Jenny

- Nares nie umarł - powiedziałam - Tego dnia Teler uświadomił mi... - zatrzymałam się, zacisnęłam powieki i zakryłam pysk łapą.
- Toż nie godzi się tak męczyć Rozalii! - krzyknął Teler i skoczył w moim kierunku - poza tym, czy to teraz naprawdę takie ważne?!
Na "sali" zapanowało poruszenie. Na tym skończyło się zebranie. Mrok zarządził kilkuminutową przerwę.
- Ładnie to rozegrałeś - uśmiechnęła się do niego Jenny.
- Aczkolwiek, popełniłeś błąd - dodał Mundus który stał razem ze mną i Jenny obok Mroka.
- A konkretniej Niebiestku? - zapytał Mrok pobłażliwie.
- Bierzesz pod uwagę tylko swoją wersję wydarzeń, Czarnuszku - odpowiedział Mundus.

< Jenny? >

Od Jenny CD Rozalii, do Rozalii

- Wyszło na moje. - Powiedział Mrok.
- Ta... - Mruknął Mundus.
Widać było, że te 2 mocne charaktery nigdy się nie dogadają. Byłam pod wrażeniem. Wiedziałam, że mój przyjaciel jest mądry, ale żeby aż tak... Po chwili Mrok znów odsłonił swoje śnieżnobiałe kły, i rzekł.
- Pozostaje tylko jedno pytanie: Rozalko, czemu wskrzesiłaś Naresa? Czemu, powiedziałaś wszystkim że wrócił? No czemu? Wiem... Ale proszę, powiedz to reszcie. Proszę.
( Rozalka?)

Od Rozalii CD Jenny, do Jenny

Zanim odpowiedziałam, Storczyk szepnął z uśmiechem do Jenny:
- Nie uważasz że Mrok kogoś przypomina? Inteligent...
Wszystko jednak toczyło się dalej:
- Mroku - zaczęłam powoli - nie masz racji. W pewnym sensie.
- Co to znaczy? - Mrok nadal był pewny siebie.
- Czarny wilk... istniał - westchnęłam - był moim przyjacielem, kiedyś, gdy ja i moje rodzeństwo byliśmy mali. Nie należał do Watahy Srebrnego chabra. Mieszkał we wsi. Nie miał rodziny ani przyjaciół. Był o kilka tygodni starszy ode mnie. Spotkałam go po raz pierwszy w Lasku. Zaprzyjaźniliśmy się od razu. Miał na imię Neres... był moim najlepszym przyjacielem. Kilka dni później, poznałam Telera. Nasz tata - Narcyz, znalazł go na terenach watahy. O Boże... pamiętam jakby to było wczoraj...
Znów westchnęłam.
- Zaprzyjaźniłam się z Telerem. Jakiś czas później, spotkałam Neresa w Lasku. Byliśmy w Lesie razem z Telerem... pierwszy raz w życiu widziałam krew - zacisnęłam powieki. Powstrzymałam płacz i mówiłam dalej - wtedy widziałam Neresa po raz ostatni.
- Nigdy więcej? - uśmiechnął się Mrok pod nosem.
- Nigdy.
Zapadła chwila ciszy.

< Jenny? >

Od Jenny CD Storczyka, do Rozalii

- Przepraszam za niego. Mrok, ma wielki talent do wtłaczania się w cudze sprawy.
- Nie, Jenny! On nam się przyda!
- Że co, słucham?! Ja się wam przydam?! To WY się mi przydacie! - zawołał Mrok, jakby tryumfując. - A teraz, działamy moi drodzy działamy. Nie musicie nic mówić, wiem wszystko. A teraz, na poszukiwania czarnego wilka. Mrok rozesłał wszystkich obecnych po terenach, aby szukali wilka. Zostałam z nim tylko ja. Mrok wyglądał na pewnego swego.
- Co kombinujesz, przyjacielu?
- Coś, o czym ty, nie możesz mieć pojęcia. Muszę porozmawiać z tą Rozalką, ale coś mi mówi, że to wszystko nie będzie takie proste, jak się wydaje.
Po tych słowach wilk wyszedł, i kazał się zaprowadzić do jaskini Rozalki.
- Zostań tu, a najlepiej odejdź stąd, i czekaj w lasku.
- Dobrze.
Nie wiem, o co Mrok pytał Rozalkę, ale wyszedł w pełni zadowolony z siebie. Wpadliśmy na Storczyka, Telera i Mundusa.
- I?
- Chyba już wiem. Ale muszę jeszcze poszukać....
----------------------------------następnego dnia--------------------------
Rankiem, Mrok wpadł do jaskini i powiedział:
- Jenny, E U R E K A! Ja już wiem. Chodź! A, i wezwij wszystkich, którzy wiedzą o sprawie.
- No dobra... - mówiąc to, pobiegłam po wszystkich.
Po chwili w Jaskini tłoczyli się: Ja, Andrei, Amy, Storczyk, Mundus, Lenek, Hiacynt, Teler, Beryl i Rozalka. Mrok zaczął:
- Witajcie, członkowie WSC. Zebraliśmy się tu, aby raz na zawsze, rozwikłać tajemnicę "czarnego wilka". Słuchajcie, a dowiecie się, o co tu w ogóle chodzi. Rozmawiałem ze wszystkimi. W S Z Y S T K I M I.
I już wiem. Czarny wilk, nigdy nie istniał! Tak właśnie! Skąd to wiem? Po 1: Gdy wszedłem do jaskini Rozalki, nie przestraszyła się. A przecież, wszyscy mówili, jaki jestem podobny do "czarnego wilka". Po 2: Używając tzw. "krzyżowego ognia pytań", ustaliłem, że nawet Rozalka nie jest w stanie dokładnie opisać czarnego wilka. Jej opis, przypominał opis kogoś, kto ostatnio widział opisywaną osobę jakieś 10 lat temu! A nie tydzień temu! Po 3: Jak to możliwe, że tylko Rozalka go widziała? Przecież tam mieszka 5 wilków! A przecież była w ciąży, ktoś tam powinien cały czas być! No i był! Lenek! I on jakoś nic nie widział...
Po 4: Skoro tam był, to jak to się stało, że nic po sobie nie zostawił? Ani włoska, ani śladu łapy, nawet kawałka DNA! - Mrok zatryumfował, wymachując płócienną torbą, z której wystawał mikroskop, szkło powiększające, i inne dziwne sprzęty. - Więc? Czarny wilk nie istniał, prawda, Rozalko?
( Rozalka? Co za intryga...)

Od Storczyka CD Jenny,m do Jenny

- Ty... - zapytał Mundus mierząc wilka wzrokiem - na czym konkretnie się znasz?
- Nieważne. Po prostu znam takie i inne przypadki.
Przypatrywałem się Mundusowi. Ten, zazwyczaj porywczy typ, nie zwrucił nawet uwagi a to, że ktoś przed chwilą nazwał go "niebieską kreaturą". Mało tego, rozmawiał z nim zupełnie normalnie, jakby nawet tego nie usłyszał. Całe konsekwencje które wyciągnął względem Mroka, to zwracanie się do niego na "ty", to znaczy z (chyba) nieco mniejszym szacunkiem.
- To znaczy, postarasz się nam pomóc, czy pomożesz? - zapytał przezornie Mundus, z niewidocznym uśmiechem. Ten, kto tysiąc razy spojrzałby na te słowa, dostrzegłby w nich cień ironii.
- Co to za różnica? - zapytał Mrok. Był on chyba jedyną osobą która wyczuła ową ironię - JA się postaram - odpowiedział ze złośliwym uśmiechem.
- Nie tylko ty - Mundus westchnął przestał się uśmiechać. Odetchnęliśmy z ulgą. Nadal nie rozumiałem spokojnego zachowania Mundusa względem Mroka...
Jenny powiedziała:

< Jenny? >

Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka

- Mylisz się, niebieska kreaturo. Doskonale wiem, o co tu chodzi. Mimo, że znalazłem się tuprzypadkiem, wszystko wiem i mam zamiar wam pomóc.
- A skąd niby wiesz?! - Zawołał Teler.
- Jestem dawnym przyjacielem Jenny. Wiem, że tu mieszka. Wracałem właśnie w Włoch, i postanowiłem zobaczyć, co u Jenny słychać. Od pobliskich kundli podwórzowych, dowiedziałem się o tym, co się tu wyprawia. Może pomogę, znam się na tym. - Powiedział uprzejmie ( jak na niego) Mrok.
Jednak chlopcy pozostali nieufni co do Mroka...
( Storczyk?)

Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

- Co za "Mrok"? - zapytałem.
- Nie dosłyszałeś? - zapytał czarny wilk.
- Dosłyszałem... - warknąłem.
- To wszystko jakieś podejrzane - pokręcił głową Teler - najpierw ta tragedia Rozalki, a teraz on tutaj przybywa i... mówi że ten co on miał nim być... ten czarny wilk... ze skrzydłami! - poplątał się - że to nie on... znaczy, że ten to nie tamten.
- Geniusz! - Mrok pokręcił z uśmiechem głową.
- Ty! - zagadnął go Teler - może to jednak ty?
- Przepraszam! - Mundus stanął naprzeciwko wilka - Telerze! Widzisz, że to nie ten! Tamten podobno miał skrzydła...? To jakiś Bogu ducha winny przybysz, który może nawet nie wie o co chodzi! - tutaj spojrzał na czarnego wilka przenikliwie i dodał bardzo cicho - a może wie...

< Jenny? >

Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka

- Bynajmniej. NIE jestem bowiem " tajemniczym przyjacielem" Rozalki. Jestem... Wilk nie dokończył, bo Teler przerwał:
- Ty głupia, czarna kreaturo! Ty wstrętny wybryku natury! Najchętniej rozszarpał bym cię na strzępy!
- Uspokój się, lisku! - Powiedział z sarkastycznym uśmiechem wilk. Wtedy przypomniałam sobie ten głos; znałam go! Znałam...! Wilk zbliżył się. Poznałam te żółte, przenikliwe oczy, poznałam śnieżnobiałe kły, poznałam czarną, wręcz granatową sierść...
- Mrok*!
- Punkt dla ciebie, Jenny!
- Ty go znasz?! - Zawołali wszyscy jednocześnie.
- Tak. "Miesiąc", to jego pseudonim. Naprawdę ma na imię Mrok. Nie wiem, po co tu przybył ale..

* - Mrok jest bohaterem moich powieści "Historia Czarnego Wilka" i "Kłopoty to moja specjalność".
(Storczyk?)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

Andrei opuścił jaskinię. Bilans wyszedł na zero, gdyż zaraz po nim, do groty wkroczył Teler. Przybity i zamyślony.
- Witajcie! - powiedział bez entuzjazmu - och, Storczyku. Nareszcie cię znalazłem.
- Coś się stało?
- Tak... - Teler spuścił wzrok - to przeze mnie. Powinienem był uważać bardziej na to, co mówicie.
- Nie martw się, Telerze - odpowiedział Mundus - chodź do grona winowajców. Wszyscy którzy sie  tu znajdują włącznie z Andreiem, którego już tu nie ma, uważają że są winni.

Zagłębiliśmy się w myślach. To przestał być już wesoły i słoneczny dzień. Zdawało się, iż słońce zaraz zajdzie za chmury. Robiło się coraz chłodniej.

Nagle do naszych uszy doszło ciche wycie. Cóż to mogło być? Nikt nie znał tego głosu. Wyszliśmy p[rzed jaskinię. Przed nami stał obcy wilk.

 - Kim ty jesteś? - zapytała cicho Jenny.
- Dla...a... mnie sytuacja jest jasna - zająknąłem się i przełknąłem ślinę.
- A gdzie skrzydła?! - szepnęła do mnie Jenny.
- Może nie ma? - zaproponowałem szybko. Wilk nie odezwał się.
- Kim jesteś? - ponowiła pytanie Jenny.
- Jestem Miesiąc. Tak proszę mnie nazywać - odpowiedział czarny wilczur.
- Czy to o tobie ostatnio tak dużo wiadomo? - zapytał Mundus z przekąsem.
- Zdziwilibyście się - wilk podszedł kilka kroków.

< Jenny? >

Od Jenny Cd Storczyka, do Storczyka

- W rzeczy samej, Mundusie. To wina wszystkich...
- I co teraz?
- Teraz, zwłaszcza teraz, musimy. MUSIMY. Ująć czarnego wilka, i najlepiej stracić go przez powieszenie na oczach Rozalki! - Zakrzyknął bojowo Mundus.
- Może to ciut za dużo? - Dodał niepewnie Storczyk.
- Nie! Trzeba pomścić syna Rozalki! Nie damy umrzeć mu na marne! - Powiedziałam posyłając Storczykowi pełne wyrzutu spojrzenie.
- Idę obwieścić wszystkim, co się stało. - Powiedział cicho Andrei i wyszedł z jaskini. Zostałam ze Storczykiem i Mundusem.
( Storczyk?)

Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

- Ależ Jenny...? - zacząłem niepewnie.
- Co?! Czego chcesz? - zapytała wadera jąkając się od długiego płaczu.
- Co? Co się tało? Tak się przejęłaś tym... nieszczęściem? - zapytałem coraz pewniej.
- Tak! - wadera załamała głos i prawie wybuchnęła płaczem.
- Czemu?
- Bo... to... wszystko przeeze... mnie...
- Co? Jak to? Czemu? - byłem zdezorientowany.
- Bo... Rozalka zdenerwowała się tymi zeznaniami Mundusa, do których go zmusiłam!
- Ależ... - poczułem się winny w dwóch sprawach: w sprawie nieżywego dziecka Rozalki i w sprawie "wyduszenia" zeznań z Mundusa. To było jednak niczym zdrada dobrego przyjaciela.
- To... to moja wina, Jenny! Przecież gdyby nie ja, Mundek nie powiedziałby nam tego... wszystkiego - i... ja też byłem w tamtej chwili bliski płaczu - chodź, Jenny! Wyjdźmy przed jaskinię. Uspokoisz się trochę.
Nieopodal jaskini Jenny siedział Mundus pogrążony w myślach.
- Witaj, przyjacielu - powiedział zamyślony gdy nas zobaczył.
- Tobie też coś się stało? - zapytałem.
- To przeze mnie. Nie powinienem był mówić wam tego wszystkiego - powiedział z niewyczuwalnym wyrzutem w głosie.
- Nie... - zacząłem - to moja wina.
- Moja - poprawiła mnie Jenny - przepraszam, Mundusie! Przepraszam Rozalko... - dodała ciszej.
Po chwili usłyszeliśmy podniesiony głos. To Andrei...
Podeszliśmy bliżej.
- Andrei...? - rzuciłem. Znałem wilczura z wojska. Był on bowiem szeregowcem, tak jak ja.
- Co? - zapytał zauważywszy mnie.
- Co się stało? - zapytałem pełen przeczuć.
- Gdybym nie powiedział przy Rozalii o wrogu... nie poroniłaby.
- Och... to wina wszystkich? - Mundus westchnął cicho.

< Jenny? >

Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka

Weszłam do jaskini Rozalki i Telera. Zastała okropny widok... Rozalka siedziała, Teler obejmował ją łapą. Widać było, że oboje tłumią łzy. Pośrodku jaskini było mnóstwo krwi, w której leżało małe szczenię. Nie żyło...
- Och, Rozalko, tak mi przykro!!!!!
Wadera pokiwała głową. Usiadłam na progu jaskini, i w pewnym momencie, uświadomiłam sobie cos przerażającego: to P R Z E Z E M N I E! To prze ze mnie dziecko Rozalki nie żyje! To JA zwróciłam uwagę na nieobecność Mundusa, to JA podsłuchałam, że Rozalka jest w ciąży, to JA zmusiłam Mundusa i resztę do mówienia.... Pobiegłam do swojej jaskini, padłam i zaczęłam płakać. Płakałam długo, długo. W końcu usłyszałam znajomy głos:
- Jenny...?
- Zostaw mnie, chcę być sama...!
( Storczyk :c)

Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

- Pokręcone - westchnąłem - lecę po doktora.
Po chwili wpadliśmy do jaskini razem z Katią - medykiem.
- Rozalko, co się dzieje?! - krzyknęła wadera doskakując do mojej siostry.
- Chyba już nie mogę... - jęknęła Rozalka.
- Proszę wszystkich o wyjcie z jaskini! - zakomenderowała Katia.
Wykonaliśmy polecenie.
"Towarzystwo Wzajemnej Adoracji" siedziało teraz w milczeniu na skraju łąki, na której znajdowała się jaskinia.
- Oby wszystko było dobrze... - westchnęła Amy.
- Ano, tak - dodałem. Znów zaległa cisza.
Po chwili usłyszałem jak Mundus, kiwając się to w jedną, to w drugą stronę, nucił:
- "...Ze mną można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko, jaka epoka, jaki wiek jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień i jaka godzina kończy się a jaka zaczyna..."*
Usłyszeliśmy płacz. Wszyscy zamarli. Mundus przestał się kiwać a  Lenek trząść nerwowo.
- Nie! Nie wytrzymam dłużej! To moja matka! Z mamą coś się dzieje!! - krzyknął Lenek i nie mówiąc nic więcej, pobiegł przez dużą łąkę do jaskini Rozalki i Telera. Nie protestując, patrzyliśmy w tamtą stronę. W gruncie rzeczy, każdy był ciekawy, co tak naprawdę się tam dzieje.
Po chwili, wyszedł niepewny i smutny.
- Możecie już wejść... - powiedział.
W jaskini, siedziała załamana i płacząca Rozalka, a obok niej leżało jakieś małe futerko. Katia siedziała zrezygnowana przy wyjściu z jaskini i roniła łzę za łzą. Wzdychała co chwilę.
Podszedłem bliżej do Rozalki.
- Nie ży... żyje! - jąkała się.

 < Jenny? >
* Fragment piosenki zespołu "Stare Dobre Małżeństwo" - "Z nim będziesz szczęśliwsza".

Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka

Sorry, że tak późno.:
- Rozalko! - Krzyknęłam widząc padającą przyjaciółkę. Podbiegłam do niej, po czym zorientowałam się, że chyba rodzi... Lenek przytulił matkę i szepnął jej coś na ucho, a Storczyk zapytał:
- Jenny, co ty o tym wszystkim myślisz?
- To jest pokręcone...
( Storczyk? Krótko, bo nie mam czasu)

niedziela, 3 sierpnia 2014

Od Andreia CD Amy, do Amy

- Ładne okolice - rozejrzałem się gdy wchodziliśmy do Skrytego Lasu.
- Tak... - Amy zaśmiała się nerwowo.
Zaległa cisza. Z oddali dochodziło coś, jakby wycie wilka.
- Wiesz, kto to? - Amy zwróciła się do Murki.
- Nie... - padła cicha odpowiedź.
Nagle nieopodal nas, między drzewami pojawiły się dziwne postacie:
 

- Shlyag svetly*... - przybrałem pozycję bojową.



* Shlyag svetly - z ros. szlag jasny.

Od Amy CD Murki, do Andreia

- Dlatego,że Andrei to bardzo ładne imię. - Podeszlam bliżej do basiora.
- Dziękuję. - Uśmiechnęł się nieśmiało.
- Ależ proszę. - Odwzajemniłam uśmiech. - Jesteś nowy, może cię z dziewczynami oprowadzimy..?
- Jeśli możecie to czemu nie byłbym wdzięczny.
- To świetnie chodź z nami oprowadzimy cię po całej watasze.
- No to gdzie zaczynamy - zapytał energicznie
- Jak myślicie gdzie zaczynamy - Spojrzałam na dziewczyny.
- Ja proponuję Różany Wodospad - Odpowiedziała Murka.
- Mi pasuje. - Spojrzałam na samca.
- Chodź Andrei czas wyruszyć w podróż po watasze.
Tak jak wspomniałam zaprowadziłyśmy naszego nowego kolegę, nad różany wodospad, spodobało mu się tam. Następne miejsce na naszej trasie to był skryty las.

< Andrei ? >

Od Rozalki CD Jenny, do Jenny

- Nie mamy się czego obawiać! - krzyknął Teler bojowo - on jest jeden, a my...
- U nas ludzi mnogo! - usłyszeliśmy z zewnątrz. Do jaskini zajrzał Andrei - zdravstwujcie!
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy chórem.
- Towarzyszu Hiacyncie!
- Tak? - Hiacynt z niepokojem spojrzał na Andreia.
- Namierzyliśmy wroga.
- Co?! Jest na terenach watahy?!
- Tak. Jutro ma zaatakować.
- Przecież wyraźnie ustalone było że ma to nastąpić najszybciej za dwa dni...
- Zmienił plany.
- Czekamy do jutra! Rozalko...?
Nagle nogi ugięły się pode mną i osunęłam się na ziemię. Zaczęło kręcić mi się w głowie i poczułam przeszywający ból. Teler skoczył ku mnie...

< Jenny? >

Od Jenny CD Rozalki, do Rozalki lub Storczyka

- Tak więc - rozpoczęłam moją mowę - musimy po 1, mieć W S Z Y S T K I E fakty! A na razie wiemy tyle, co nic! Proszę o fakty, kochani!
Zaraz wszyscy obecni zaczęli się wydzierać o wszystkim co wiedzą. Uciszyłam grupę, i pytałam każdego po kolei.
- Teler?
- Jakiś czas temu, dowiedziałem się od Rozalki, że jej tajemniczy przyjaciel z dzieciństwa powrócił, i ma zamiar skrzywdzić szczeniaki. Powiedziałem Hiacytnowi, on powiedział reszcie, i się zaczęło...
- Ok. Hiacynt?
- Pewnego dnia, Teler powiedział mi, że Rozalka jest prześladowana przez swojego dawnego przyjaciela. Równocześnie, Loov powiedział, że jego Kuzyn: ten Rosjanin, przybywa. Pomyślałem, że wilk który współpracował z woskiem, może nam pomóc, i wymyśliłem ten "spisek".
- Doskonale. Lenek?
- Mało wiem. Wtajemniczyli mnie dlatego, że jestem stróżem, i tak bym coś zauważył.
- Dziękuję, Beryl?
- Miałem pomagać ojcu w wymyśleniu planu, wiem tylko tyle co wy.
- Dobrze. Jeszcze ty, Rozalko. Co wiesz, oprócz tego, co wiemy już wszyscy?
- On... Znaczy mój prześladowca ma na imię Szafir, jest cały czarny i ma skrzydła.
- Tak, to przydatne. - Mruknęłam.
Po chwili znów zaczęłam mówić.
- Kto widział prześladowcę?
Teler, Lenek i Mundus podnieśli łapy.
- Kto wie, kiedy ma zamiar znów się pojawić?
Odezwała się Rozalka:
- Za 2 dni.... Ostatnio, zagroził, że jeśli zastanie Telera, lub pozostałości po nim...
Rozalka zamilkła.
( Rozalko? Storczyku?)

Od Rozalki CD Jenny, do Jenny

Patrzyłam przerażona na Jenny i Storczyka. Jak Mundus mógł im to powiedzieć... co oni mówili...? Coś o płóciennym worku. Biedak...
Przekrzywiłam głowę, myśląc. Do jaskini, powoli, z miną winowajcy wkroczył Mundus. Już chciałam coś powiedzieć, lecz on mnie uprzedził:
- Przepraszam, Rozalko. Oni znęcali się nade mną psychicznie.
- Kto o tym wie? - zapytałam z przestrachem
- Zdaje się że jeszcze nie cała wataha. Oprócz NAS, tylko Jenny, Amy, Storczyk i Strzyga.
- Pomożemy ci, Rozalio - powiedziała Amy, która właśnie weszła do jaskini.
- Mundusie... - zwróciłam się do ptaka - idź proszę, po Hiacynta.
- Rzekłaś - westchnął Mundek.
Niebawem, oprócz Hiacynta zjawili się: Beryl, Lenek i Teler. Tak więc, było nas już dziewięcioro.

< Jenny? >

Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka lub Rozalki

- Mundus, uważasz że K A Ż DY jest tu szpiegiem? To już chyba przesada, nie?
- Przykro mi, ale nie. Jak już mówiłem, każdy może być szpiegiem nawet nieświadomie. Musimy zachować wszelką ostrożność, żeby Czarny Wilk nie dowiedział się więcej.
- Tak! - Powiedział wyraźnie podniecony Storczyk. - Idziemy do mojej siostry, trzeba z nią pogadać.
Udaliśmy się do jaskini Rozalki i Telera. Była tam tylko Rozalka, która wyglądała na spokojną. Storczyk otworzył pysk, ale posłałam mu spojrzenie: " Ja to załatwię". "Ok" - Uzyskałam odpowiedź.
- My już wiemy. - Powiedziałam grobowym głosem.
- Wiecie co? - Rozalka próbowała zachować spokój, ale widać było, że cała drży.
- Wiemy o Czarnym Wilku. Że cię prześladuje. - Rozalka stanęła jak wryta.
- Ssskkkkąąąddd?
- Za pomocą tortur w płóciennym udało nam się nakłonić Mundusa, żeby wszystko powiedział.
- O Boże...
- Nie denerwuj się, Siostrzyczko. Pomożemy ci z nim jakoś! - Storczyk chciał podnieść siostrę na duchu.
( Storczyk/ Rozalka?)

sobota, 2 sierpnia 2014

Od Storczyka, CD Jenny, do Jenny

- Matuchno... - zakryłem łapą pysk - czemu nie powiedzieliście nic reszcie watahy? Pomoglibyśmy na pewno!
- Storczyku - powiedział Mundus - nie jesteś głupi. My także nie. Są osoby które pomogą... i są szpiedzy - popatrzył nieufnie na wyjście z jaskini.
- Przecież znasz dobrze wszystkich członków WSC. Nikt nie może być szpiegiem!
- Nie... oni nie. Prawdą jest też to, że nie szpiegowałem was. Ten czarny wilk wie, że Rozalka niedługo doczeka się potomków - tu westchnął - każdy może być szpiegiem,. Nawet nieświadomie.
- Jak to? - zapytała z niedowierzaniem Amy.
- Z kim rozmawiałaś cztery dni temu? - zapytał Mundi grobowym głosem.
- Z... z kim? Nie pamiętam!
- Amy: rano odwiedziłaś Jenny w jej jaskini. Rozmawiałyście o przysłowiowej "pogodzie" i o... - Mundus spojrzał na mnie zmieszany i kontynuował - o jakimś typie... mało ważnym. Naprawdę mało ważnym. Dalej: razem poszłyście na polowanie. Spotkałyście Lenka gdy obchodził tereny watahy. On, jak wiadomo, nie może być szpiegiem tego czarnego wilka. Teraz zaczynają się ciekawsze momenty... po polowaniu rozeszłyście się. Na to tylko czekali. ONI.
- Wiewiórki? Pamiętam, rozmawiałam wtedy z wiewiórkami!
- Tak. Trzy małe wiewiórki upozorowały kłutnię. Gdy udało ci się je rozdzielić, powiedziałaś im zbyt wiele rzeczy.
- Co? Nie przypominam sobie nic ważnego dla tej sprawy.
- A chociażby to, że, cytuję: "Nasza wataha już niedługo być może się powiększy".
- To ważne? Przecież ten czarnuch o tym wie...
- Każdy szczegół, każdy element jest bardzo ważny. Od dziś, gdy już wszystko wiecie, niech będzie to temat tabu.
- Ach...
- Wszystko jest. Każde wasze niepokojące słowo z ostatniego czasu jest zapisane. Hiacynt i Beryl starają się wydobyć z takich słów sens który by nas interesował.
- Na godnego przeciwnika trafił Czarny Wilk, Mundusie - pokręciłem głową - w takich sytuacjach cieszę się, że jesteś tu z nami.
- Storczyku... - westchnął Mundek - pamiętasz swoją przedwczorajszą rozmowę z psem z tej pobliskiej wioski?
- Tak... coś pamiętam.
- Powiedziałeś wtedy, że Rozalka już za niecały miesiąc doczeka się potomstwa. To było bardzo niemądre.


Od Storczyka CD Jenny - "Intryga i jesteśmy w domu", do Jenny

- Już wiem... - powtórzyłem radośnie.
- Co? - Jenny uśmiechnęła się.
- Wiem. Rozalka jest w ciąży... jestem już na sto procent pewien, że cała ta tajemnica kręci się wokół Rozalii!!
- Chodzi o SPISEK?
- Tak. Po pierwsze: czy nie uważasz że to dziwne, że Rozalka znów jest przy nadziei? Po drugie: nie może chodzić o kogokolwiek innego.  Hiacynt ani Beryl być to nie mogą. Mundus jest towarzyszem, więc też odpada. Lenek to stróż. Jest w ów SPISEK wtajemniczony, bo wie o wielu rzeczach. Małe jest więc prawdopodobieństwo, że chodzi o niego. Teler... Teler jest partnerem Rozalii, więc musi o tym wiedzieć. On sam nie ma z nikim porachunków, więc w całej sprawie jest nieważny. Pozostają Rozalia i Murka. O Murkę, jako o córkę Rozalki może chodzić, lecz jeśli o nią, to także o jej matkę.


Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka

- Prześladowane?! Jak to, prześladowane?!
Mundus zwiesił głowę. Wahał się. Po chwili milczenia, westchnął ciężko i szepnął:
- Tu chodzi o sprawy z dalekiej przeszłości... Lata, przed twoim przybyciem. A zaczęło się, gdy Hiacynt, Storczyk, Alicja i Rozalka były jeszcze szczeniakami. Rozaka, różniła się od swojego ruchliwego i zabawowego rodzeństwa. Czuła się samotna... I pewnego dnia... - Głos Mundiego załamał się.
- Dalej, przyjacielu. - Ponaglił go Storczyk, który zdawał się zagłębiać we wspomnieniach z dzieciństwa.
- Dobrze. - szepnął Mundi - Spotkała wilka. Czarnego szczeniaka w jej wieku. Zaprowadziła go do rodziców. Jednak, Narcyzowi i Samancie, ten szczeniak się nie podobał, uznali, że C O Ś jest z nim nie tak, i nie przyjęli go do watahy. Ale on i tak, był przyjacielem Rozalki. I to bardzo, bardzo dobrym! On chyba myślał... wiecie o co mi chodzi? - kiwnęliśmy głowami - No ale potem, w watasze pojawił się Teler, który uświadomił, jej, czego tak naprawdę chciał jej "przyjaciel". Wtedy Rozalka zerwała z nim kontakt i zajęła się Telerem. Potem wszystko potoczyło się tak nagle... Śmierć Alf, ciąża Rozalki, wybór nowego alfy... Wszyscy zapomnieli o tajemniczym przyjacielu Rozalki z dzieciństwa. Ale on, wrócił. Zagroził, że jeśli, zostanie tu z Telerem, zabije szczeniaki tuż po porodzie...
( Storczyk?)

Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

- Mundusie... - powiedziałem spokojnie, z cieniem żalu w głosie - pamiętasz? Pamiętasz gdy Murka przyprowadziła ciebie, twoją matkę i siostrę na tereny watahy? Czy ktoś urągał ci wtedy? Czy ktoś śmiał się z twojej rodziny że wygląda inaczej od reszty ptaków?
(Chwila ciszy... )
- Byłeś wtedy jeszcze dzieckiem - kontynuowałem - wychowałeś się u nas, mieszkałeś przez całe życie, może pozostaniesz tu do końca. Kto wie? Czemu ukrywasz przed nami całą prawdę o waszym spisku? Wiemy że wtajemniczeni w to jesteście tylko ty, Hiacynt, Murka i Lenek, oraz ich rodzice. Wiemy. Mówić dalej? - mój głos stał się jeszcze spokojniejszy.
- Nie... - Mundek odpowiedział cicho. Potem zaczął z westchnieniem - jest jeszcze Beryl... i ten nowy - przełknął ślinę.
- Któż to, "Ten nowy"? - zapytałem z widocznym uśmiechem, ciesząc się w myśli że modra zawartość płóciennego worka nie może tego zobaczyć.
- Storczyku... - Mundus odpowiedział zrezygnowany - dobrze wiesz kim jest "Ten nowy".
- Powiedz - odrzekłem. Postanowiłem dręczyć tym Mundusa, dopóki nie powie.
- Nazywa się... Andrei...
- Kim jest? - zadałem stanowczo pytanie.
- Kiedyś pracował z generałem jakiegoś wojska. Na Syberii...
- A Beryl? Co on robi...
- Zdejmij to ze mnie, proszę - Mundus powiedział głośno i stanowczo.
Amy popatrzyła na mnie pytająco. Zdjąłem z Mundusa worek.
- Powiesz, przyjacielu? - zapytałem
Mundus milczał chwilę.
- Powiem to tylko w obecności obrońcy.
- Jest z nami Jenny - uśmiechnąłem się wskazując łapą waderę.
- O nie. Nie ona. Powiem wszystko, jeśli zjawi się tu Strzyga.
- Strzyga?!
- To dokładnie jedyna osoba której mogę ślepo zaufać i która równocześnie nie wie nic o spisku...
Udaliśmy się do jaskini Strzygi. Tej antypatycznej i ekscentrycznej wadery mieszkającej na uboczu.
Nasz widok na pewno zdziwił ją. Mundus - którego poznała przez przypadek gdy zaprzyjaźniła się z Murką, podąża z całą obstawą osób których najmniej się spodziewała i którzy nie interesowali się nią, z wzajemnością.
- Musi być pani obecna przy przesłuchaniu - powiedziałem bez wstępów.
Kilka chwil później, Mundus opowiedział dokładnie wszystko o spisku. Czułem się spełniony.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Jakiś czas temu, Hiacynt zebrał elitę członków WSC, między którymi znalazł się on sam i... ja. To wszystko miało pójść szybko i sprawnie a zakończyć tak, żeby nikt o tym nie wiedział. Hiacynt dowiedział się od Loova że jego daleki kuzyn - Andrei ma niedługo przybyć z Rosji do WSC. Hiacynt dowiedział się też, że ów kuzyn pracował kiedyś w wojsku na Syberii. Postanowił jego także... zwerbować... sprawy jednak, przestały się układać. Ja i Murka byliśmy szpiegami. Hiacynt i Beryl zajmowali się planowaniem działań. Teler miał opiekować się punktem R. Andrei... miał pilnować, by nikt się o niczym nie dowiedział.
- Niech zgadnę... tajemniczy punkt R to Rozalia, nieprawdaż? - spytała Jenny.
- Tak... Rozalia. Czy wiesz, dlaczego mnie zdemaskowaliście?
- Ponieważ Hiacynt bardzo cenił twoją inteligencję. Zamiast Murki, wysyłał ciebie do członków watahy na przeszpiegi.
- Tak. Nie doceniłem cię, Jenny - westchnął szpieg - masz rację. Pojawiałem się wszędzie i o każdej porze, więc nie mieliście trudności by nazywać mnie "szpiegiem" a później przekonać się o prawdziwości swoich domysłów.
- Owszem, Mundusie - przytaknąłem - aczkolwiek, było jeszcze coś, co bezsprzecznie pozwalało nam stwierdzić że coś jest w związku z tobą nie tak.
Mundus spojrzał na mnie zaniepokojony. Ja natomiast, kontynuowałem:
- Przez przypadek usłyszałem twoją rozmowę z Murką W Skale Wielkiego Huka. Wiesz chyba, że mogłem mieć pewność co do ciebie i spisku. Teraz powiedz, co z Rozalką?
- Jej szczenięta... Rozalia jest prześladowana - westchnął.


Od Jenny Cd Storczyka - "Intryga i jesteśmy w domu", do Storczyka

Prze głowę przechodziły mi różne myśli. "Jak to? Każdy wie, kto to jest Mundus!" Nagle, w głowie pojawiła się okropna myśl: "On wie!" Storczyk, ujrzał chyba moje zdenerwowanie, po ruszył głową w geście "Chodź".
Wyszliśmy z jaskini Alf.
- Czy coś się stało? - zapytał zatroskany basior?
- A może, Beryl też... No jest szpiegiem!? Tak jak chyba wszyscy tutaj...
- Tak, to możliwe... Nie! To NIEmożliwe!
- To w końcu tak czy nie?
- Fizycznie, to jak najbardziej możliwe, ale ja... Nie, ja w to nie uwierzę...
- To zaczyna mi się coraz bardziej nie podobać... A wszystko zaczęło się od ciąży Rozalki...
- Tak! Eureka! Rozalka! Ja już wiem, droga Jenny! Ja już wiem...
( Storczyk?)

Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka

- Mundusie! - ptak zwrócił się w moją stronę. Podejdź tu na chwilkę, proszę. Ptak zbliżył się ufnie. Posłałam Amy spojrzenie: "Działaj". Amy, nie wiadomo skąd, wyciągnęła płócienny worek, który w mgnieniu oka zarzuciła na naszą niebieską papugę. Storczyk nic nie rozumiał, ale ja i tak pociągnęłam go za sobą. Amy postawiła worek z ptakiem w najciemniejszej grocie na całym terenie. Rozpoczęliśmy, zaplanowane przeze mnie i Amy "przesłuchanie", głównego bohatera tej "powieści szpiegowskiej". Na początek rutynowe pytania: "Imię", "wiek", "rodzina", "zawód" itp. Potem, zaczęliśmy pytać o szpiegostwo Mundus wszystkiego się wypierał. Dopiero pytanie Storczyka, wyrzuciła z niego potok słów.
( Storczyk?)

Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

Mundus stał i patrzył. Z jego wymownych oczu można było z łatwością wyczytać iż intensywnie myśli.
- I co? - Jenny popatrzyła na niego triumfalnie - co teraz, niebieska papugo?
Każdy kto dobrze znał Mundusa, wiedział że przezwiskiem którego nie cierpi najbardziej to "Papuga". Bez słowa może znieść wszystkie inne nazwy ptaków które można uznać za obraźliwe. Przecierpi "Sępa", "Kurę", "Kormorana", "Ibisa", "Kazuara" i długo by wymieniać, co jeszcze. Jednak nie toleruje "Papugi".
- Przepraszam... - powiedział spokojnie, zamykając oczy - co powiedziałaś?
- Nic! - śmiała się Jenny - jakże mogłabym tak cię urazić! Nie powiedziałam tego specjalnie. Po prostu wydawało mi się ze widzę papugę...
- Tego już za wiele... - "Szpieg" powoooli rozłożył skrzydła, schylił się, jakby do lotu i wzbił się w górę. Zatrzymał się około dziewięciu metrów nad ziemią. Potem, z ogromną prędkością zaczął pikować w stronę Jenny. Wadera skuliła się i cofnęła kilka kroków. Nim ja i Amy zdążyliśmy zobaczy, co się stało,  Mundus siedział najspokojniej układając pióra obok drżącej Jenny.
- Cooś ty chciał zroobić? - zapytała wadera.
- To, co widzisz, biały ratlerku.
- Przeecież nic mmi nie jest?
- A i owszem. Trzęsiesz się spazmatycznie. To nerwowe a co najważniejsze: uciążliwe - teraz z kolei zachichotał Mundus.
- Inteligent - prychnąłem po chwili.
- Wredota - dodała oburzona Amy.

- Jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować lecz przystajesz jak gapa bo nie widzisz komu*... - Mundus zwrócił się z ironią do Amy.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Jenny przestała tak bardzo drżeć i powiedziała:


* Fragment zacytowany przez Mundusa to fragment utworu Jana Twardowskiego - "Wdzięczność".

Od Storczyka CD Jenny - "Intryga i jesteśmy w domu", do Jenny

- Co się stało? - zapytał Beryl zdziwiony, gdy Jenny i ja wpadliśmy do jaskini.
- No... - zacząłem - mamy szpiega!
- Co proszę? - Beryl uśmiechnął się, jakbym był niespełna rozumu.
- Mundus coś knuje. Hiacynt też. Murka też. Lenek też. I jego rodzice także!! - starałem się ratować sytuację.
- Ja i moi bracia i siostry też. Lotar jest zawodowym mordercą, ja jestem szpiegiem z krainy deszczowców a moje dwie siostrzyczki - Maja i Rea, to wredne partyzantki - Beryl ledwo powstrzymywał śmiech - ale... powiedzcie mi: kto to jest Mundus? Czyżby ktoś nowy dołączył do watahy?
Wymieniliśmy z Jenny porozumiewawcze spojrzenia. Byliśmy przyzwyczajeni do faktu, że każdy aż za dobrze wiedział kim był Mundek.


Od Jenny CD Storczyka, do Storczyka

Tego znieść już nie mogłam.
- Niewinnego?! Przepraszam, kto tu jest niewinny!?
Hiacynt spojrzał na mnie wzrokiem: "Masz mnie za głupka?" Posłałam mu spojrzenie: "Tak!"
- Storczyk nic nie zrobił! To Mundus go sprowokował!
- Właśnie, jedynym winnym jest w tej sprawie ta niebieska kreatura imieniem MUNDUS! - Dopowiedziała Amy.
- Ale on się przecież przyznał...
Jako obrońca sądowy, wiedziałam już co robić. Zarzuciłam alfę tzw. "bełkotem prawniczym" o paragrafie 96 i ustawie o prowokacji. Hiacynt już nic nie mówił. Posłał tylko bratu przepraszające spojrzenie i czmychnął w krzaki. Mundus, stał jak zamurowany. Storczyk, wyszeptał z wdzięcznością w głosie:
- D - dziękuję...
- Nie ma za co, taką mam pracę...
( Storczyk?)

Od Jenny CD Storczyka - "Intryga i jesteśmy w domu"

- Hmm, myślę, że synowie alf mogli by coś zaradzić...
- Tak, to owszem dobry pomysł.
- To... Idziemy?
- Już, tylko, trzeba uważać żeby nie natknąć się na...Ekhem wiesz kogo.
- Szpiega?
- Tak, jak wiesz Mundus to wręcz genialny szpieg.
Storczyk podążył w stronę jaskini alf. Pary alfa, na nasze szczęście nie było. Siedział tam za to Beryl. Zaczęłam:
- Beryl, musimy pogadać!
(Storczyk? Beryl?)

piątek, 1 sierpnia 2014

Od Murki CD Andrei, do Amy

- Och, dzień dobry! - Krzyknęłam roześmiana gdy zauważyłam nieznanego wilka.
- Dzień bobry - powiedział poważnie, lecz na jego pysku pojawił się lekki zarys uśmiechu. Katia, Jenny i Amy przestały się śmiać.
- Pan zapewne nazywa się Andrei? Z Rosji? - zapytałam życzliwie i z uśmiechem.
- Tak... - widocznie uraziły go moje słowa. Ulotny uśmieszek znikł z jego pyska - przepraszam, nie wiem, czemu każdy zaznacza moje pochodzenie - mruknął.


Od Storczyka CD Jenny - "Intryga i jesteśmy w domu", do Jenny

- Może by powiedzieć o tym samcowi alfa? - zapytałem ściszonym głosem.
- Żartujesz?! - Jenny zdawała się nie dowierzać - przecież sam mówiłeś że on o tym wie!
- Ach... no tak.
- Poinformujmy o tym resztę szeregowców! Może oni coś podejrzewają! Oprócz tego nowego wilka... on się chyba nazywa Andrei.
- Kto to? - Jenny ziewnęła - jakiś Ruski?
- Rosjanin jakich mało - pokiwałem głową - ale nie ważne. Któremu szeregowcowi moglibyśmy o tym powiedzieć?


Od Storczyka CD Jenny, do Jenny

- Cóż to? - zapytałem wesoło, "udając głupiego" - nie... - zastanowiłem się - nie miałem zamiaru cię zamordować, Mundusie!
- Wiem, że nie...! Jednak nie ufam ci - padła krótka odpowiedź.
- Aha... - zbiło mnie to z tropu. Nie wiedziałem co powiedzieć.
Jenny podeszła do Amy i zaczęły rozmawiać o przysłowiowej "pogodzie". Ja ze złością podszedłem do Mundiego i szepnąłem:
- Nie bądź zbyt mądry i nie ujawniaj swej ponadprzeciętnej inteligencji, Mundusie! To naprawdę może cię kiedyś zgubić!
Podeszliśmy do wader. Nagle z krzaków wyłonił się Hiacynt.
- Co to za krzyki?! - zapytał.
- Chłopcy... pobili się.
- Żołnierz? Ze wzorowym towarzyszem? Czyja to wina?!!!
- Moja - powiedziałem smutno i zwiesiłem głowę. Mundus także spuścił wzrok.
- Chcecie znaleźć się w kolonii karnej, żołnierzu? Napadać na niewinnego obywatela?


Od Jenny Cd Amy, do Storczyka

Po chwili Amy opuściła Storczyka i Mudnusa, i zaśmiała się.
- I macie chłopaki!
- Tia, bardzo śmieszne. - warknął Storczyk.
- Pierwszy raz się w tobą zgadzam...
- Jakże zabawne! Chłopcy, jesteście przesłodcy! - Nie mogłam się powstrzymać przed powiedzeniem tego.
Mudnus, szepnął mi na ucho:
- Ten "kundel" chciał mnie Z A B I Ć!
- Nie, tego na pewno nie chciał zrobić... Co najwyżej przestraszyć.
- A tam, ja już mu nie ufam.
- Przestań, o nie jest taki zły...
- Mówisz tak, bo się w nim bujasz!
W tym momencie, i ja, miałam ochotę zabić tego "szpiega". Chociaż, cóż, mówił prawdę...
Storczyk chyba usłyszał część naszej rozmowy.
( Storczyk?)

Od Jenny CD Storczyka - "Intryga i jesteśmy w domu", do Storczyka

- Czekaj, jak to?
- No, cóż, jakoś. Też mało co z tego rozumiem, ale chyba chodzi tu o jakiś... "spisek"?
- Chyba tak, masz rację. Co więc zrobimy?
- Nie wiem, nie wiem, nie wiem!
- Ja też, Storczyk to wszystko jest D Z I W N E i kropka. Czy w tej watasze zawsze jest tak... hmm... nienormalnie?!
- No nie, było kiedyś tak spokojnie...
Potem oboje milczeliśmy. Storczyk, chciał coś powiedzieć. Zawahał się, ale po chwili, ściszywszy głos powiedział:
( Storczyk?)

Dokończenie opowiadań!

Ponieważ niektórzy długo nie dokańczają opowiadań, znów postanowiłem zamieścić listę wszystkich opowiadań do dokończenia.

1. Katia:
- Od Beryla  CD Katii - "Przemyślane zaskoczenie"

 2. Gaja:
- Od Telera CD Gai, do Gai

3. Jenny:
- Od Storczyka do Jenny - "Intryga i jesteśmy w domu"

4. Lenek:
 - Od Amy do Lenka

A także Kto ktokolwiek:
- Od Telera CD Rozalii, do kogokolwiek

Od Amy CD Storczyka, do Storczyka lub Jenny

- Hej opanuj się ! - zastąpiłam mu drogę. - Rozum przewyższa siłę, pamiętaj o tym. - Spojrzałam mu w oczy.
-Nie wtrącaj się teraz Amy to sprawa pomiędzy mną a nim - Odpowiedział oschle.
- Storczyk... Proszę cię... nie każ mi tego robić.
Basior mnie odepchnął i skoczył na Mundusa Jenny pisnęła.
- Zrób coś oni sobie zrobią krzywdę.
- Ostrzegałam ! - Krzyknęłam z ziemi wyrosły pnącza owinęły się wokół samca i Jego przeciwnika nie mogli się wyrwać. Trzymałam ich mocno, gdyby mój wzrok ciskał piorunami... - Teraz sobie powisicie.

< Jenny,Storczyk ?

Od Andrei do Amy, Jenny, Katii lub Murki

Długo po dołączeniu do Watahy Srebrnego Chabra nie mogłem przyzwyczaić się do tak wysokich temperatur (nie żebym bardzo cierpiał z ich powodu). Na Syberii, kilkadziesiąt stopni na minusie, podczas gdy tutaj, prawie trzydzieści na plusie...
Wszystkie leśne zwierzęta się pochowały, więc trudno było cokolwiek upolować, aczkolwiek na Syberii było ich ogólnie dużo mniej. Nie miałem więc większych trudności z upolowaniem sporego zająca.

Po obiedzie, wybrałem się na spacer. Na polanie Życia ujrzałem kilka wader rozmawiających głośno i co chwila śmiejących się. Uśmiechnąłem się lekko, chociaż nie było to w moim zwyczaju. Z tego co słyszałem od Hiacynta - samca alfy WSC, były to w kolejności: Amy, Jenny, Katia i Murka.


Nowy członek!

http://fc08.deviantart.net/fs71/f/2012/111/a/1/commission___damien_by_kayfedewa-d4x4osb.jpg
 Andrei - szeregowiec


Właściciel: kondorek

Od Storczyka do Jenny - "Intryga i jesteśmy w domu"

Skała Wielkiego Huka, to ogromny, płaski, niezwykle stary głaz ważący dobre dziesięć ton* i pamiętający pewnie jeszcze czasy lądolodów.Rozmyślałem nad jego pochodzeniem i wszedłem do środka (głaz ten jest wydrążony w środku i podzielony na wiele korytarzy i jaskiń - nie wiadomo jakim cudem).
Wylegując się dłuższą chwilę, usłyszałem głos kogoś znajomego. Po chwili rozpoznałem, że byli to Mundus i Murka. Rozmawiali ściszonymi głosami. Nie usłyszałem wszystkiego z tej rozmiwy, jednak mogłem wyciągnąć wnioski.
- Oni chyba się domyśla...ą - usłyszałem słowa Murki.
- Al... skąd - odpwiedział Mundus - nazywają mnie szpiegie... z przekąsem. Nic nie wiedzą.
- Mam nadzieję. Gdyby się domyślili...
- Mureczko! Nie mó... mi nawet takich rzeczy. Powiesiliby mnie na suchej gałęzi... Poza tym, nie wie o tym nikt oprócz mnie, ciebie, Telera, Rozalki, Lenka i Hiacynta.
- I oby jak najdłużej. Może już niedłu... uda nam się wszystko to skończyć i będziemy mogli wrócić do normalnego życi..., a ty nie będziesz musiał wszystkich śle... ć.
Nie oglądając się za siebie, wybiegłem ze skalnego korytarza. Czyżby wszystkie nasze złośliwości prawione o Mundusie względem jego "pojawiania się i znikania" były prawdą?!
Pobiegłem do jaskini Jenny. Na szczęście była w domu. Opowiedziałem jej całą historię. Zdziwiona, rzekła:


* "... Dobre dziesięć ton (...)" o 2% tony więcej niż zwykłe "Dziesięć ton"