Link do poprzedniej części:http://wataha-srebrnego-chabra.blogspot.com/2014/05/od-zefira-cd-murki-z-zycia-wziete.html
No cóż przyznam że nieco się zdziwiłem, ale przypomniałem sobie po
chwili nazwę tej watahy... sfora Zaklinaczy Węży. To by tłumaczyło
kwestię tego dziwnego zachowania węża... który zanim skończyłem swoje
rozmyślanie zdążył dopełznąć do Alfy(Desert).
- Przepraszam za Mundusa... - powiedziała Murka.
- No cóż nic nie szkodzi, w końcu nikt nie ucierpiał - odparł Desert. a po krótkiej chwili dodał - a więc stanęło na tym że..
- Że nam pomożecie wrócić do naszej watahy. - szybko dokończyłem za ich Alfę.
- Tak, ale w pierw rozgościmy was u nas. - dodał Amigo.
Desert spojrzał z lekką odrazą na Amigo(ten ciemniejszy z braci) i coś
zamamrotał pod nosem. Dla mnie to zabrzmiało tak jakby miał ochotę
rozerwać go na strzępy. potem głośniej już powiedział:
- Miałeś się nie wtrącać..
- A.. racja.. przepraszam. Już nie będę. - powiedział i spuścił wzrok na ziemię.
Alfa spojrzała na naszego towarzysza... Mundusa i stwierdziła:
- Crys - gdy to powiedział to ten wilk z kryształami na grzbiecie
spojrzał na Deserta i słuchał co mówi dalej - Opowiesz naszym gościom po
drodze co nie co o naszej sforze.
- Dobrze - powiedział dziwnym.. ymmm... jak to określić... jak echo odbijające się w górach głosem... serio... tak to brzmiało.
Trochę się przestraszyłem z Murką a on to chyba zauważył bo się lekko
uśmiechnął... a jednak nie jest taki nieśmiały na jakiego mi się
wydawał.
W końcu wyruszyliśmy w drogę do ich siedziby a Crys zaczął opowiadać nam o sforze. No cóż trudno było słuchać takiego głos...
- A więc - zaczął - jak samiście widzieli potrafimy zaklinać węże.. no..
tak na prawdę to jest nieco mylne sformułowanie. Bo my NIE ZAKLINAMY
węży tylko każdy z nas z jednym z węży tworzy mistyczną więź na całe
życie.
- Am... czyli wy nie jesteście zaklinaczami tylko? - spytałem.
- hm... nie ma jednego słowa które by nas określiło poprawnie... sami określcie kim jesteśmy.
- A skąd nazwa? - spytała Murka.
- Otóż na początku kiedyśmy dopiero zaczęli zgłębiać tajemnice tej więzi
między wilkiem a wężem tylko zaklinaliśmy węże - mam na myśli naszych
przodków którzy przywędrowali na tą pustynię dobre 300 lat temu...
- Mam jeszcze jedno pytanie. - stwierdziłem.
- Tak?
- Czemu widzę tylko węża waszej Alfy?
- Ponieważ bo przywołał po to aby uspokoił waszego przyjaciela.. Mundusa, nie pamiętacie?
- Tak... ale czemu węże nie są cały cały przy was?
- One też muszą jeść, polować, pić. Rozumiecie? Ale są przy nas cały czas duszą.
- Aha... już rozumiem.
Naszą rozmowę o ich SZW przerwał Desert:
- Już jesteśmy na miejscu. Prawie.
Ujrzeliśmy... jakby to powiedzieć.. niesymetryczną.. trójkątną
budowle... o nierównych krawędziach... całą pomazaną w symbolach i
rysunkach obrazujące węże jak i wilki. Z dość małym wejściem do środka.
Ale i tak wielkość robiła wrażenie.
- To są malowidła naszych przodków i przepowiednie. Niestety nie możemy odszyfrować znaczenia tych symboli. - wyjaśnił Crys.
Weszliśmy do środka... nastała ciemność, a potem zrobiło się jasno, że
aż miło. Była trawa, kwiaty... ale po piasku ani śladu. Miły dotyk...
postawić tak łapy na trawie po wędrówce przez pustynię. Do Deserta
podeszła jakaś śnieżno biała wadera z fioletowym podbrzuszem i kropkami
pod oczami. Miała na szyi niebieską chustę i oczy błękitne jak niebo. W
blasku słońca można też było dostrzec że lewą przednią łapę ma do połowy
jasno szarą, tak samo jak lewe ucho.
- Witaj kochanie. - powiedziała do Alfy.
- Witaj Asper
- O, mamy gości. - powiedziała z uśmiechem. - A skądście przybyli?
- Z Watahy Srebrnego Chabra.
- Am... kojarzę...
- To nasi sąsiedzi. - powiedział Alfa.
- A no tak. - stwierdziła z uśmiechem Asper. - Ja muszę iść szkolić
uczniów. Potem się zobaczymy. Chyba że padniecie na lekcje. -
stwierdziła z uśmiechem i odeszła.
Przyznam.. miła, wiecznie uśmiechnięta wadera.
- Dobrze, jutro was oprowadzę, a jak na razie to zaprowadzę was do jaskini w której spędzicie najbliższe noce.
Jak powiedział tak też się stało. Mi trafiła się skromna jaskinia.
Okazało się że będę już dzielił z Amigo i Amatorem. Potem ktoś przyniósł
trochę żarcia. Smaczne było. Potem nastała noc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz