- Nie mamy się czego obawiać! - krzyknął Teler bojowo - on jest jeden, a my...
- U nas ludzi mnogo! - usłyszeliśmy z zewnątrz. Do jaskini zajrzał Andrei - zdravstwujcie!
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy chórem.
- Towarzyszu Hiacyncie!
- Tak? - Hiacynt z niepokojem spojrzał na Andreia.
- Namierzyliśmy wroga.
- Co?! Jest na terenach watahy?!
- Tak. Jutro ma zaatakować.
- Przecież wyraźnie ustalone było że ma to nastąpić najszybciej za dwa dni...
- Zmienił plany.
- Czekamy do jutra! Rozalko...?
Nagle nogi ugięły się pode mną i osunęłam się na ziemię. Zaczęło kręcić mi się w głowie i poczułam przeszywający ból. Teler skoczył ku mnie...
< Jenny? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz