- Na prawdę? - spytałem, nie sądziłem że pójdzie tak łatwo
- Na prawdę - przytaknął Hiacynt.
- To dziękuję... i do zobaczenia. - powiedziałem i wyszedłem zanim Hiacynt lub Gaja zdążyli powiedzieć cokolwiek.
A więc... w drogę.
Nie poszedłem ani się spakować, ani się pożegnać z innymi tylko po
prostu poszedłem przed siebie, nie patrzałem w tył, bo po co? Wszedłem w
gęsty las i powędrowałem... tam gdzie jeszcze w życiu nie byłem. Skąd
wiem? Tak na prawdę nie wiem, tylko miałem takie przeczucie, bo las
wydawał się nie mieć końca, wszystkie drzewa wydawały się takie same,
wszystkie krzaki miały takie same liście, wszystkie korzenie wystawiały
równie wysoko z ziemi... czas ciągnął się w nieskończoność, a gęste
korony drzew przysłaniały niebo więc nawet nie wiedziałem kiedy zapadła
noc... więc ugościłem się w tym... majestatycznym lesie w tedy kiedy
poczułem senność...
< C.D.N. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz