Następnego dnia byłam zdrowa, Gaja mnie uleczyła nie m. ałam już żadnych zadrapań. Moje ciało tryskało energią, a dzisiejszy dzień temu nawet sprzyjał.Słoneczko świeciło wysoko w górze było jakieś 27 stopni udałam się nad różany wodospad nigdy tam nie byłam. Podobno można tam było zasnąć topiąc się w marzeniach.Położyłam się na jednej ze skał, mieli racje to jest prawdziwa oaza spokoju, wiatr wiał umiarkowanie liście tańczyły, żeby zaraz potem opaść w dół. Tak samo było z płatkami róż zapach tych kwiatów lekko mnie oszołomił. Usłyszałam szmer za sobą, wstałam obracając się błyskawicznie. Na przeciwko mnie stał Lenek.
- Witaj... - zaczął nieśmiało. Miał chyba świadomość tego, że wyrwał mnie z zamyślenia - przyszedłem... przyszedłem zobaczyć jak się czujesz.
- Miło z twojej strony - Uśmiechnęłam się jak widzisz wszystko gra. Moge już normalnie chodzić.
- Nic cię nie boli? Oj, to doobrze - westchnął
- Wszystko okey fachowcy się mną zajeli, -przysiadlam na ziemi.
- Mam nadzieję - uśmiechnął się Lenek
- A jak tam u ciebie - zapytałam.
- Wszystko dobrze. Ale... Mundek nie czuje się najlepiej. Z tym, że to chyba psychiczne. Popadł w depresję, znaczy
- Ojej - moje oczy wyraziły smutek - Można mu jakoś pomóc?.
- Nie wiem. Dziś rano odwiedziłem go w jaskini u Murki - mojej siostry. Załamał się i ona też nie wie co z tym zrobić - Lenek pokręcił głową - chociaż zawsze można próbować go pocieszyć. Ciekawe, co się stało
- Biedny - usłyszałam jakiś szmer Wstałam,dobiegal z krzaków słyszałam jakby warczenie.
Nagle, dało się słyszeć bardzo głośny pisk. Lenek podbiegł do krzewów i bez namysłu rzucił się na nie...
Po chwili Lenek i jakiś czarny wilk wyskoczyli z krzaków. Basior wylądował na plecach, za to drugi przyciskał go do ziemi. Musiałam jakoś pomóc. Zanim intruz zorientowal się o co chodzi skoczyłam na niego powalając go na ziemie,jednocześnie zrzucając z Lenka
- Co... kto to jest?! - krzyknął Lenek.
- Nie mam poję...
- Jestem waszym najgorszym koszmarem - powiedział patrząc w moje oczy - No hej dziuniu chcesz się zabawić ?
- Chciałbyś - zeszłam z niego szłam do Lenka, ale ten zastąpił mi drogę.
- ej no nie bądź taka chodź zabawimy się zostaw tego stróżyka. - Mruknął zalotnie podchodząc do mnie.
- Spadaj - zaczęłam się cofać
- Stróżykia?! Dziuniu?!! - Lenek wydawał się być coraz bardziej rozsierdzony. Gdyby mógł, to zapewne by wczerwieniał. Krew się w nim zagotowała - obym wdał się w ojca...
- Czemuż to? - obcy basior uśmiechnął się z politowaniem.
- Bo do mojej mamy też kiedyś zalecał się obcy...
- Ta Historia odmieniła moje życie - Zaśmiał się i podszedł do mnie jeszcze o parę kroków.Byłam na krawędzi wodospadu.
- Jeszcze się bratku pośmiejesz... - mruknął Lenek. Potem cofnął się parę kroków i znienacka rzucił się wprost na czarnego wilczura.
-Jak śmiesz mnie atakować - wilk wyślizgnął się z ego uścisku.
- Ja?! Jak ty śmiesz nawet myśleć o takim znieważeniu tej panienki!
- Proszę proszę mamy rycerza w ślniącej zbroi. - Spojrzał na niego.
- Ty szczeniaku! Drwisz ze mnie... - Lenek wyglądał jak furia wcielona.
- Jak bym śmiał - Czarny zaczął okrążać Lenka. - Bronisz jej jak lew. - Spoglądał na niego.
Ten, nic nie mówiąc, obnażył rząd białych zębów i przyglądał się uważnie napastnikowi.
Słuchałam uważnie, wszystkiego co ten czarny mówił nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Amy jest ładną waderą prawda - Wyszczerzył kły w uśmiechu
Po coś tu przybył? - wysyczał Lenek. Nagle, ni stąd ni zowąd, "czarny" skoczył na Lenka, zwalając go z nóg. Potem, stało się coś jeszcze mniej oczekiwanego: Na napastnika, rzucił się... Mundus! Spadł na "Czarnego", niczym z nieba. Walka trwała przez chwilę. Lenek, razem z Mundusem, długo mieli przewagę, jednak, czarnuch jakąś niesamowitą i niepodobną do wilka siłą, uderzył w Lenka odrzucając go dwa metry dale, a Mundusa chwycił za szyję (jak wiadomo długą i giętką) i przycisnął do drzewa.
- Na kilometr będzie słychać jak umierasz... - mruknął i już miał wbiś w Mundusa kły, gdy nagle...
Zaatakowała go Amy,nie spodziewał się tego ruchu z jej strony. Odepchnęła go od Mundusa ten upadł na ziemie. Wadera zasłoniła go własnym ciałem, kiedy intruz chciał go zaatakować ta odpierała jego ataki.
- No tak teraz wiem czemu cię uwiodła, ta jej zawziętość wola walki. Czyste serce i wiele innych czynników ,ale nie bd ich wymieniał bo nie dobrze mi się robi na samą myśl.
- Co ty pierniczysz... weź wyjdź bo zaraz serio się wnerwię...
- Ooo nasza kicia będzie się złościć. - Szedł w stronę Lenka doskoczyłam do nich w sekundę i zastawiłam czarnemu drogę zasłaniając leżącego basiora.
- Zabieraj się stąd...
Wilczur bynajmniej nie zamierzał zastosować się do jej prośby...
Lenek wstał i chwiejnym krokiem podszedł do "Czarnego."
- Daruj sobie... - Odepchnął go jednym ruchem.
- Gdybyś był trochę podobny do Lenka to może byś sobie jakąś wadere znalazł
- Ja jestem 10 razy lepszy niż on ! - Zamachnął się łapą uderzył mnie w pysk odleciałam na parę metrów do tyłu straciłam przytomność,.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz