- Naprawdę? - Jenny zapytała z uśmiechem, w taki sposób, jakby była świadoma tego co powiedziałem przed chwilą.
- Ba! - przytaknąłem - teraz ten "szpieg towarzysz" będzie obchodził cię i Kelssie z daleka.
- Mam taką nadzieję - westchnęła Jenny, jakby się czegoś obawiała.
- Nie martw się. Teraz Mundek za nic w świecie nie tknął by palcem Kelssie, nie ważne jakiej zniewagi by doznał. Jeszcze jedno... - teraz, ściszyłem głos i zapytałem tajemniczo (najpierw upewniając się, czy nie widać nigdzie modrych piórek) - Mundus gdzieś tu jest. Nigdy nie odchodzi daleko. Być może, że słyszy każde nasze słowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz