Mokry
i zrezygnowany poddałem się. Następnego dnia poszedłem do mojego przyjaciela,
wilka z watahy oddalonej od WSC o około 120 km. Poznałem Go zanim dotarłem do
WSC, gdy jeszcze byłem szczenięciem. Chciałem choć na chwilę zapełnić pustkę
która była w moim sercu.
-
Witaj, Kanosiu! – krzyknąłem na widok przyjaciela
-
Witaj Telerku! – odpowiedział mi Kanos - I jak ci się żyje? Ja tam twoja
Rozalka?
-
Już nie moja… - wzruszyłem ramionami.
-
Coś się stało?
-
Tak… znaczy nie. Pomagałem siostrze Rozalki upolować jelenia. Rozalka to
zobaczyła i uważa że ją zdradziłem. Chciałem jakoś wszystko naprawić… poszedłem
pod jej jaskinię i przeczytałem poemat, to oblała mnie wodą deszczową…
-
To cię urządziła… klępa jedna – zaśmiał się . Słysząc co Kanos powiedział o Rozalce, rzuciłem się na
niego i warknąłem:
-
Powiedz to jeszcze raz, a zęby będziesz z ziemi zbierał!
-
No dobrze, dobrze… - powiedział niepewnie Kanos. Następnie spojrzał na mnie
podejrzliwie, uśmiechnął się i powiedział – Tobie chyba jednak troszkę na niej
zależy, co?
-
No… - zawahałem się – już sam nie wiem… nawet gdyby mi zależało to Rozalka mnie
nie kocha.
-
Może spróbuj jeszcze raz…
Podniosłem
wzrok. Płomyczek nadziei zatlił się w moim sercu – Tak, tak zrobię! Może mi
jeszcze wybaczy...?
-
Więc idź do niej i wpadaj jeszcze czasem...
~~
Nazajutrz ~~
Cały
dzień siedziałem pod jaskinią Narcyza i Samanty. Podobno Rozalka miała nocować
dziś w domu rodzinnym. W końcu przyszła do jaskini, jednak nie chciała ze mną rozmawiać.
Weszła do groty, nie zamieniwszy ze mną słowa.
-
Zostanę tu, dopóki nie porozmawiamy spokojnie! Nawet gdyby to miało trwać
wieki!!
~~
Nazajutrz ~~
Z
jaskini wyszła właśnie mama Rozalki- Samanta. Zobaczywszy mnie na wpół żywego,
ze szronem na sierści, mokrego, i trzęsącego się z zimna krzyknęła:
-
O mój Boże!
-
Dz… dzieeńdobry… - zacząłem
-
Ile ty tu już siedzisz? – zapytała zaniepokojona
-
Od… wczoraj…
- O nie… Przecież dzisiaj w
nocy było jakieś 20° poniżej zera! Padał śnieg z deszczem… idziemy do medyka!
- Jaa… czekam na Rozalkę… musimy porozmawiać…
- To polecenie służbowe! Natychmiast!
~~u medyka(Loli)~~
- Witaj Lolu – Przywitała się Samanta
- Witaj Samanto – odpowiedziała Lola
- Dzień dobry… - powiedziałem
- Czy mam go zbadać? – Lola wskazała na mnie łapą
- Tak – Samanta pokiwała głową – całą noc siedział pod naszą
jaskinią czekając na Rozalkę…
- Dobrze że nie zamarzł – powiedziała Lola – w takich warunkach
bardzo trudno jest przeżyć. Ma silny organizm.
Po wizycie u medyka wróciłem do jaskini. Straciłem nadzieję że
Rozalka kiedyś jeszcze na mnie spojrzy. Myliłem się jednak. Wieczorem wpadła do
mojej jaskini jak huragan, doskoczyła do mnie i krzyknęła:
- Teler?!
- Teler... – pokiwałem głową słabo
<Rozalko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz