Dziś wstałem tak, jak zawsze, czyli razem ze wschodem słońca. Poszłem coś upolować na śniadanie. Po polowaniu, jak zawsze poszedłem się napić wody z jeziora i trochę poćwiczyć swoje moce wody, lodu i mroku. Trenowałem do późnego popołudnia (około godz. 17:00) i poszedłem się przejść przez las. Tam spotkałem Alicję.
- Cześć Alicjo. - powiedziałem do niej.
- Proszę, mów mi Alcia.
- Dobrze Alicjo... - nie skończyłem, bo poptrzała na mnie jakoś dziwnie. - ups. Ali... - prawie znów powiedziałem Alicjo, ale sobie przypomniałem. - Alciu. Raczej wolę mówić Alcjo. Nie lubię zdrobnień.
- Niech ci będzie. - powiedziała i nastała niezręczna chwila ciszy.
- Może coś upolujemy? - spytałem, aby przerwać ciszę.
<Alicjo, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz