Sufit nad nami drżał.
- Chyba już wiem jaki... - powiedziałam, patrząc się do góry. Wielki stalaktyt* powoli odrywał się od sufitu. Zupełnie jak w moim śnie!** Stałam jak sparaliżowana.
Stalaktyt już spadał. Teler skoczył, odepchnął mnie i Rozalkę i sam stał teraz pod spadającym soplem. Sopel spadł...
Wzniosło się mnóstwo kurzu, nawet nie widziałam własnego nosa.
- Teler!!! - ryknęła Rozalka i rzuciła się do przodu.
Z pyłu wyłonił się Teler. Kulał, ale oprócz tego był cały i zdrowy.
- O Boże, co ci się stało?! - krzyknęła Rozalka.
- To nic... Zwykłe zwichnięcie... Ale ważne, że wam się nic nie stało...
- Mogłeś już nie żyć! O Boże, Teler! - Zawyła Rozalka i gorąco go pocałowała...
<Teler?>
* Stalaktyt - Sopel, zwisający z sufitu jaskini. Oto stalaktyty:
** Patrz opowiadanie pt.: "Osobliwy spacer"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz