sobota, 27 marca 2021

Od Valo CD C6 - "Wilcze Serce"

Valo bywała cierpliwa. Teraz jedynie obrzucała mniejszego basiora spojrzeniem godnym politowania. Dlaczego więc właściwie go goniła? Nie miała w pierwszej chwili takiego zamiaru. Widocznie przeraził się jej wyglądu jak większość osób, które do tej pory przelotnie poznała. Jednak kiedy jego małe łapy zerwały się do biegu w śniegu jej uważne oko dostrzegło, mały, błyszczący się w wiosennie przygrzewającym słońcu metalowy kawałek…czegoś? Widząc jak odbiegający w dali wilk mieni się srebrnym, metalicznym połyskiem wysnuła myśl że to jego i może się mu przydać. Zawołała za nim, przyspieszył… Dalego pogoniła za nim.
Teraz za to skończyła patrząc się na to nieszczęsne stworzenie tak bojące się jej masywności. Była przy tym ciekawa czy pomylił ją z niedźwiedziem? Zdarzało się to dość często i nikomu nie miała tego za złe.

-Stój tam gdzie stoisz bo strzelę!- zagroził jej wilk. Nie rozumiała z czego mógłby strzelić, ale zastygła spinając pod futrem każdy mięsień jaki była w stanie. Zmierzyła go ponownie swoim czerwonym, spokojnym spojrzeniem i uniosła nieco głowę. Niewiele to dało. Wilk dalej panicznie rozglądał się za drogą ucieczki.

-Woda niezbyt dobrze zrobi ci na metalowe części- odezwała się po chwilce ciszy. Wilk obrzucił ją jednoznacznym spojrzeniem, dając jej znać że doskonale to wie. Valo mruknęła w odpowiedzi rozbawiona tym grymasem, jednak zabrzmiało to bardziej jakby burza przetoczyła się przez jej ciało. Chwilę stali w ciszy. On zbity z tropu, dalej przestraszony i w bojowej pozycji, a ona zamyślona o powodzie który zmusił ją do biegu. Przez to zamieszanie kompletnie zapomniała o metalowej cząsteczce jaką znalazła w śniegu, która aktualnie niezbyt przyjemnie wbijała jej się między palce w łapie gdzie ją schowała. Tak więc uniosła swoją potężną broń, a basior podskoczył niespokojnie. Ciche 'chrup' doszło do ich uszu i kawałek skarpy za wilkiem osunął się. Ten skoczył w przód czując jak jego tylne łapy ciągną go w dół, prosto do lodowatej wody. I od nieszczęsnego umoczenia się wyrwały go silne szczęki zaciskające się na jego karku i jak szczenię przenoszące go z dala od skarpy gdzie został odłożony na śnieg

-Musisz na siebie trochę uważać- mruknęła Valo wystawiając łapę z małym, połyskującym kawałkiem metalu przed jego nos. - W przeciwnym razie zamokniesz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz