poniedziałek, 8 marca 2021

Od Kary – ”Rezerwat” cz. 11

W poprzedniej części:

Nasi główni bohaterowie żyją na pięknej wyspie, odgrodzonej od reszty świata kilometrami morskiej toni. Ich życie usłane jest problemami. W ciągu ostatnich dziecięciu części tej serii, dowiedzieliśmy się, że wyspa monitorowana jest przez grupę ludzi, którzy eksperymentują na żyjących tam wilkach w przeróżny sposób. Coroczne porwania, wymazywanie pamięci, susze lub brak pożywienia to tylko część problemów z którymi zmagają się mieszkańcy wyspy, choć żadne z nich nawet nie ma pojęcia dlaczego tak się dzieję.

W momencie gdy nasza para, Karou i Magnus, dowiadują się o swoich mocach, dostrzegają, że ich cudowna kompatybilność i dopasowanie, wcale nie są takie idealne. Karou zaczyna się zmieniać co powoduje pomiędzy nimi spięcia, kłótnie, a chęć wadery do wyrwania się z wyspy prawie doprowadza do rozpadu ich kruchego związku. Niestety żadne z nich nie miało pojęcia o ogromnej ingerencji ludzi w zmianę zachowania rudej wadery i w pojawienie się jej psychicznych, kontrolujących mocy.

Po pewnym czasie, za sprawą zajścia w ciążę, wadera zmieniła ponownie swoje zachowanie. Wszystko wróciło do normy jak za sprawą magicznej różdżki, nie było już mowy o opuszczaniu wyspy, dla wadery znowu najważniejsza stała się rodzina. Niestety, gdy wszystko szło już we właściwym kierunku, pojawił się nieznany nikomu basior, który oczerniając ukochaną Magnusa zasłużył sobie na przepędzenie i interwencje samego zainteresowanego. Nikt jednak nie przewidział, że przed samą ucieczką, intruz postanowi zadać jeszcze jeden ostateczny cios, który obrócił życie niebieskiego basiora o 180 stopni…

Śmierć Karou i ich dwóch szczeniaków wstrząsnął basiorem do tego stopnia, że zajęcie się jedyną ocalałą córką, przerosło jego możliwości. Zanim więc do reszty pogrążył się w rozpaczy, oddał córkę na wychowanie swojej matce, przestrzegając ją, żeby nigdy nie wyjawiła jej prawdy o prawdziwym pochodzeniu. Mała Kara, kopia jej rodzonej matki, żyła więc w przeświadczeniu, że jej ojciec to także ojciec Magnusa, a matka zostawiła ją zaraz po urodzeniu. Miała nigdy nie dowiedzieć się, że jej brat, to tak naprawdę jej ojciec.

Część II naszej historii:

Słowa, które chciałbym Ci powiedzieć

Duszę w sobie od zeszłego lata

Nigdy pewnie tego Ci nie powiem

Że czułem coś po wielu, wielu latach

Mój starszy brat znowu śpiewał tą swoją dziwną piosenkę. Leżał w kącie jaskini, zwinięty w kulkę, z zamkniętymi mocno oczami, jakby wszystko dookoła było niemożliwe do oglądania. Matka, a raczej przyszywana matka, tłumaczyła mi coś, że Magnus stracił kogoś ważnego i nadal był pogrążony w żałobie, ale ja nie do końca to rozumiałam. Wszystkie inne szczeniaki miały fajne rodzeństwo, które bawiło się z nimi nawet jeśli było starsze. A on? Nic tylko leżał i leżał, nucąc bądź śpiewając tą swoją piosenkę. Nawet jedzenie ledwo co tykał. Mama mówiła, że jeszcze niedawno był jednym z najsilniejszych basiorów. Teraz był raczej chudy, szary, wymęczony. Patrząc na niego nie mogłam uwierzyć, że kiedyś był silny. Miałam ledwo trzy miesiące, ale mogłam zobaczyć różnice pomiędzy silnym basiorem, a umęczonym basiorem. Magnus zdecydowanie należał do tego drugiego rodzaju.

Kosmiczne energie, Kosmosy

Wysyłam do Ciebie marzenia

Na Twoją planetę, daleko

Już leci do Ciebie meteor

Westchnęłam, będąc po raz kolejny rozczarowaną. Dlaczego nie mogłam mieć normalnego brata? Chciałam, żeby pokazał mi jak działa jego moc, żeby ze mną polował i zwiedzał watahę. Matka nie miała na to czasu, jednocześnie nie pozwalając mi się oddalać dalej niż na pięćset metrów. Wszyscy dorośli byli jacyś dziwni, niektórzy patrzyli się na mnie uważnie, jak tylko się gdzieś pojawiałam, słyszałam nasilające się szepty. Inne szczeniaki były zgryźliwe lub mnie omijały, choć nie wiedziałam dlaczego. Podchodziłam do nich nie raz, chcąc się bawić lub zapoznać. Byłam albo ignorowana, albo słyszałam szybkie wymówki, że przecież muszą już iść i nie mają czasu na zabawę. Dobrze, że miałam jeszcze Malfoya, który jako jedyny znosił moje nachodzenie. Z resztą nie miał nic więcej do roboty, odkąd zaczął kuleć na tylną łapę i polowania przestały być jego głównym zajęciem w ciągu dnia. Malfoy opowiadał mi o przeszłości Magnusa, ale mało co rozumiałam z jego słów. Nie pytałam też o ich znaczenie, bo wiedziałam, że wtedy basior ucichnie i więcej się nie odezwie. A ja lubiłam jego głos, był miłą odmianą od głosu przyszywanej matki, która mimo że mnie kochała, to ledwo mogła się mną poprawnie zajmować.

- Ta piosenka, którą tak śpiewa, była ich piosenką. – powiedział kiedyś Malfoy, gdy bawiłam się przed jaskinią. Basior czasem przychodził, żeby napić się na świeżym powietrzu. Pił coś mocnego, wiedziałam po zapachu, bo smaku przecież jeszcze nie znałam. – Często ją śpiewali jak byli mali… śpiewał ją też jak umierała w jego ramionach. – basior patrzył na mnie uważnie, a ja biegałam w kółko, starając się złapać motyla, który latał wokół nas od pewnego czasu. Informacje, które przekazywał mi Malfoy wlatywały i od razu wylatywały z mojej głowy. Pewnie nawet jakbym chciała to nie byłabym w stanie tego zapamiętać.

- Wyglądasz zupełnie jak ona. – jego słowa doszły do moich uszu i sprawiły, że spojrzałam na niego, doskonale rozumiejąc jego słowa.

- Jak to? – spytałam, spuszczając z oczu motyla, który korzystając z okazji odleciał, uciekając od polujących na niego wilków. Malfoy świdrował mnie wzrokiem, jakby chciał zobaczyć we mnie coś więcej niż tylko kilku miesięcznego szczeniaka. Jego pysk nie otworzył się już do mnie tego dnia ani razu, ale oczy nadal skupiały się na każdym moim kroku jakby szukał we mnie czegoś ze swojej przeszłości. W jego wzroku można było zobaczyć jednocześnie miłość, smutek i wściekłość, mieszające się w przedziwnym koktajlu, którego dziecko nie potrafiłoby przejrzeć. Malfoy później już do mnie nie przychodził, choć ja nie wiedziałam dlaczego. Z resztą lepiej mi się żyło jak nie znałam powodu.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz