Zimowa pogoda stała się dla C6 największym utrapieniem, od kiedy na dobre pożegnał się z domem z zawsze aktywnym centralnym ogrzewaniem, szczelnymi drzwiami i oknami oraz gorącą wodą czekającą na ciebie w każdym kranie. Pilnowanie, by ogień nie zgasł przez noc było wykańczającym zajęciem, tym bardziej, że zimowe noce mogą się dłużyć niemiłosiernie. Jego metalowe części źle współgrały z niską temperaturą, a największym trudem było je bez przerwy ogrzewać, by nie odmrozić sobie reszty ciała. Musiał też bardzo uważać, by się nie zmoczyć na mrozie, bo możliwe, że już by się stamtąd nie ruszył. Tak więc większość zimy myślał nad tym, jakby tu umilić sobie codzienność, jednak nad wszystkimi jego skomplikowanymi pomysłami wygrała stara, najprostsza metoda- ciepłe ubrania (głównie dlatego, że jest szybsza, od budowania szczelnego włazu do jaskini czy pieca na węgiel). C6 nie miał jeszcze sprecyzowanego planu, jak takie skarby mógłby pozyskać, jednak pierwszym pomysłem było poszukanie czegoś w pobliskim miasteczku. Polowanie teraz na skórę niedźwiedzia w pojedynkę mogłoby się źle skończyć.
O świcie cyborg rozgrzał wszystkie swoje części przy ognisku jak tylko mógł, po czym ruszył żwawo na eskapadę. Pytając o lokalizację wsi, dowiedział się tyle, że znajduje się ona tuż za rzeką, więc to jej najbardziej wypatrywał. Jednak zanim do jego uszu dotarł pożądany szum wody, pod łapami zauważył ślady. Nie były to zwyczajne, wilcze ślady, były na nie zdecydowanie za duże. C6 zaniepokoił się, ślady wyglądały na świeże. Jaka wielka bestia przechodziła tu niedawno? Czyżby wykrakał niedźwiedzia? Myślał, że wszystkie teraz zimują, ale, o zgrozo, podobno niektóre z nich wybudzają się przedwcześnie. Właściwie to nie tak przedwcześnie, chociaż wczesna wiosna nie wita teraz najcieplej. Ostatnie, czego teraz chciał, to nadziać się prosto w łapy ogromnego wilkojada. Tym gorzej, jeśli to niedźwiedzica, bo te zawsze chodzą z młodymi. Basior szedł jednak dalej, lekko spięty. Wplątał się w gęstwiny, a gdy zobaczył, co czeka na niego na końcu zarośli, stanął jak wryty. ,,Niedźwiedź”- zaklął w myślach. Ogromny, włochaty zwierz pożerał właśnie jakąś kupkę sierści, opryskując śnieg świeżą krwią. C6 przełknął ślinę i zamarł, licząc w duchu, że niedźwiedź sobie pójdzie. Ten jednak spojrzał w jego kierunku, a basior z zaskoczenia wstrzymał oddech. Ten, słysząc to, cały się zjeżył i warknął na niego ostrzegawczo.
- Wyjdź.- Głos zwierza był głęboki, ale przypominał bardziej brzmienie samicy niż samca.
C6 nie myślał się ruszyć, jego tchórzliwość trzymała go w krzakach. ,,Zabije mnie i zje, jak nic!”. Spojrzał w tył, szacując szansę ucieczki. Może gęste drzewa spowolnią niedźwiedzicę na tyle, że ujdzie z życiem? Zresztą co miał do stracenia.
Zerwał się do biegu, słysząc za sobą ryk wściekłości. Nie czuł się dobrym sprinterem, ale adrenalina dodawała mu sił. Slalom między słupami świerków spowodował, że donośne kroki bestii zaczęły cichnąć. C6 biegł dalej, nie myśląc się zatrzymywać, jednak w pewnym momencie grunt nagle uciekł basiorowi spod nóg. Cofnął się i ledwo co uchronił się od upadku z wysokości. Stał na krawędzi niskiego urwiska, z którego po jego lewej spływał wodospad. Najwyraźniej dotarł nad rzekę, o ironio. Jego upragniony cel i kozi róg jednocześnie. Odwrócił się powoli, by zobaczyć, jak wielki bury kształt wychodzi spomiędzy drzew. Zerkał to na wodospad, to na niedźwiedzicę, szacując, co jest lepszym rodzajem śmierci. Lodowata woda, czy rozszarpanie. Przyparty do muru, aktywował działka soniczne i wycelował w jej pysk. ,,Przecież jestem zbyt cenny, by umierać!", ta myśl dodawała mu otuchy i brawury.
- Stój tam gdzie stoisz, bo strzelę!- Krzyknął.
Może by strzelił bez ostrzeżenia? To futro wydawało się naprawdę ciepłe.
(Valo?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz