Spojrzał jeszcze za siebie. Jego uszy opadły nieco. Może i Pandora miała rację. Jednak czy oni sami nie przypominali ludzi. Bez swoich mocy i kłów byli jak oni. Używali ich jako narzędzi, które otrzymali od natury tak jak ludzie tworzyli swoje własne aby jeść, pracować i bronić się. Dlaczego więc i wilki nie są uznawane przez nią za słabe. Pozbawieni swoich mocy oboje czuli by się niekomfortowo. Delta westchnął przykładając nos do topniejącego powolutku śniegu. Nie wypowiedział swoich myśli na głos. Jedynie odrzucił metalową kulę w martwe jeszcze krzaki. Mętnym spojrzeniem powiódł po otoczeniu i zawrócił kilkoma susami doganiając Pandorę, która była już w wyraźnym nastroju na szybką podróż.
Milczenie wypełniało powietrze przez długie godziny. Świat nadal pozostawał zbitkiem martwej kory i zbliżającej się ciemności. Słońce rzucało coraz dłuższe cienie przyprawiając Deltę o ponury nastrój. Temperatura ponownie spadła, a mroźne wiosenne powietrze wtargnęło do jego pyska wylatując wraz z małą chmurką oddechu. Szli ramię w ramię. Delta nie odczuwał skutków tak długiej podróży. Jego ciało pamiętało jeszcze czasy kiedy przebijał się przez gorące piaski śmiertelnej pustyni, lub przepływał rwące rzeki stając się walczyć z nurtem. Wielodniowe wyprawy bez zatrzymania, snu, jedzenia. To wszystko wyrzeźbiło jego nadal nienagnaną wytrzymałość. Nie wiedział jednak ile w stanie była wytrzymać Pandora. Postanowił się tym nie przejmować. Jej ranom już nic nie było, mogła spokojnie podróżować dopóki nie poczuje znużenia.
Ich łapy przemierzały już spory kawał drogi. Granica była już niedaleko, może pół dnia, może niecałe 6 godzin. Delta do końca nie wiedział, ale zapachy wrogiej watahy stawały się coraz to wyraźniejsze. Nadal były mętne i mieszające się z nocnym powietrzem, jednak już były. Delta nieświadomi przyspieszył kroku wyprzedzając nieco waderę. Musieli zdążyć przez świtem, aby bezpiecznie pod osłoną nocy wtargnąć za granice swojego bezpiecznego domu. Zniżył pysk do ziemi, zmniejszył się w sobie, zacieśnił mięśnie i szedł dalej. To sprawiło że teraz Pandora musiała nadążać za nim, który zgrabnie prześlizgiwał się pod krzakami już nie zważając na wydeptane ścieżki. Bezpieczniej było wejść od dzikiej strony lasu, zakryci cieniami drzew i płaszczem mroku. Kątem oka widział jak furto Pandory nieco pląta się w krzaki kiedy podąża zaraz za nim. On sam miał już kilka gałęzi w sierści ale nie przejął się tym. Ważniejsze było dotrzeć tam przed słońcem. Dlatego tempo zwiększył jeszcze bardziej, tak aby iść maksymalnie szybko przy jak najmniejszym zużyciu energii, potrzebnej im na potem. Na nieszczęście nie zapowiadało się aby krzaki ustąpiły spomiędzy drzew na ich drodze. Dlatego nieustanne unikanie całkowitego zaplątania się w nie i łamania gałęzi nieco ich spowalniało.
Na szczęście wyrwali się z tego koszmaru zaraz przy granicy. Delta z pełną czujnością przyłożył nos do ziemi i zawęszył. Zapachy były wyraźne jednak oddalające się. Wilki z patrolu przeszły tędy godziny przed nimi. Było bezpiecznie.
Granicę przekroczyli zgrabnie wbijając się w lasy wrogiej watahy z łatwością. Teraz pozostało tylko przebyć kolejne wiele dni w góry, aby dopaść w swoje łapska tego nieszczęsnego kwiatka.
-Ile dni jesteś w stanie iść bez zatrzymywania się?- spytał Delta. - A ile biec? - odwrócił się do niej mierząc ją poważnym spojrzeniem. Na swoje mięśnie, już po może 2 dniowej rozgrzewce był w stanie powiedzieć że tydzień by mu nie zaszkodził, pomieszany pół na pół biegiem i truchtem.
<Pandora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz