Kolejne uderzenia były coraz mocniejsze. Zacisnąłem pysk, z gardła wyciskając tylko nic nie znaczący w obliczu tak nagłego zagrożenia cień rachitycznego pisku.
Koziołek czy dwa później, wylądowałem wreszcie bezpiecznie w trawie, dwukrotnie zachłysnąwszy się chłodną ławicą cząsteczek własnego oddechu, czując, jak gdyby miał być to ostatni, jakbym już nigdy więcej nie miał podnieść się z ziemi i stanąć na czterech nogach; wyciągnąłem w górę przednie łapy i złapałem jeszcze trzecią część powietrza, uciekającą mi zbyt powoli, by zdołać wyszarpnąć z piersi serce, odwrócić się, wkłuć między żebra powyginany drut, chwycić za ręce moje życie, podnieść je, zmieszane z pyłem i szronem leżącym na trawie, zabrać za sobą, ciało pozostawiając na przegnicie w ziemi, jak setki tysięcy ziaren piasku, z którymi już niebawem miało stać się jednością. O nie, wszak byłem silniejszy, niż lita skała, uchwyciłem je mocno i nie puściłem.
Wszystko to trwało raptem kilka sekund.
- Mitriall, Mitriall, co się stało, co się dzieje?! - Nie, koniec końców nie wypowiedziałem ani jednego z tych słów. Zdechły ściśnięte w wątłym przełyku szamoczącym się pod naporem siebie samego.
- Prze... Przepraszam... - szepnąłem bezładnie, sam nie wiedząc, po co, gdy wilczyca odsunęła się na bezpieczną odległość, a ja mogłem zacząć porządkować swoje ciało i umysł po doznanym chwilę wcześniej uszczerbku. Mój wzrok jednak przepłynął po mnie samym tylko pobieżną falą, by bezwładnie polecieć w górę, a potem spocząć na czarnej kropce, źrenicy wadery. Stała naprzeciw mnie, zupełnie nieczytelna. Przełknąłem ślinę, bo na moje nieszczęsne oczy czekał już kolejny obraz, wyskrobane na śniegu kilka słów. No dobrze, poczekajmy zatem i zobaczymy, pomyślałem. Wyskoczyć na chwilę z własnej duszy, żeby tylko dać komuś do zrozumienia, że wcale się jej nie miało? Nie potrafiłem zrozumieć pewnych rzeczy, nie chciałem dawać dowodów swojej płycizny, czy była ona mną całym, czy tylko nade mną lub we mnie pokrywką, jak lód, w zimie skuwający jezioro. Albo świeży piach gnijące ciało.
W milczeniu popatrzyłem na Mitriall. Patrzyłem i czekałem, nie spodziewając się już po sobie samym żadnej choć krztynę inteligentniejszej reakcji.
"Jeszcze się zobaczymy
~ Ciri"
< Espoir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz