wtorek, 9 marca 2021

Od Ruki CD Porzeczki - ''A z wami to da się w ogóle pobawić?''

Nim Ruka zdążyła zareagować, walczyła już z napierającą na nią lodowatą wodą, która paraliżowała mięśnie i zmysły. Poczuła palący ból w piersi, świadczący o braku powietrza, mimo to otworzyła szeroko oczy, szukając śladu swojej towarzyszki. Widziała opadający ciemny obiekt niedaleko siebie, jednak woda nie pozwalała jej wyostrzyć wzroku. Życie stanęło jej przed oczami, nie chciała jeszcze umierać, a już na pewno nie w taki sposób. Przez głupi wybryk. Zanim całkiem straciła przytomność z braku tlenu, poczuła jak obok niej coś rozdarło spokojną do tej pory toń i szarpnęło jej ciałem ku górze. Zapadła ciemność, głębsza niż ta, której doświadczyła, opadając bezwładnie na dno.
Przebudziła się gwałtownie, kaszląc i plując wodą. Rozejrzała się w panice, zastanawiając się czy to już piekło lub inne tego typu, metafizyczne miejsce, bo wiedziała, że do raju raczej wstępu nie miała. Jednak, gdy wzrok po paru chwilach się wyostrzył, dostrzegła, że los dał jej kolejną szansę. Leżała na mokrym śniegu, drżąc z zimna i wycieńczenia, ale jednak nadal żyła. Obok niej stały dwa nieznane jej wilki, wpatrujące się w nią z obawą.
- Całe szczęście! - zawołała z ulgą duża, czarno-biała wadera, której Ruka nigdy wcześniej nie widziała. Parskając lekko, spróbowała się podnieść, ale wyczerpana upadła z powrotem na ziemię.
- Nie podnoś się jeszcze – polecił biały basior z naciągniętą na oczy czapką. Przyglądał jej się z mieszaniną troski i irytacji.
- A Porzeczka? - wychrypiała wadera, szukając wzrokiem znajomej, z którą niefortunnie zaliczyła lodowatą kąpiel na krawędzi życia i śmierci. Jej wybawcy spojrzeli po sobie.
- Kto?

Czerwoną wilczycę wyłowiono po krótkiej chwili. Spędziła na dnie około dziesięciu minut, co powinno być dla niej zabójcze. Ruka przyglądała się rozpaczliwej akcji reanimacyjnej, do tego momentu wokół nich zdążył się zebrać całkiem pokaźny tłum gapiów. Nie znała imion żadnego z nich, oprócz Ry'a, basiora, który ją wyłowił. Obecnie on i jakaś wadera o płomiennym futrze, która przyszła niedawno, próbowali trzymać całe towarzystwo na dystans.

- Czy to poważne? - Ruka zaczepiła jednego z pomocników czarno-białej wadery, który uwijał się jak w ukropie wokół bezwładnego ciała Porzeczki.
- Nie możemy przywrócić funkcji życiowych. Ona nie oddycha – odparł, nie patrząc jej stronę. Coś w piersi morderczyni drgnęło i żałośnie zakwiliło. Nie czuła jeszcze żadnego powiązania emocjonalnego z nowo poznaną koleżanką, ale jednak...
- Może mogę jakoś pomóc...? - zwróciła się cicho do głównodowodzącej całym przedsięwzięciem, korzystając, że Ry i jego towarzyszka byli zajęci pacyfikacją jakiegoś wyjątkowo gorliwego i przerażonego jednocześnie basiora, który próbował podejść bliżej.
- Nie sądzę byś potrafiła – odpowiedziała, nieprzerwanie uciskając klatkę piersiową nieprzytomnej. - Nie mam w tym momencie dość siły, by użyć swojej mocy...
Ruka już miała odejść, gdy nagle z nową energią, lecz dalej trochę nieśmiało zawołała:
- Moją mocą jest prąd! Może mogłabym... - nie skończyła, gdy napotkała wypełnione przypływem nadziei spojrzenie błyszczących, fioletowych oczu.
- Umiesz ją dobrze kontrolować? - usłyszała rzeczowe pytanie. Kiwnęła głową pewnie, jednocześnie zaciskając łapę, wokół której pojawił się rozdygotany pierścień elektrycznej energii. Wilki kiwnęły głową i odsunęły się, dając jej dostęp do poszkodowanej.
- Spróbuj najpierw z napięciem pięciu tysięcy woltów. Tylko uważaj – przykazała jej medyczka, a przynajmniej takie stanowisko przyznała jej Ruka, widząc jej doświadczenie. Wadera odetchnęła i przyłożyła łapy do piersi Porzeczki, koncentrując energię w tym miejscu. Wszyscy zgromadzeni usłyszeli suchy trzask, po którym jednak nic się nie stało. Ciało pozostało martwe, a z tyłu dało się słyszeć zrozpaczone wycie.
- Spróbuj zwiększyć napięcie – poleciła drżącym głosem, stojąca wciąż przy niej wilczyca. Ruka wykonała polecenie i poczuła jak energia powoli z niej odpływa. Skupiła się jednak na ostatnim desperackim ruchu na jaki pozwoliło jej wycieńczenie organizmu. Zaraz po drugim strzale, po którym ciało topielicy poderwało się gwałtownie, upadła obok niej, tracąc przytomność.

Przebudziła się w nieznanym sobie miejscu. Było cicho i spokojnie, nie słyszała żadnych dźwięków, co sprawiło, że poczuła wszechogarniający niepokój. To tak wyglądają zaświaty? Podniosła łapy do pyska, oglądając je dokładnie ze wszystkich stron, po czym przesunęła nimi po miękkim futrze. Czyżby pozostawiono jej własne ciało?

- Wreszcie się obudziłaś – usłyszała dobiegający z oddali życzliwy głos. Obejrzała się zdezorientowana, szukając źródła dźwięku. Napotkała znajome fioletowe oczy. Mimo, że wadera stała tuż obok, miała wrażenie, że jest odległa, jakby nie należała do tego świata. Jej czarno-białe futro mieniło się w blasku zachodzącego słońca, które rozległym strumieniem wpadało do jaskini, w której leżała Ruka.
- Jestem w niebie? - wyszeptała strwożona pacjentka, niczego się tak nie bojąc jak wizji Sądu Ostatecznego. Medyczka uśmiechnęła uspokajająco.
- Na szczęście nie. Wyczerpało się nadmierne zużycie energii. Coś o tym wiem – odpowiedziała, a w jej tonie dało się słyszeć szczere zrozumienie. - Mam na imię Flora, nie zdążyłam ci się przedstawić. A także podziękować – skłoniła lekko głowę. Ruka popatrzyła na nią, nic nie rozumiejąc.
- Za co ty... Ale jak... - słowa więzły jej w gardle, nie mogąc sklecić się w ani jedno kształtne zdanie.
- Udało ci się. Porzeczka żyje – z tym zdaniem Flora zostawiła ją samą, ponieważ ktoś właśnie zawołał ją z pomieszczenia obok. Morderczyni zastygła z zaskoczeniem wymalowanym na smukłym pysku.

<Porzeczko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz