Przez jego zmysły przebiegła sarna radośnie smargając umysł swoimi zapachami i aż korcąc i kusząc aby na nią zapolować. W dodatku nie był jedynym, który zauważył jej obecność.
-Jeleń- mruknął Tora po chwilowym węszeniu powietrza, pełnego zatęchłego zapachu skóry tego stworzenia, ich przyszłego obiadu. - Chętny?
-No tak. - nie spodziewał się innej odpowiedzi. Zaskoczyło go jednak że do tej pory energiczny i głośny wilk, którego pysk nie zamykał się nawet na sekundę wyciszył się i naprężył mięśnie. Nie żeby mu to jakoś przeszkadzało.
Wyruszyli. Skryli się za jednym z drzew, których była wielość w tym miejscu, które w końcu nie bez powodu nazywane jest lasem. Tora wysunął pazury i zniżył się do poziomu ziemi, czując jak zimno śniegu pokrywającego świat, delikatnie muska jego brodę. Wychylił się zza kryjówki i wtedy jego oczom ukazał się on. Spory jeleń o pięknym, wielkim porożu. Dorosły samiec będący idealną zdobyczą dla dwóch basiorów pragnących ciepłej strawy przepitej gorącą krwią i cierpkim smakiem wygranej. Dalej wszystko potoczyło się jak każde polowanie Tory, a jego towarzysz jedynie obserwował jak jego umiejętności wydobywają jego nieco psychiczną osobowość na wierzch. Białe jak śnieg kły Tory zabłyszczały w popołudniowym już słońcu kiedy po chichu niczym zabójca zbliżył się do zdobyczy na odległość paru kroków, niezauważony. Jego mięśnie naprężyły się a skrzydła rozłożyły trzepocząc lekko. To postawiło uszy jelenia na baczność jednak było dla niego już za późno kiedy ciało smoczej hybrydy dopadło do jego gardła owijając się niczym wąż wokół jego szyi. Zawsze stosował tą metodę powalania większych od siebie. Jeleń padł na śnieg bardzo szybko, a Tora mógł oderwać swoje kły od jego skóry i oblizać się ze świeżej krwi.
-Wow! - Julij podbiegł do niego podekscytowany i już będący na pewno swoją poprzednią formą, pełną słów. -Nigdy czegoś takiego nie widziałem! Dziękuję!- mniejszy nieco wilk otarł się o niego, przechodząc pod jego brodą, niczym kot i paroma zwinnymi ruchami oskórował spory kawał zwierzęcia. Dźwięk zrywanej skóry sprowadził dreszcz przyjemnej satysfakcji w dół kręgosłupa zielonego basiora.
Posiłek smakował wyśmienicie, tak jak sobie w myślach to ułożył, nawet pomimo ciągle mówiącego mu nad uchem Julija, który znowu pozostawał głośny niczym szczenię.
<Julij?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz