sobota, 13 marca 2021

Od Delty CD Pandory - "Krwawy Księżyc"

Nieporadni? Nieporządni? Słabi? Delta nie wiedział co powiedzieć. Osobiście, swoimi kłami rozszarpał parę niepożądanych gardeł ludzi, który za bardzo zaleźli mu jego drogę zagrażając życiu, jednak wielokrotnie ledwo umykał zimnym i ciężkim łapą śmierci, która wisiała nad jego karkiem ile kroć zbliżał się do ludzkiej osady. DO tej pory w jego głowie obijała się też pamiętna obława, którą przeżyło niewiele z jego byłych znajomych, którzy w większości jednak byli teraz nieżywi. Ludzie byli przerażający kiedy z czystą nienawiścią w ślepiach celowali ci zimną lufą prosto w głowę, a ty mogłeś podziwiać z bliska białka ich oczu zalazłe krwią. Dreszcz przebiegł po kręgosłupie Delty, jednak nie miał odwagi sprzeciwić się waderze. Modlił się głęboko w duszy aby żaden kłusownik nie plątał się po nocy po wsi. Bywali też tacy który po wypiciu odrobiny alkoholu uznawali że wilcza skóra na ich drewnianej podłodze wygląda wyśmienicie. Delta zdawał sobie sprawę, że pijany kłusownik niewiele może zdziałać bo celność ma jak ślepy zając w rui. Jednak inną sprawę stanowili ci, którzy robili to dla najzwyczajniejszej zabawy, zdejmując ptaki z nieba, ryby z wody a sarny z pól.
Dlatego kiedy ich łapy zbliżyły się do wsi Delta słuchał wyjątkowo uważnie, ściszając kroki, zniżając się i zlewając z otoczeniem jak najlepiej umiał. Widział jak wadera niezbyt podziela jego sposoby dalej prąc bez strachu przed siebie. Mały wilk nadążał, nie było z tym problemu, jednak jego serce niespokojnie obijało się w piersi. Słyszał delikatnie powiewający wiatr, który na ich szczęście zawiewał w ich kierunku, kompletnie chowając ich obecność, jednak w gospodarstwach trwała cisza. Kury milczały pogrążone we śnie, psy nie odzywały się nawet półgębkiem, a powietrze zawisło w gardłach wilków ciężkim smakiem. Delcie w pewnym momencie nawet zabrakło oddechu i musiał sobie przystanąć i usiąść. Widział że wadera też czuła wzrastające, silne napięcie, przedzierające się przez futro, skórę i drążące kości, pozostawiając po sobie niepokój i pustkę.
Było za cicho.
Delta nastroszył się kiedy jakieś stworzenie zabiło skrzydłami wznosząc się ponad drzewa z szumem i hukiem, którego żadne się nie spodziewało. Oba wilki spojrzały w niebo aby dostrzec sowę, która jako nocny łowca snuła się teraz nad ciemnymi polami wieśniaków. Napięcie nieco opadło. Jednak nie na długo. Tak jak Delta wspominał sobie samemu, kłusownicy ściągali najlepsze ptaki z nieba, bez zawahania czy żalu, że zwierzę może karmić młode. Huk rozdarł ciszę, a psy w wiosce uniosły głowy wtórując mu cichym warkotem. Wspomnienia naszły Deltę momentalnie, strosząc jego sierść na karku i obnażając kły. Pandora spięła wszystkie swoje miejsce nasłuchując źródła dźwięku. Niezawodne oko kłusownika, i jego celność zostały potwierdzone przez głucho uderzające o ziemię ciało nieszczęsnej sowy, która umiliła temu potworowi nocną zabawę. Potem rozległo się ujadanie i dwa psy dopadły do ciała ptaka rozszarpując je bezmyślnie na kawałki i zalewając swoje pyski niewinną krwią zdobyczy. Widać było że dla ludzi zabijanie było tylko zabawą. Delta zrównał się z waderą węsząc.
-Jest ich dwóch lub trzech. - szepnął. Czuł się zagrożony i ponownie w jego życiu jego serce ścisnął strach. Uczucie które dobrze znał i ten chłodny oddech śmierci wiszący nad jego karkiem i delikatnie zaciskające się na gardle ręce, które z każdą minutą plątały pętlę szubienicy, na której prochem i bólem powieszą ich ludzie.
-Ludzie są słabi- pozostawała przy swojej wersji uparcie. Jej łapy posunęły się dalej zanim Delta zdążył otworzyć pysk. Patrzył tylko jak jej postura przemyka dalej, ledwo oświetlona promieniami wschodzącego księżyca i jeszcze nie do końca ciemnego nieba. Jego własne podążyły za nią aby utrzymać blisko siebie ostatnią deskę bezpieczeństwa jaką ofiarował mu świat. Szedł zaraz za nią słuchając dalej uważnie. Widział jak trzy srebrne lufy połyskują w dali, a dwa psy kręcą się przy panach skrytych w gęstwinie martwych krzewów i drzew. Chwilę potem gdzieś trzasnęła gałąź, a Pandora uniosła łeb nasłuchując uważnie. Jej uszy zatrzepały, jednak uwagę Delty przyciągnął jeden z kłusowników, który uniósł strzelbę celując. Małemu wilkowi ciężko było zobaczyć z co jednak chwycił waderę za ogon zyskując tym samym jej wściekłe spojrzenie, oberwanie łapą, ale przynajmniej skryła się przy ziemi. Wypuścił jej własność od razu kiedy jej silna łapa zetknęła się z jego głową, karcąco dając mu znać aby już nigdy tak nie robił.
-Celują w nas- usprawiedliwił się szeptem.
-Ludzie są słabi. Zabili tym ptaka. Jestem wilkiem. Czy może jednak przypominam ci tchórzliwego zająca jakim jesteś ty?-  od razu pokiwał głową przecząco w sercu z irytacją mówiąc sobie, że może wadera powinna posmakować bólu rozszarpywanej przez kule skóry i palącej piany w pysku kiedy zalewa cię grad psich kłów wbijając się głęboko pod sierść i haratając boki i gardło. Delta na sam nabieg nieprzyjemnych wspomnień przejechał łapą po karku, gdzie niegdyś sam zyskał ranę po nieprzyjemnym postrzale, kiedy jeszcze był nieuważnym młokosem i zbyt zuchwało stawiał kroki. Dlatego korzystając ze swojego niewielkiego wzrostu mknął cichutko za waderą, która bez większego strachu w końcu wytknęła pysk i przednie łapy za granicę bezpiecznego lasu. Wtedy też głuchy strzał przeciął spokojną ciszę, otaczającą wilki i Pandora momentalnie cofnęła swoje kroki zacinając zęby. Delta od razu dojrzał nieco rozdartą skórę i zszarganą sierść na piersi. Dotknął jej boku swoją łapą uwalniając energię i po chwili rany nie było, podobnie jak bólu.
-Mówiłem. - szepnął przerażony, a smak gorzkiej śmierci przejął jego pysk od czubków zębów do gardła, a chłodny dreszcz przesunął się po jego kościach, licząc każdą nawet tą najgłębiej w ciele. - Co teraz?- nie wiedział jak to obejść, ani co zrobić. Ujadanie psów zbliżyło się do nich i z każdą sekundą zdawało się być bliżej i odbijać echem wielokrotnie w obu umysłach szybko próbujących znaleźć rozwiązanie.
-Biegniemy- odparła bez chwili namysłu. Łapy Delty zaswędziały gdy jej słowa dotarły do rozumu i zostały przemielone i przeanalizowane jak najszybciej się dało. Nie narzekał, pomimo strachu jaki panował w jego sercu. Jego ciało nie drżało, nie mogło.
Oboje wystartowali jak z procy wzbijając do góry resztki wieczornego śniegu, który chmurą zakrył ich poprzednie miejsce. Delcie kolejne kroki zdawały się trwać całą wieczność. Czuł jak jego serce niebezpiecznie obija się o jego żebra, jakby zaraz miało wypaść z piersi i samemu uciekać jak najdalej. Słyszał krew buzującą w swoim ciele i urywany oddech kiedy pierwszy kula, a bolesnym dla uszu hukiem ledwo minęła się z jego łapą. Poczuł jak jego nos zapełnia zapach krwi, ciepłej, świeżej i kątem oka widział jak mięśnie wadery spinają się w bólu dalszego biegu. Adrenalina w ich żyłach zapulsowała mocniej przyspieszając ich tempo. Połowę drogi mieli za sobą. Biegli przez polanę w panicznym tempie, ledwie kilka sekund coraz bardziej w tyle zostawiając agresywne ujadanie, psów gończych. Jednak dla Delty taki bieg zdawał się trwać już dobre minut jak nie godziny. Sam czuł jak w pewnym momencie jego umiejętność leczenia musiała zareagować,  a on sam przeczołgał się po śniegu zostawiając dwa długie pasy krwi i zakłócając śliczną, naturalną biel. Jego bok piekł i palił, jednak nie przeszkodziło mu to we wstaniu i ponownym biegu. Teraz martwił się jedynie o Pandorę, ponieważ on sam jest w stanie przeżyć nawet postrzał w serce czy głowę. Ona nie do końca, a przynajmniej nie był tego pewien. Niedaleko jednak zamajaczyły mu drzewa do których dotarła już wadera, znajdując między nimi bezpieczne schronienie. On sam sprężył się wykonując skok prosto do końca tej nieszczęsnej ucieczki. Ostatni raz odbił się przed granicą drzew czując jak kolejna kulka trafia w kark, rozrywając piekącym bólem skórę i rozlewając krew, po czym lecąc dalej aby zgubić się z bieli zimowego krajobrazu. Delta zatoczył się delikatnie przy lądowaniu i otrzepał.  Telekinezą wydobył kulę z boku aby móc w pełni się zregenerować i spojrzał na waderę siadając. Gdyby miał twarz jak ludzie, prawdopodobnie byłby teraz biały jak wszechobecny, zimny śnieg.
Podszedł do niej roztrzęsiony.
-Gdzie tr..trafił?-

<Pandora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz