Patrzyłam w jego oczy ze względnym spokojem, czując jednak jak moje serce zaczyna szybciej bić. Czy stało się coś jeszcze? Nie, kompletnie nic. Żadnych fajerwerków, motylków w brzuchu czy deklaracji miłości. Tylko czysta obojętność, nie byliśmy dla siebie nikim szczególnym i najpewniej tak pozostanie. W głowie pojawiło się uczucie rozczarowania. Czy naprawdę zaczęłam już trochę wierzyć Ciri? Sama zapragnęłam tych uniesień i miłości, o których mówiła mi przyjaciółka? Przecież to kompletnie bez sensu… ludzie zdrowych na umyśle nie spotykają takie rzeczy. Niestety musiałam przyznać, że Ciri do końca zdrowa nie była. Choć bardzo chciała na taką wyglądać. Jej umysł to zbitka chorobliwych uczuć, chęci dążenia do normalności i… Admirała. Tak, właśnie tak. Ten basior jakby posiadł jej umysł, ciało z resztą prawdopodobnie też. Był niczym wirus przejmujący ją całą, kawałek po kawałku. Najlepsze jednak był to, że nie robił tego świadomie. Admirał był… w miarę dobrym wilkiem. Trochę niedojrzałym, z przesadnie dużym mniemaniem o sobie, ale nie mogłam mu za dużo zarzucić.
- Nieszczególnie podoba mi się sposób bycia tej... młodej damy. –
usłyszałam w głowie, a moje ciało delikatnie drgnęło na ten kawałek myśli.
Agrest był… niczym otwarta księga. Tylko, że całkowicie pusta w środku. Mogłam
z niego czytać bez żadnych przeszkód, bez żadnych murów. Jego podświadomość
jakby zapraszała mnie do środka, wysyłając mi sygnały. Tylko, że nic tam nie
było. Tylko myśli, które swoją drogą były nieskładne, chaotyczne i na pierwszy
rzut oka nieistotne. Czy to jest właśnie jego zapora? Zbitek z pozoru nic nie
znaczących myśli, zbijających z tropu każdego kto zechce go przeszpiegować.
Idealny odganiasz wszystkich z mocą umysłu, pozwalającą zinfiltrować tego
pozornie delikatnego i niemagicznego wilka.
- Witaj, Nymerio. – drgnęłam na
dźwięk jego głosu i choć bardzo chciałam być spokojna i obojętna na to całe
spotkanie to nie potrafiłam. Ziarno jakie zasiała we mnie Ciri już zaczęło
kiełkować. Czy mogłam się od niej w jakiś sposób zarazić? Mówią, że z kim
przystajesz, takim się stajesz, a ja spędziłam z tą waderą większą część mojego
dzieciństwa. Agrest patrzył na mnie tak samo uważnie jak ja na niego. Kusiło
mnie by wypuścić swój płomień by dosięgnąć jego umysłu i dowiedzieć się czy
będę w stanie przekopać się przez melancholijne myśli, by dotrzeć do
prawdziwego, skrywanego przez niego mięsa… Opanowałam się jednak i stałam
dalej, nieruchomo czekając na instrukcje od alfy, który miał pozostać tylko
alfą. Agrest spuścił wzrok i przetarł swoje czoło łapami, jakby zmywając
nieistniejący pot.
- Słyszałem, że dużo ostatnio
ćwiczysz. A o twoim braciszku jakoś nic nie słychać...? – jego oczy znów powędrowały
do moich, podwyższając mi automatycznie tętno. - Ale nie w tym teraz rzecz.
Wezwałem cię, moja droga, byś w końcu wybrała swoje przyszłe stanowisko. I przy
okazji przekazała bratu, aby w najbliższym czasie postarał się zrobić to samo. –
Bratu? A tak… Theo. Słodki, kochany, głupiutki Theo. Czy naprawdę mój mózg był
już tak przyćmiony tym spotkaniem, że zapomniałam, że mam brata?
- Ja… - zaczęłam, ale musiałam odchrząknąć.
Pomachałam głową, żeby się uspokoić. Nie dawało to dobrego wrażenia ale nie
miałam innego wyjścia. – Chciałabym być tropicielem. – powiedziałam pokazując
swoją pewność siebie. Wiedziałam, że nie było takiego stanowiska, ale
jednocześnie uważałam, że powinno być.
- Tropicielem? - zdziwił się
trochę Agrest i zamyślił na parę chwil. Jego wzrok przeskakiwał ze mnie na
ściany jaskini i podłogę. Czyżby nie mógł już znieść, że ciągle na niego patrzę?
Nie ukrywam, że o to mi chodziło. Zakłopotanie jak ktoś na ciebie długo patrzy,
dawało odrobinę przewagi. Potrzebowałam tej przewagi aby pozostać pewną siebie.
– Nie słyszałem, że masz dobry węch.
- To nie węch… z pomocą swojej
mocy mogę zlokalizować wszystkie żywe istoty w promieniu kilkuset metrów. – powiedziałam
miarowym głosem. – Nadal nad tym pracuje, ale myślę, że mogłabym pomagać w
polowaniach, albo szukaniu zaginionych. – Agrest milczał jakby czekał na coś
więcej. Jakby chciał dać mi do zrozumienia, że to nie wystarczy. Nie miałam
jednak zamiaru mówić coś więcej. Przekazałam co chciałam przekazać, tracenie
sił na bezsensowne mówienie było… właśnie bezsensowne.
<Agrest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz