Julij był podekscytowany. Już nie umiał się powstrzymać i wypadł z kryjówki rozochocony zapachem świeżego mięsa i wizją sytego posiłku.
-Dziękuję!- wpadł wręcz na zielonego basiora ocierając się pod jego brodą i rzucając do posiłku. Nie wiedział czemu to zrobił, ale stało się. Przynajmniej jego towarzysz nie zareagował w żaden szczególny sposób.
Po zjedzeniu jelenia i wylizaniu resztek krwi z łap Julij rozciągnął się niczym kot i zerknął na zielonego wilka, który siedział spokojnie patrząc na otoczenie. Drzewa powoli nabierały kolorów na korze, a śnieg zmieniał się w mokrą papkę wsiąkając w ziemię.
-Chodźmy dalej! - zaproponował lekko granatowy wilk unosząc głowę i wyrywając młodszego z zamyślenia.
-Dalej?- pyta się unosząc jedno z przydługich uszu.
-Oczywiście. Chyba nie sądziłeś że pozwolę się tak po prostu porzucić. Nawet jeśli oddałeś mi obiad za tego spłoszonego zająca to ja nie lubię rozmawiać ze samym sobą. Miło jest mieć duszyczkę do pogawędzenia nawet jeśli nie jest za bardzo rozmowna jak ty! Chyba że to znowu ja mówię za dużo i za szybko i ty nie dajesz rady nic powiedzieć! Zdarza mi się tak często. Podobno jestem straszną gadułą i pysk mi się nie zamyka. - ruszył w pierwszym lepszym kierunku licząc że drugi wilk pójdzie za nim. I poszedł na co puchaty ogon Julija zaczął lekko przebierać na boki. Po sekundzie oboje zrównali swoje kroki. Wesoły śmiech starszego co chwilę przerwał ciszę, a rozmowy chociaż w większości monolog roznosiły się po lesie przywierając do roślin i niosąc je dalej.
Długą chwilę przebierali łapaki kiedy do uszu Julka dotarł cichy szum. Zaskoczony zamilkł na chwilę i postawił uszy.
-CO tak szumi? Słyszysz to też? - zapytał się Tory patrząc na niego z lekkim błyskiem przerażenia w oku. Ten z kolei zastrzygł uszami i uśmiechnął się.
-Morze. Jesteśmy niedaleko morza.- odpowiedział bez wahania. - Nawet zapach bryzy na to wskazuje. I może to w sumie dobrze. Lubię spać w piasku, a zbliża się już noc.- przyznał.
-Morze. Nigdy nie słyszałem o czymś takim, ale chyba nas nie zje jeśli się nie boisz.- mruknął Julij kierując się dalej, jednak już dużo bardziej milczący i skupiony. Obwiał się wybiec odważnie przed siebie w obawie o swoje życie. Jednak po jakimś czasie zaskoczony zanurzył łapy w miękkim, chłodnym piachu i otrzepał swoją sierść kiedy delikatny wiatr wtargnął w jego progi. Piasek był bardzo sypki i miękki za razem co zaskoczyło młodego wilczka. Przesuwał się zainteresowany przed siebie. Podniósł głowę, a przed nim rozciągnęła się daleka połać lekko falującej wody.
-To nazywacie morzem? Widziałem w życiu wiele takich zbiorników ale zawsze miały jakąś swoją nazwę. Wasze nazywa się Morze. Jest ogromne!
-Geez. Julij. Morze to nie nazwa. Przynajmniej nie w tym wypadku. Morze to definicja ogromnego zbiornika wodnego jak to ty ująłeś. Najczęściej gdzieś tam daleko to może zlewa się w ocean, który jest od niego jeszcze większy. Morzu za to można nadać nazwy. Jak np. Morze Słone, albo Rwące.
-Czyli Morze to nie nazwa?
-Gdzieś ty się uchował co?- niebieskie oko zmierzyło mniejszego sceptycznie.
-Oh! Na północy. Jak szedłem to nazywano to biegunem północnym!- od razu odpowiada dumnie. Był zadowolony że tam się urodził, nawet jeśli musiał opuścić dom, nadal go kochał całym swoim naiwnie dziecięcym sercem.
-Nie wiem gdzie to. -przyznał Tora. Nie uważał na lekcjach geografii jakie wygłaszał zawsze jego ojciec. Odpowiedział mu jedynie śmiech a po chwili woda zmoczyła jego futro. Julij stał łapami w chlupiących falach i chlapał go ze śmiechem na pysku. Tora na początku nie był skory do zabawy, jednak wskoczył za starszym gdy tylko ten wystawił mu język. I tak ganiali w koło mocząc swoje futra, dopóki mocniejszy chłodny powiew wiatru nie sprawił że Julij zadygotał i zatrzymał się.
<Tora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz