poniedziałek, 1 marca 2021

Od Pandory CD Delty - "Krwawy księżyc" 

Zazwyczaj zimowy krajobraz pięknie kontrastował z wartkim strumieniem rzeki. Tym razem było jednak inaczej. Tego dnia niebo przyodziało smutne szare barwy, które udzielały się samopoczuciu i wywoływały poczucie przygnębienia. Woda przybrała ciemną barwę mętnego błękitu, przez co wyglądała na bardziej niebezpieczną niż zwykle. Nurt z łatwością porywał ogromne bryły lodu w dół rzeki. Pękające kry były zapowiedzią zbliżającego się ocieplenia. Zima powoli przygotowywała się na ustąpienie miejsca kwiecistej wiośnie. Temperatura nie była już tak doskwierająca, a powietrze przestało ranić drogi oddechowe. Odwilż była już tylko kwestią tygodni. 
Pandora przymknęła na chwilę powieki i głęboko odetchnęła. Ostatnimi czasy przebywała tylko pod ziemią, dlatego wędrówka po pokrytych śniegiem terenach i napływ rześkiego powietrza pozwoliły jej odżyć. Brakowało jej wolności i możliwości wyboru, decydowania którą ścieżką podąży, w którą stronę świata się uda.. Czuła, że traci swoją niezależną naturę. Stała się słaba zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Czas spędzony w nowym środowisku sprawił, że jej stałym towarzyszem został niepokój. Nie był to jednak strach przed ryzykiem czy śmiercią, a przed żyjącymi tu istotami. Przez ostatnie lata podróżowała samotnie bądź z pojedynczymi jednostkami. Funkcjonowanie w większej społeczności stało się dla niej czymś nieoczywistym i problematycznym. Wspólne polowania i posiłki, spędzanie czasu w grupie, a nawet bezinteresowne pomaganie.. To wszystko było dla niej niezrozumiałe. Mimo tego z zaciekawieniem przyglądała się tym zjawiskom i uprzejmości towarzyszącej każdej istocie. Widziała radosne uśmiechy, psotne błyski w oczach i chęć życia bijącą od tych wilków. Czuła też, że wspólnota stanowi ich swoisty sens życia. To wszystko było dla niej czymś, co po latach poznawała na nowo. 
Kątem oka zerknęła na zamyślonego basiora chodzącego wzdłuż linii brzegu. Najwidoczniej zauważył wartki nurt i wysoki poziom wody. Nie była w stanie zrozumieć jego zdziwienia. Można było przewidzieć, że powoli topniejące masy lodu i śniegu zwiększą ilość cieczy w korycie przecinającym las. Atramentowa sylwetka przystanęła na chwilę i wbiła wzrok w ledwo widoczne kamienie. Zapewne zazwyczaj pełniły funkcję ścieżki, jednak tym razem nie było mowy o ich wykorzystaniu. Nad taflą pozostały tylko skrawki skalnej powierzchni, które były za małe i zapewne za śliskie na bezpieczną przeprawę. W tej samej chwili w jej głowie zrodził się wyzwoleńczy plan. To była idealna okazja na ucieczkę. Musiała jednak zająć się drobnym podrostkiem, który jeszcze niedawno odgrażał się kontrolowaniem jej myśli. Pandora delikatnie ugięła łapy i naprężyła mięśnie uprzednio rozejrzawszy się, czy w okolicy nie ma świadków. Potem płynnie odbiła się w stronę atramentowego wilka. Ten jednak cofnął się gwałtownie, przez co waderze udało się jedynie pozostawić na jego pysku drobną szramę. Wilczyca zdążyła jeszcze odwrócić głowę i posłać mu gniewne spojrzenie. Błąd ten sprawił, że nie zauważyła zbliżającego się nieszczęścia. Nagle poczuła jak jej łapy stykają się ze śliską powierzchnią lodu znajdującego się przy brzegu. W ciągu zaledwie sekund znalazła pod taflą lodowatej cieczy. Zanim rwący nurt porwał ją w dół rzeki, poczuła jak szczęki basiora zaciskają się na jej ogonie. Wilczyca otworzyła pysk chcąc wydać z siebie bolesny okrzyk, jednak jedynie powietrze w formie licznych pęcherzyków opuściło jej wnętrze. Przerażona zaczęła przebierać łapami w celu wydostania się na powierzchnię. Brak tlenu i wypełniająca jej organizm woda powoli odbierała świadomość Pandorze. Sekundy były dla niej jak uciążliwe, niekończące się godziny. W końcu udało jej się wynurzyć pysk i zaczerpnąć powietrza. Bezustanna walka z potężną rzeką pochłaniała ogromne rezerwy energii wilczycy. Niewiele minęło do chwil, w której siły całkowicie opuściły jej ciało. Wadera bezwładnie zanurzyła się i poddała nurtowi. Niedługo po tym poczuła jednak, że basior cofa się i ciągnie ją za sobą. Gdy oboje znaleźli się na bezpiecznym gruncie, opadła na wilgotny śnieg. Gwałtowne kasłanie pozwoliło jej pozbyć się zalegającej wody. Potem przymknęła powieki i ukryła pysk między łapami starając się uspokoić nerwowy oddech. W międzyczasie poczuła jak basior siada obok niej i zwraca się do obcego wilka. Wciąż przepełniający ją szok uniemożliwił dokładne zrozumienie wypowiadanych przez niego słów. Słyszała jednak jak samiec oddala się i przystaje obok, jak się okazało, samicy. Gdy odzyskała kontrolę nad miarowym już oddechem, podniosła głowę i zwróciła się w kierunku obcych. 
Potem powędrowała wzrokiem w stronę stojącej nieco dalej wilczycy. Dopiero teraz dokładnie zilustrowała nieznajomą. Przyjemne dla oka czekoladowe futro spowijały blade promienie słońca, które akurat przebiło się przez warstwę deszczowych chmur. Wybawicielka nieszczęsnych podróżników była na tyle drobna i smukła, że wadera zaczęła niedowierzać w to, iż udało jej się wyciągnąć dwa dorosłe wilki z rwącego nurtu. Wrona, bo prawdopodobnie tak się nazywała, z zaciekawieniem rozmawiała z atramentowym wilkiem. W międzyczasie oboje kilkukrotnie powędrowali wzrokiem w kierunku wciąż leżącej na wilgotnym podłożu Pandory. Nieco speszona i zakłopotana odwróciła głowę w przeciwną stronę. Zaczęła wylizywać przemoczone i zmierzwione futro "pod włos" chcąc przywrócić prawidłowe krążenie wychłodzonego organizmu. Pomimo jakże ważnego zajęcia wciąż kontrolowała znajdującą się nieopodal dwójkę. Wilki nadal żarliwie o czymś rozmawiały, jednak ku irytacji wadery nie była ona w stanie dosłyszeć wyraźnych i spójnych wypowiedzi. Jedynie z tonu była w stanie wyczytać, że czekoladowa wilczyca jest zdenerwowana i przejęta, a atramentowy basior standardowo wypowiada się z lakonicznym spokojem. Niewyjaśniona ciekawość dosłownie zżerała ją od środka. Wilczyca szybko odrzuciła pomysł zbliżenia się do nich, tym bardziej, że właśnie kończyli wymianę zdań. 
- Idziemy - Rzucił zatrzymując się przy niej. Pandora leniwie podniosła na niego spojrzenie przerywając tym samym wylizywanie futra na kłębie, które powoli stroszyło się przez wypełniający ją gniew. Przeszyła go wzrokiem spod przymrużonych powiek. Basior wzdrygnął się lekko i odwrócił jeszcze raz do czekoladowej wilczycy. Najwidoczniej dobrze wiedział co oznaczało to spojrzenie. Pandora parsknęła cicho pod nosem. Obcy mógł kreować się na odważnego, jednak oboje wiedzieli, że skrycie wciąż się jej obawia.
- Do zobaczenia, Wrono. Jeszcze raz dziękujemy za pomoc - Atramentowe futro przyjacielsko otarło się o brązowe wtedy, gdy wilk przechodził obok niej, na co ta uśmiechnęła się delikatnie i pochyliła głowę. Wciąż obolała Pandora z trudem podniosła się do pozycji stojącej. Powolnym krokiem ruszyła za parszywym podrostkiem. Nim jednak podążyła za nim w głąb lasu, zatrzymała się obok czekoladowej wilczycy. 
- Dziękuję - Posłała jej pełne wdzięczności spojrzenie i pochyliła się z szacunkiem. Brązowe oczy Wrony błysnęły delikatnie, gdy ta odpowiedziała tym samym. Pandora czuła, że wilczyca odprowadza ją wzrokiem, a potem sama znika między pokrytymi śniegiem drzewami.
Atramentowy basior zatrzymał się kilka metrów dalej i poczekał, aż ciemna postura dołączy do niego. Następnie oboje ruszyli tą samą ścieżką, którą tu przybyli. Ścieżką prowadzącą do małej złotej klatki, która nie była ani klatką, ani złotą. Stanowiła jednak swoiste więzienie, na które była skazana w ostatnim czasie. Wilczyca nie miała jednak siły protestować. Spokojnym krokiem przedzierała się przez połacie śniegu. Przy okazji przyjrzała się towarzyszącemu jej wilkowi. Poruszał się z podobną ociężałością co ona. Przeżyta przygoda musiała odcisnąć swoje piętno i na nim. Pandora z bólem serca stwierdziła, że nie będzie już w stanie postrzegać basiora w ten sam sposób. Ryzykował własne życie tylko po to, aby jej pomóc. Ceniła takie akty odwagi i szlachetne uczynki. Ponadto sumienie nie pozwalało jej na dalszą nienawiść i przemoc wobec obcego. Nie zamierzała jednak się z nim bratać. Nie po porwaniu jej i przetrzymywaniu wbrew woli. 
Gdy dotarli do siedziby samca, Pandora bez słowa udała się w stronę swojego posłania i zniknęła za materiałową zasłoną. Wycieńczona ułożyła się na boku i uległa zmęczeniu odpływając tym samym w krainę snu. 
--- 
Następny poranek spędziła równie bezczynnie co poprzednie. Pogrążona w rozmyślaniach do południa nie opuszczała legowiska. Zaglądającego co jakiś czas wilka zbywała zirytowanym spojrzeniem lub warknięciem. Po kilku godzinach pochłonięty jakby w letargu świat odżył. Z zewnątrz dobiegły odgłosy nakładających się na siebie krzyków. Pandora usłyszała jak basior upuszcza jakiś przedmiot i wybiega z nory. Zaciekawiona odchyliła nosem materiał i ruszyła za nim. Szybko jednak tego pożałowała. To co ujrzała na zewnątrz sprawiło, że zamarła. Dwa nieznajome wilki usilnie starały się przytrzymać trzeciego, który przygnieciony szamotał się na śnieżnej powierzchni. Nieobecnym spojrzeniem wodził po pyskach zebranych dookoła, natomiast z jego pyska wypływała kłębiąca się piana. Wadera z przerażeniem cofnęła się do tyłu i wbiła wzrok w rozgrywającą się przed nią scenę. Atramentowy basior pochylił się w stronę wijącego się wilka. Zamyślony wzrok utkwił w jego pysku. W głębi czuła, że on również już wie co to takiego. Wścieklizny nie dało się pomylić z niczym innym.. 

< Delto? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz