niedziela, 14 marca 2021

Od Ciri CD Admirała - "Taniec z Aniołami"

Patrzyłam z uwagą na wyciągniętą przez skrzydlatego igłę. Jego słowa mało mnie obchodziły, tak samo jak jego działania. Nie miałam pojęcia czy to co robił miało być ekspozycją jego mocy, czy zwykłą zagrywką przeciw moim rozkazom. Nie mówiłam jednak nic co mogłoby go podburzyć, zmienić jego zdanie i oddalić Admirała od otrzymania tego cennego antidotum. Mundus mógł sobie robić co chciał, ale ja wiedziałam swoje… byłam wyżej od niego i to ja rozstawiałam karty w tej grze zwanej życiem. Mogłam robić z siebie ofiarę, manipulować faktami, naciągać prawdę do swoich korzyści. To mi uwierzą, to moja rozpacz i słabość zostanie dostrzeżona. On zawsze, nie ważne co by uczynił, będzie tylko odludkiem, postacią drugoplanową wrzuconą do gry tylko po to by nadać jej odrobinę smaczku, podkręcić stworzoną już przez kogoś innego fabułę. Niech ma jednak tą chwilę triumfu i samozadowolenia.

- Za ile się wybudzi? – spytałam patrząc jak przezroczysta substancja opuszcza fiolkę i znika w ciele brązowego wilka. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na tą małą kupkę nieszczęścia. To właśnie ten wilk stał się całym moim życiem i chciałam tego czy nie, wiedziałam że żyć bez niego nie dam rady. Choćbym miała zatracić swoją duszę, będę go bronić jak tylko będę w stanie. Niczym lwica broniąca swoje lwiątko, albo po prostu wilczyca broniąca ukochanego.

- Powinien być w pełni sprawny za jakąś godzinę. – powiedział Mundus a ja kiwnęłam głową przyjmując to do wiadomości.

- Możesz nas zostawić na ten czas. Wróć wieczorem. – dwunożny już zaczął otwierać dziób, żeby cos odpowiedzieć, ale nie pozwoliłam mu, mówiąc dalej. – Liczę na naszą współpracę Mundusie. Nie zależy mi na spowalnianiu waszej pracy, a nawet mam wrażenie, że moja obecność może ją przyspieszyć. Dziękuje za Twoją pomoc, ale daj mi się nacieszyć nowym miejsce zamieszkania. Proszę… – wypowiadając każde słowo, patrzyłam na rozmówce bardzo uważnie. Chciałam pokazać mu szacunek, którym bezsprzecznie go darzyłam. Nie był całkowicie bezużyteczny, a zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że bywał przydatny. Jeśli aby utrzymać z nim neutralne stosunki, musiałam tylko co jakiś czas ugryźć się w język, to niech tak będzie. W końcu dopóki jego zagrywki nie raniły mnie bądź Admirała, nasze stosunki mogły być wręcz przyjacielskie. Patyczak spojrzał na mnie i pokiwał delikatnie głową. Zwrócił się następnie do wyjścia, a chwile później zostałam jedyną przytomną istotą w jaskini.

Westchnęłam cicho, pozwalając emocjom upuścić moje ciało. Położyłam się obok Admirała i czekałam, aż substancje w jego organizmie zaczną działać. Patrzyłam na nieruchomy łeb brązowego wilka, a z mojego gardła sama z siebie zaczęła wydobywać się melodia. Na początku jedynie nuciłam pod nosem, ciągle patrząc na Admirała.

Proszę pana, proszę pana, jestem w panu zakochana

Proszę pana, proszę pana, jestem w panu zakochana

Pierwsze słowa wyszły z mojego pyska, delikatnie i niepewnie, zupełnie jakbym po raz pierwszy się przed nim obnażała.

Jest pan panem przypadkowym?

Ale lubię pana za ładne oczy, zielone

Zamglone i obce, co mnie zwiozły na manowce

I całkiem przyjemnie się pan uśmiechał

Trzeba przyznać umie pan zaskoczyć, w umysł wskoczyć

Telefon o północy, albo cisza przez dni kilka, ja debilka chodzę jak na szpilkach.

Tekst układał się sam. W głowie przelatywały mi wspomnienia, wołając i tańcząc jakby chciały dawkować mi sceny z naszej przeszłości.

Przechodzi dreszcz

Lewe ramię, wstyd jest każdej damie

Z mózgu pranie

Bo kobieta lubi się zakochać w chamie

Drogi Panie, auu

Co miał Pan w planie mówiąc

Zapraszam na kolację i śniadanie jutro?

Melodia grała w moim gardle, a ja przymknęłam oczy, starając się dojrzeć wszystkie chwile jakie z nim przeżyłam. Nie było tego wiele, dużo więcej działo się w mojej głowie niż w rzeczywistości, ale nie miałam mu tego za złe. Byłam dzieckiem, gdy to się zaczęło, na pewno byłam raczej odpychająca niż pociągająca. Nagle zauważyłam delikatny ruch na ciele Admirała. A mi zostało jeszcze parę wersów do odśpiewania…

Proszę pana, proszę pana, jestem w panu zakochana

Proszę pana, proszę pana, jestem w panu zakochana

Proszę pana, proszę pana, ja bardzo pana kocham

Kocham pana, kocham pana jak pojebana

Teraz już patrzyłam w te czarujące żółte oczy, które ledwo przymglone pokazywały wszystko czego teraz potrzebowałam. Wdzięczność i uczucie, choć widać też było konsternacje. Uśmiechnęłam się lekko zakłopotana stworzoną przed chwilą pieśnią. Dopiero teraz pojęłam, że nie tylko Admirał musiał wszystko słyszeć, ale także dwa półmartwe ciała leżące w niedalekiej odległości. Usiadłam momentalnie nie wiedząc co w tej sytuacji zrobić.

- Jak się czujesz? – spytałam starając się odsunąć od siebie zainteresowanie. Admirał patrzył na mnie w sposób, którego nie mogłam przypisać do żadnej emocji. Właściwie rzadko kiedy byłam w stanie odgadnąć myśli czy uczucia Admirała. Czułam jednak, że to co do niego czułam nie było jednostronne. Jakby było to pewnie nigdy nie znalazłabym się w tym miejscu w którym teraz jestem, prawda?

- Jeszcze… nie wiem. – powiedział powoli basior jakby mówienie sprawiało mu trudność. Spuścił nagle głowę jakby zawstydzony, choć w jego wykonaniu mogło to znaczyć zupełnie coś innego. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, nie wiem czy to tylko jego osoba go wywoływała, czy fakt, że nie mogłam rozgryźć co dzieje się w jego głowie.

- Mundus wróci wieczorem… obiecałam mu, że coś mu pokażemy do tego czasu, więc jak tylko poczujesz się lepiej, mógłbyś mi pokazać co mamy robić.

- My?

- Z tej dwójki pożytku nie będziesz miał… tylko ja Ci zostaje. – nie wiedziałam czy zdziwienie w jego oczach było komplementem czy obelgą. Zamilkłam więc i czekałam co Admirał postanowi. Nie chciałam na niego naciskać, bo bałam się, że mnie opuści. Czy kiedykolwiek nie będę się przy nim bała czegoś powiedzieć? Czy będę tak pewna jego uczuć, że będę mogła być w stu procentach sobą? Może znałabym na to odpowiedź, jakbym sama wiedziała jak to jest być sobą.

<Adek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz