Cały czas była na mniejszych obradach strażniczych. Na szczęście, była to jedynie mowa o tym, iż potrzeba nałożyć kolejną pieczęć wzmacniającą na koszmary, które się ostatnio wydostały.
Później odbyło się uroczyste pożegnanie poległych Strażników. Wszyscy wzbili się w powietrze, wysyłając cząstkę swej magii wraz z modlitwą o pobłogosławienie dusz. W odpowiedzi na to, u każdego pojawiła się wizja uśmiechniętych Strażników oraz śmiejącej się w ramionach ukochanego tej ostatniej, mentorki białogłowej.
Wkrótce powinna pojawić się w watasze, jednak denerwowała się oczekiwaniem, niż tym, o co chciała zapytać Naoru. Cóż, Nomen chcąc dodać jej otuchy, powiedział:
-Moja droga, naprawdę, powinnaś być spokojna. Drżysz, jakbyś miała się zapytać o sprawę życia i śmierci. Spokojnie. Co może się złego stać? Krzywdy ci nie zrobi.
-... Dziękuję- westchnęła nagle gładko. Odwrócona zaczęła iść.
-Pomogłem?- Spytał się z lekkim uśmiechem jak zatrzepotała skrzydłami. Zatrzymała się na moment.
-Można tak ująć.
"Najwyżej wymarzę jego wspomnienia z tej rozmowy" - pomyślała odchodząc.
Wylądowała łagodnym ruchem skrzydeł i nawet nie musiała się rozejrzeć, gdyż Nao wyszedł jej naprzeciw. Jak zawsze ze spokojem w oczach oraz tym słodkim uśmiechem. Wypuściła powietrze, tym samym opuściło ją jakiekolwiek podenerwowanie. Zawsze zostanie tamta opcja. Przytulili się na powitanie.
-Więc,- zaczął siadając naprzeciw jej,- o czym chciałaś pogadać?
Poszła w jego ślady, również usiadła. Przymknęła oczy na tą krótką chwilę.
-Zastanawiała mnie jedna rzecz- odparła.
-Ach tak? Jaka?
-To jest to pytanie, które chciałbym ci zadać.
-Słucham uważnie- uśmiechnął się. Spojrzała na niego z tym spokojem, który był częstym gościem w oczach jej matki.
-Naoru... Kim dla ciebie jestem?
<Naoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz