- Czym ty jesteś...? Nie jesteś wilkiem.
Te słowa, które wypowiedziałem jakby automatycznie, zapadły mi w pamięć już w chwili, w której wadera, której diabli nadali imię Blue Dream, a zły los kazał wrócić na ziemie Watahy Srebrnego Chabra, po raz ostatni spojrzała na mnie z czymś na kształt martwej wyższości (tak, pomimo ambiwalentnych co do niego uczuć, byłem bowiem święcie przekonany, że uczucie, które widniało w jej pustych ślepiach, mogło z ręką na sercu zostać nazwane wyższością) i wolnym krokiem opuściła jaskinię. Odwróciłem wzrok na leżące obok pęta. Były puste, choć chyba nawet nierozerwane.
- Ja? Kim mogę być? Jestem Blue Dream.
- Jesteś czymś innym - pokręciłem głową. Trudno nazwać mój stan wstrząsem, przynajmniej od strony medycznej, jednak wewnątrz, przyznać musiałem, trzęsło mi się wszystko.
- Raz w życiu powiedziałeś coś z sensem - ostatnie słowa wypowiedziane zostały już przez niezidentyfikowaną substancję, która znikła tak szybko, jak się pojawiła i głosem, który zdawał się nie należeć do wadery. Błąd, nie należeć do wilka.
Dalej było już tylko gorzej. Gdy zniknęła, cała Blue Dream i wszystko, co mogło po niej pozostać, szybko usunąłem cały ten piach ze swojej jaskini, ze skrupulatnością godną zegarmistrza. Mógł być promieniotwórczy... albo cholera go wie. W pierwszej chwili postanowiłem też ograniczyć myślenie o tym wybryku nie-natury, lecz ciekawość okazała się silniejsza. Z każdą myślą jednak w mojej głowie pojawiało się więcej niepokoju...
Nie należałem jednak do świata ponadnaturalnego. Zupełnie zwyczajne były także moje lęki i niepokoje. Być może to sprawiło, że nie pogrążyłem się w nich do końca, choć wspomnienie martwych ślepiów i tego co trzymałem w łapach, chcąc zbadać jej ciało od wewnątrz, zostało ze mną jeszcze na długo.
< Palette? Matko swojej córki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz