Laponia zachowując czujność usiadła, bacznie przyglądając się swojej rozmówczyni. Posunęła ogonem po ziemi, delikatnej wzbijając kurz.
- Przechodziłam. - odparła szybko, nieco uciekając wzrokiem w bok, za plecy wadery.
- A dokąd? - dopytała rozmówczyni, co powoli lekko irytowało Laponię, choć bardzo starała się tego nie okazać.
- W zasadzie... - przewróciła oczami, wyciągając drugie słowo jak najdłużej, po czym ponownie spojrzała w oczy szczupłej wadery z naprzeciwka. - Nie mam bladego pojęcia.
- Nie należysz do żadnej watahy? - odpadła samica, także siadajac.
- Nie. - krótko i sucho odparła ruda samica, nie spuszczając wzroku. Czarna wadera westchnęła i choć ostrożnie, to usmiechela się.
- Nazywam się Joena, a to są tereny Watahy Srebrnego Chabra. Może chciałabyś zatrzymać się na trochę? - zaproponowała. Choć Laponia starała zachować się jak najwiecej czujności, westchnęła i delikatnie uśmiechnęła się.
- Nie jestem pewna decyzji jaką mogę podjąć. Nie potrafię wyobrazić sobie życia w watasze, choć nigdy go nie zaznałam. I może to właśnie tutaj tkwi problem? - z namysłem spojrzała w swoje łapy. - Chętnie zostanę na dłużej. Czy mogłabym pomówić z głową watahy?
Joena wydała się delikatnie zakłopotana, wiec Laponia rzuciła jej niepewne, pytające spojrzenie. Czyżby powiedziała coś nie tak?
Joena? Przepraszam ze takie marne jakieś :((
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz