piątek, 6 września 2019

Od Serenity CD Naoru

Po zamknięciu portalu z chronionym w środku Naoru, Serenity zdążyła w samą porę do innych, ponieważ Hebi właśnie rzucał barierę na Yamisa. Posłała ochronę na Rainbow, siła zaklęcia niemal odrzuciła koszmar szarżującego na nią. Koledzy podążyli wzrokiem za nią, by zobaczyć zdeterminowaną koleżankę.
-Serenity!- Zawołał radośnie Hebi podlatując. Spojrzał na nią z iskrzącymi oczyma.- Żyjesz.
-Też się cieszę, że draśnięcie nie okazało się śmiertelne- zgodziła się. Polecieli do Yamisa i Nomena, którzy również okazali radość.
-Jaki plan?- Spytał rudy.
-Unieszkodliwienie koszmarów, duh- rzucił odpowiedź Hebi.
-No, panowie, wykonajmy nasze obowiązki- dodała Serek.
-Za marzenia!- Zawołała jakaś Strażniczka. Wszyscy wydali z siebie okrzyk siły.


-To ostatni!- Zawołał Yamis.
-Mam go!- Krzyknął jednocześnie Hebi z Nomenem.
Po zapieczętowaniu przeciwnika, podobnie jak jego pobratymców, nastąpił okrzyk radości. Dali radę wszyscy. Serce jednak bolało, gdyż zginęło jeszcze 5 Strażników a kilkanaście zostało rannych, w tym Nomen z uszkodzoną nogą. Ostatecznie poległo 20 znakomitych osób a 40 było rannych, wliczając to Serka z wcześniejszym draśnięciem. Zamknęła oczy i wypuściła z siebie drżący oddech. Udało się. Lekki chłód łaskotał ją, ponieważ koszmar co prawda nie zranił jej ponownie ale za to rozerwał jej sukienkę do wysokości powyżej kolana, przez co odsłoniło jej mlecznobiałą skórę. Potem się naprawi. Teraz liczyło się...
-Ja lecę!- Krzyknął Yamis i wiadomo było, że skierował się do bronionej w jego wymiarze Tillie. Białowłosa się uśmiechnęła. Zamiast świętowania, każdy leciał do ważnej swej persony. Nie trzeba było mówić, że niemal wystartowała jak z bicza strzelił.
Radość na jej buzi na pewno dodawała szybkości lotu, gdyż dosłownie zaraz szybkim ruchem dłoni otworzyła portal do swojego świata i wręcz pikowała do Naoru. Gdyby nie to, że otworzył swe ramiona, rzuciłaby się na niego a tak, wpadła idealnie wprost w jego objęcia. Wtuliła się w niego ze śmiechem, sam ją mocno ujął.
-Wygraliśmy- powiedziała  dociskając policzek do jego torsu.
-Wspaniale- szepnął. Czuła się winna, że zamartwiał się o nią.- Jesteś ranna?
-Nie, nie dałam się trafić...
-Całe szczęście- westchnął w jej włosy. Stali tak dobrą minutę i czując, że lekko zwalnia uścisk, jakby mogła się odsunąć, nie podnosząc głowy przez rumieniec, odezwała się znowu.
-Hej, Nao?... Możemy tak jeszcze chwilę zostać?- Spytała się cicho. Zaraz poczuła jak jego silne ramiona ponownie oplatają ją. Mruknął coś tak niewyraźnie, że nie byłą pewna czy powiedział "z przyjemnością". Chciała móc nacieszyć się jego bliskością.

<Naoś? Wybacz, że tak długo zeszło>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz