- Oddaj, to moje...
- Nie, znalazłam, było niczyje.
- Oddawaj - wraz z tymi słowami nastąpiło krótkie, nerwowe szarpnięcie.
- Możemy uznać, że to rekompensata za całą tą... sytuację - doszły mnie jej obojętne słowa, a następnie stosunkowo niechętne pociągnięcie w swoją stronę. Byłem jednak pewien, że to mi bardziej zależy na odzyskaniu bądź co bądź mojej rzeczy i w końcu osiągnę cel.
- To ja wtedy ucierpiałem, nie ty! - zawarczałem. Tym z kolei słowom towarzyszyło kolejne szarpnięcie i zwrócenie głowy na mój rozdarty kark. Rana bolała nadal.
Koniec końców, rzeczotrzymaczka wraz z całą zawartością znalazła się znów w moich łapach.
- Przepraszam, chciałam mocniej - mruknęła złośliwie. Z trudnością powstrzymałem odruch i nie wyciągnąłem łapy uzbrojonej w pazury do jej ślepiów. A być może przydałoby się, ta łańka zaczęła robić się ostatnio jeszcze bardziej denerwująca.
- Co się tu dzieje...? - usłyszeliśmy nagle. Zastrzygłem uszami i ze zdenerwowaniem wypuściłem powietrze z płuc, jednocześnie odwracając głowę od poprzedniego, żeńskiego obiektu mojego zainteresowania.
- A ty kto? - zapytałem nieco zdziwiony, widząc drobnej budowy basiora stojącego tuż za nami.
- Jeśli bylibyście łaskawi kłócić się gdzie indziej - wyprostował się, dumnie wkroczył pomiędzy nas i machnął ogonem - to byłbym bardzo wdzięczny. Zaburzacie spokój tego miejsca.
- A co to za wariat? - burknąłem, odsuwając się o krok i patrząc w jego przepełnione wyższością oczy, które przy daltonistycznej sierści wyglądały na stanowczo zbyt żółte. I za bardzo pewne siebie, rzecz jasna. W pobliżu nie widziałem nikogo, oprócz mnie, kto miałby powód do uważania się za kogoś ważniejszego od całej reszty hołoty. Ach, gdybym miał taką pewność siebie i nieskrępowanie w ruchach, mógłbym powiedzieć, że moje podejście do świata było w dużym przybliżeniu podobne. A jednak to ten tam spojrzał na nas w tak zmyślnie natarczywy sposób, że... no, jakoś odruchowo opuściłem wzrok i zwiesiłem ogon.
- O, Agrest - rzuciła nieco obojętnie Notte - to nie ja, właśnie miałam kończyć. Chodźmy stąd - ostatnie słowa wypowiedziała spokojniej, odsuwając się ode mnie i dołączając do szarego wilka. Szerzej otworzyłem oczy.
Uśmiechnął się, miałem wrażenie, z lekkim powątpiewaniem i ruszył za nią. Nie zamierzałem czekać, aż odwrócą się i zobaczą, że stoję tam jak kołek w płocie, chwyciłem więc za rozerwany, lniany materiał i zawróciłem na pięcie, po chwili znikając wśród lasu. Odzyskałem to, czego chciałem... czy był jakiś powód, abym miał za nimi gonić? No właśnie.
Ostatni raz dobranoc, Notte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz