Czas mijał nieubłaganie szybko. Joena wyrosła na piękną, młodą damę, której nie jedna osoba mogłaby pozazdrościć i urody i charakteru. Joenka bowiem nigdy nie sprawiała problemów, była spokojna i wrażliwa. Zawsze starała się mi we wszystkim pomagać, a ja byłam naprawdę szczęśliwa, że miałam okazję towarzyszyć małej podczas jej okresu dorastania, nauczyć polować i bronić się. Samica postanowiła objąć stanowisko pomocnika medycznego, co bardzo spodobało się nam obu. Piękna decyzja.
Wybrałyśmy się na spacer po ośnieżonym lesie. Wszystko dookoła było takie piękne, nic tylko podziwiać. Joena pokazała mi miejsce, w którym postanowiła mieć jaskinię. Pożegnałam się z małą (choć już nie aż tak) wilczycą i kolejno podążyłam tam, dokąd łapy mnie poniosły. Kto wie co spotka mnie za kolejnym zakrętem, za kolejnym dniem, miesiącem, rokiem...
W pewnej chwili usłyszałam jak gałązka złamała się tuż za mną, pod wpływem nacisku czyjegoś ciężaru na nią. Czyżbym była tak zamyślona, że nie zauważyłam osoby podążającej tuż za mną? Gwałtownym skokiem obróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z drugim wilkiem.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz