czwartek, 21 lutego 2019

Od Kivuli CD Etain

— Wiem, wiem, mamy zadanie. Wykonamy je trochę później — mruknęła wadera, zanim zdążyłam zareagować. 
Musiałam przyznać, że okolica była całkiem, całkiem, ale nie zmieniało to faktu, że czułam się tu nieswojo. Nie wiem, co było konkretnie nie tak, ale drażnił mnie ciągły niepokój, który pulsował gdzieś z tyłu mojej głowy. Zwykłam była ufać swoim instynktom, więc co jakiś czas rozglądałam się niespokojnie. 
— Po prostu niezbyt mi się tutaj podoba — odparłam, ale usiadłam obok. 
Nie mogłam pozbyć się uczucia braku komfortu, nie wiedziałam, co tak bardzo nie pasuje. 
— Rozluźnij się, czemu się tak spinasz? — Etain szturchnęła mnie łapą.
— Coś jest nie tak — odburknęłam cicho, rozglądając się.
Ona tylko prychnęła, żeby podkreślić, że się ze mną nie zgadza. Ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy.
— Obudź mnie, jakby coś się działo, dobrze? — spytała. Mruknęłam cicho, że tak, i wróciłam do patrolowania terenu. 
Wszystko było piękne. Drzewa były zieleńsze niż gdziekolwiek na zewnątrz, a trawa bardziej miękka niż w środku wiosny. Zwierzęta wyglądały na szczęśliwe i bezpieczne.
Przyglądnęłam się słońcu zrobionemu z kryształu. Sklepienie też było ciekawe. Składało się ze stalaktytów, chropowatych i pełnych wgłębień. A gdyby tak...
Wstałam i zerknęłam na Etain. Spała. 
Truchtem ruszyłam do ściany i zaczęłam się wspinać. Występy skalne były idealne do przeskakiwania z jednego na drugi. 
Sufit był już trudniejszy do przejścia. Musiałam być bardzo ostrożna. Najpierw jedna łapa, druga, potem tylne. 
Usłyszałam kamyczki jeszcze zanim zorientowałam się, że wiszę na samych przednich łapach. Serce zaczęło mi bić szybciej i oblał mnie zimny pot. Dobrze, teraz prawa noga... 
Nie udało mi się złapać skały. Spróbowałam jeszcze raz.
Teraz dałam radę. Chwyciłam się mocno kamienia. 
Jeszcze trochę...
Z takiej odległości kryształ wyglądał jeszcze lepiej. Nie raził mnie w oczy. Miłe zaskoczenie.
Dotknęłam go jedną łapą. Okazało się, że jest miękki jak masło, którego używają ludzie. Oderwałam kawałek i wsadziłam go sobie do pyska.
Schodzenie było szybsze i łatwiejsze niż wchodzenie. Niestety też boleśniejsze. 
Zeskakując ze skały, trochę powyżej trawy, obiłam sobie bok, ale nie było to jakieś dokuczliwe.
Usiadłam z powrotem oboj Etain, dalej śpiącej, i zaczęłam przyglądać się kawałkowi kryształu.

< Etain? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz