Roan poprzysiągł sobie, że będzie ćwiczył jeszcze tylko dnia dzisiejszego i następnego. Prawda, wcześniej wydawało mu się, że jego trening będzie trwał i trwał, aż wilkowi się znudzi, albo dopóki coś ciekawego się nie stanie — cóż, opinie się zmieniają. Szczególnie kiedy zafundujesz sobie taki wycisk, że nie będziesz mógł spędzić trzech minut bez narzekania na ból, czy to w myślach, czy też na głos.
Tym razem, basior zdecydował dokończyć ćwiczenia związane z siłą. Przynajmniej te, które miał zaplanowane. Zapowiadało się tak samo żmudnie, jak poprzednio podjęte przez niego zadanie siłowe — przeciąganie kłody. Zauważył, że jego treningi skupiające się na sile wciąż wiążą się z przeciąganiem czegoś. Ale nie do końca miał pomysł, jak inaczej to rozwiązać.
Po mniej-więcej pół godziny nudnych i dość samotnych poszukiwań, Roan w końcu znalazł, czego szukał.
Głaz.
Wielki kamień, trochę mniejszy od niego, ciężki akurat na tyle, żeby gdy basior naprze na niego z odpowiednią siłą, ten będzie w stanie się przesunąć. Wyjątkowo, tym razem nie przeciągał skały z jednego miejsca na drugie. Nie.
Tym razem zdecydował się przepychać głaz. Również z jednego miejsca na drugie.
Wbrew wszelkim pozorom, Roan podchodził do swojego treningu niesamowicie poważnie. Nie skupiał się zbytnio na nim przez ostatnie... cóż, pięć lat swojego życia, z wyjątkiem lat szczenięcych, kiedy to robił wszystko by wpasować się w otoczenie, być fantastycznym wojownikiem, nigdy nie wypuścić upolowanej zwierzyny.
Ale, jakby nie patrzeć, nauka technik walki to nie to samo, co treningi siłowe. Nie wytrwał w watasze na tyle długo, by przez nie przejść.
Spędził przynajmniej półtorej godziny, używając całej swojej masy ciała, by ruszyć potężny kamień z miejsca na miejsce, bez względnego celu oprócz ćwiczenia mięśni. W tej chwili jednak jego największą motywacją było chyba „jutro, Roan, to wszystko nareszcie się skończy i będziesz mógł odpocząć i nie czuć się do niczego zobowiązany przez bardzo długi czas”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz