niedziela, 17 lutego 2019

Od Serenity - "Wspomnienia matczynego kwiatu", cz. 1

Blisko godzina po zachodzie słońca, gdy było już ciemno a gwiazdy radośnie ozdabiały sklepienie niebieskie, pewien wilk idący samotnie, dostrzegł lądujące iskrzące się małe stworzenie. Opadając na glebę niezbyt wyszkolonym ruchem, jednak z pewną gracją, złożyła swe skrzydła. Otaczająca ją tęczowa aura i powłoka, która ciągła się za nią i nad nią, dodawała jej blasku. Osobnik widząc tą niespodziewaną istotkę, podszedł bliżej, wówczas iskrząca się kulka uniosła uszy i skierowała je do tyłu, po czym ten sam ruch wykonała głowa. Oczom przybysza ukazała się główka bardzo młodego szczenięcia, którego złote oczy zlokalizowały gościa przy czym łagodnie się uśmiechnęło.
-Dobry wieczór- odezwała się malutka waderka, całkiem się obracając.- Piękna dziś noc, nieprawdaż?
Dorosły wilk skinął głową na potwierdzenie. Jego spojrzenie, widoczne lepiej po oświetleniu przez blask księżyca, dobitnie ukazywało pytanie, kim ona jest. Zdawać się, umiała to dostrzec.
-Mam na imię Serenity. Mam brata Rutena. Jesteśmy dziećmi Wrotycza i Caeldori... Och, nie znasz nas?- Widząc zaprzeczenie przez ruch głowy, uśmiechnęła się nieśmiało.- To może... Może chcesz wysłuchać historii?- Nie widząc znaku sprzeciwu a jedynie zaciekawienia, ponowiła tok mówienia.- Skoro tak, może najpierw powiem coś o sobie, dobrze? Opowiem o wspomnieniach, które przekazała mi w podarku matka...

Może to opowieść od końca, proszę jednak, zechciej wysłuchać. To zdarzyło się po śmierci mego ojca. Nigdy nie dowiedział się, że mama spodziewa się dzieci. Chciała mu te wieści przekazać jak wróci z wyprawy. Jednak to nigdy nie nastąpiło. Tata zginął w walce w wyniku odniesionych ran, tak to zostało przekazane. Mama po pogrzebie nie wychodziła z jaskini, w pewnym sensie wyłączyła się, odcięła od rzeczywistości. Co to za życie, kiedy straci się miłość, najprawdziwszą i tą jedyną? 
Wszystko straciło dla niej znaczenie. Pojęcie czas odeszło, zostało ciśnięte w kąt. Dlatego ciężko powiedzieć jaki dzień po pogrzebie taty to było, kiedy nas urodziła. Było to nocą. Poród nie był zbyt odczuwalny dla niej, z śmiercią taty coś w niej również obumarło. Chociaż... Były komplikacje poporodowe...
Matka czuwała nad nami resztę nocy, a przynajmniej starała się. W pewnym momencie przysnęła, ocknęła się dłuższy czas po wschodzie słońca. Kiedy chciała spojrzeć na nas, dostrzegła, że przy jej boku leży jedynie Ruten. Jej świadomość po części wróciła, bowiem zaraz zaczęła mnie szukać. Nie mogąc mnie znaleźć w jaskini, wydała z siebie ochrypły krzyk, gdyż głos od dawna nie używała. 
To chyba Aisu, jako pierwszy wilk z watahy, weszła do małej jamy matki. Pierwsze co dostrzegła to ledwie słaniającą się na łapach udręczoną i w koszmarnym stanie fizycznym, nie mówiąc o mentalnym, mamę a przed nią leżącego mego brata.
-Co się...
-Moje dziecko... Moja córka znikła- wydała z siebie słabym tonem, po czym mama opadła na ziemię z wyczerpania i osłabienia. Przybyła wilczyca zaraz dopadła mamę i ją podtrzymała po czym sama zaczęła wołać o pomoc. Tak wpadł wilk imieniem Kuraha a zaraz za nim pan alfa. Po nakreśleniu wagi sprawy i mając mój rysopis, przekazali kolejnym sytuację i tak zaczęli mnie szukać. Z mamą została ta pierwsza wilczyca. Szukali mnie bez przerwy, cały dzień, podczas gdy ktoś cały czas miał mą matkę i brata na oku. Bez skutku. Nigdzie mnie nie znaleźli. Kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, ostrożnie wyprowadzono mamę z jaskini by zmusić ją do zjedzenia i wypicia czegokolwiek na rzecz wykarmienia brata. Kiedy wmusiła w siebie posiłek, ostatnie promienie słońca, chowały się za linią horyzontu. Wówczas, moja mama wchodziła do jaskini, gdy słońce całkiem znikło. Była wtedy naocznym świadkiem tego, jak nagle zmaterializowałam się w środku jamy, leżąc jakbym wcale nie znikła na cały dzień. Kiedy podeszła bliżej, dostrzegła misterne znaki na moim ciałku i najnowsze, które pojawiły się na moim czole. W tamtej chwili zrozumiała, kim zostałam mianowana.
Och... Pewnie jesteś ciekaw, gdzie byłam, prawda? To ma związek z moim żywiołem. Przeznaczeniem. Moim życiem... Zostałam, jakby to ująć, przeniesiona do wilczych marzeń, sfery fantazji i skrytych pragnień. 
Kilka dni po tym moim pierwszym zniknięciu za dnia, co stało się rutyną, mam zmarła. Chwile przed tym, przekazała mi swoje wspomnienia. Po jej śmierci, z bratem zostaliśmy otoczeni opieką. On przez wilka Haruhiko, przyjaciela taty a ja przez ciocię Palette, która jest siostrą taty.

-Świta. Na dziś to koniec historii- zwróciłam się nie tylko do jednego wilka ale i też do tych kilku, które dołączyły do słuchania z czasem opowiadania.- Jutrzejszej nocy opowiem wam, jak moi rodzice zbliżyli się do tego stopnia, że stali się parą. Do zobaczenia.

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz