Wilk chyba nie był w nastroju do żartów, albo jakoś opacznie zrozumiał całą sytuację. Nie miałam specjalnie ochoty na taką wymuszoną przez okoliczności rozmowę, ale oczywistym jest, że milczenie nie było tu rozwiązaniem. Podniosłam nieco łeb i spojrzałam basiorowi prosto w oczy. Wiele nie mogłam z nich wyczytać. Teoretycznie był takim samym indywiduum, jak inni, mógł stać się dla mnie kimkolwiek - znajomym lub wrogiem - lecz w praktyce istniała jedna kluczowa różnica: miał postawione przed sobą zadanie uczynienia mnie równie normalnym osobnikiem, jak wszyscy, czyli mission impossible; wiedzieliśmy to oboje. Czułam się trochę dziwnie z tą świadomością. Nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego kąta, pod którym powinnam na niego spojrzeć.
— Ekhem. - odchrząknął nagle mój rozmówca, wyrywając mnie z zadumy.
— Przepraszam, zamyśliłam się. - odparłam z lekkim uśmiechem.
— O czym myślałaś? - spytał zaraz.
— Nie przedstawiłeś się jeszcze... - zauważyłam, ignorując pytanie.
— Ach, faktycznie, pani wybaczy. - ciekawe, czy ten kąśliwy ton ma z natury, czy to było celowe. - Vitale, najprzystojniejszy, najskromniejszy, najmądrzejszy i najdoskonalszy psycholog w watasze. Także jedyny, ale to mało ważny szczegół, nieprawdaż? - ,,uścisnęłam" jego wyciągniętą łapę - A teraz ty opowiedz mi coś o sobie. Masz jakieś hobby? - atmosfera się nieco rozluźniła. Zainteresowania, proszę bardzo.
— Całkiem lubię pływać. - mruknęłam - A ty? - dodałam, spoglądając wymownie na półki wypełnione różnymi świecidełkami.
< Vitale? >
< Vitale? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz