- Stróż? - spytałam nieznajomego.
Pokiwał przecząco głową.
- To co tutaj robisz? - ciągnęłam go za język z poważną miną, w głębi duszy rechotałam jednak nad faktem, że prowadzę przesłuchanie niczym prawdziwy strażnik, choć tak bardzo kontrastowałam z tym stanowiskiem.
By grać w pełni profesjonalną, omiotłam basiora wzrokiem, próbując dowiedzieć się, z kim mam do czynienia. Był normalnego wzrostu, umięśniony, choć zgrabny i szczupły. Nie wyglądało na to, by był szczególnie trudny do pokonania w otwartej walce, śmieszne natomiast było to, że jego futro było brązowo-białe, podobnie jak moje i Aisu. Spojrzałam w jego zielone oczy, a potem na stojącego obok mnie stróża, upewniając się, że i jej gałki mają ten kolor. Moje się wyróżniały, ale to nie zmieniało faktu, że nasze podobieństwo było zaskakujące.
- Szukam rozrywki - odpowiedział mi basior bezbarwnym tonem.
- Śmieszna sprawa, ja jestem tu z tego samego powodu.
Na twarzy basiora pojawiło się zdziwienie.
- Nie stróżujesz? - zapytał.
- Ona stróżuje - kiwnęłam głową w stronę Aisu - Ja jestem u nas medykiem.
- Aha - mruknął tylko, kierując wzrok na zielone lasy gdzieś za nami, pogrążając się jakby w nagłym zamyśleniu.
Po chwili milczenia odezwał się ponownie:
- Jestem Kryzys.
- Etain - odpowiedziałam.
- A ja Aisu - głos mojej towarzyszki był chłodny i przyciszony.
- Skoro Ci się nudzi - podjęłam - Co powiedziałbyś na mały trening?
- To znaczy?
Wzruszyłam głową.
- Walka. Chciałbyś się ze mną zmierzyć? Zazwyczaj dużo przy tym zabawy.
Basior omiótł mnie wzrokiem.
- Zgoda - odpowiedział, choć w jego głosie czuć było niepewność.
- Fajnie - skinęłam głową, po czym zwróciłam się do stojącej obok wadery - Aisu, też jesteś chętna?
- Może w drugiej rundzie - odrzekła z cieniem rozbawienia na pysku, po czym odeszła parę kroków, przysiadła na śniegu i wbiła w nas wzrok.
- No jasne - powiedziałam bardziej już do siebie niż do samicy, zbierając myśli i skupiając się na nadchodzącym pojedynku.
- Żadnych mocy, tylko zęby i pazury - zwróciłam się do przeciwnika.
Zaakceptował warunki skinieniem głowy. Wzięłam duży wdech zimnego powietrza, po czym bujnęłam się na łapach, raz w lewo, zaraz potem w prawo. Skoczyłam na basiora, on jednak zrobił zgrabny unik. Szybko cofnęłam się parę kroków, przemieszczając się następnie na lewo, czekając na dobry moment do ataku. Basior pozostawał w defensywie, szczerząc kły i warcząc. Znowu zaatakowałam, on jednak uskoczył, a ponieważ przewyższał mnie szybkością, zdążył ugryźć mnie w lewą łapę. Pisnęłam odruchowo, szybko wyrywając kończynę z pyska Kryzysa, nim zdążył zadać mi w nią większe obrażenia. Stawiając ją z powrotem na śniegu, czułam ból oraz ciepło krwi, cieszyłam się jednak, że nadal mogę stać na niej dość pewnie. Nastąpił kolejny atak. Tym razem to przeciwnik skoczył na mnie, a próba zakończyła się sukcesem, kłapnięciem zębów basior zranił mnie w bok. W amoku walki szarpnęłam się, uderzając go w bark, póki stał jeszcze blisko, następnie ponowiłam manewr z jeszcze większą siłą, co poskutkowało zwaleniem się samca na ziemię. Nim zdążył wstać, wgryzłam się w jego szyję, uważając jednak, by nie zadać śmiertelnych ran. Szarpał się w bólu, jednak bezskutecznie, zaraz stanęłam na nim łapami, przyciskając tym samym do gruntu. Trzymałam mocno, a ze swej pozycji nie miał możliwości zatopić we mnie kłów. Jeszcze chwilę rzucał się po ziemi, warcząc z wściekłością, nagle jednak znieruchomiał i zamilkł. Widząc to, zeszłam z jego ciała i patrzyłam, jak się podnosi. Oboje dyszeliśmy z wysiłku.
- Gratulację, wygrałaś - w jego słowach nie czuć było specjalnego żalu.
- Dziękuję. Walczyłeś bardzo dobrze - powtórzyłam zwyczajowe uprzejmości.
Skinął głową.
- Dziękuję.
Zwróciłam wzrok na Aisu, patrzącą na nas z odległości. Mój pysk wyrażał głównie zmęczenie, jednak pojawił się na nim także niewielki uśmiech.
< Aisu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz