czwartek, 21 lutego 2019

Od Roana - 2 trening siły i zwinności

Roan szybko przekonał się, że jeleń, którego upolował, nie zostanie zjedzony w całości. Z dość potężnego, choć młodego zwierzęcia, zostało jeszcze mnóstwo mięsa. Basior przysiadł więc obok niego, wytarł pysk o trawę, aby pozbyć się nadmiaru świeżej krwi, która i tak zaczęła już zasychać i będzie wymagała zmycia wodą — co wiązało się z kolei z wyprawą nad rzekę, albo chociażby do któregoś z wodospadów. Wilk był jednak pewien, że ze swojego aktualnego położenia, bliżej mu będzie nad rzekę.
Zdążył się już podnieść i obrzucić swoją na wpół zjedzoną ofiarę zamyślonym wzrokiem, gdy nagle wpadł na pomysł. Zwierzę było spore, jak i również ciężkie. Co więc stało na przeszkodzie, żeby zamienić przeciąganie kłód na przeciąganie jelenia?
Samiec uśmiechnął się pod nosem, sam do siebie, niejako dumny z własnego pomysłu. Złapał poroże martwego zwierzęcia w zęby i pociągnął ciało ze sobą, usiłując iść do przodu. Musiał jednak przyznać, że jeleń — nawet na wpół skonsumowany — był okropnie ciężki. Zdecydowanie bardziej, niż Roan się spodziewał. Przy każdym więc kroku samiec zapierał się mocno łapami o ziemię, przykładając się do zadania, którego się podjął. Mógł przynajmniej zaciągnąć go do rzeki, może znaleźć gdzieś w tamtej okolicy miejsce, w którym zatrzyma się na czas serii treningowej. Nie zamierzał bowiem poprzestać na jednym dniu, a trenować tak długo, jak będzie miał energię i ochotę. I czas, rzecz jasna. Albo przynajmniej dopóki nie wydarzy się coś ciekawego — a na to zdecydowanie się nie zapowiadało.
Minęło dobre pół godziny, zanim Roan, zziajany i zmęczony, usłyszał szum wody. Szczęśliwy, że udało mu się nie zgubić w drodze nad rzekę, wziął głęboki wdech i zmusił się do przeciągnięcia zwierzyny jeszcze przez te parę minut. Szum powoli stawał się coraz wyraźniejszy, a w końcu wilk wyszedł spomiędzy drzew lasu, prosto nad dosyć wąską rzekę. Wyblakła, częściowo pokryta śniegiem trawa porastała cały teren aż do krawędzi nad wodą, nigdzie nie było najmniejszego śladu po piasku. Roan zdziwił się nieco, widząc to, ale, tak czy inaczej, puścił jelenia mniej-więcej na środku polany i rozwarł szeroko szczęki, rozciągając mięśnie.
Zabolało.
Chociaż trening nie trwał długo, był naprawdę wyczerpujący dla łap basiora, zawsze wykorzystywanych w jednym celu — bieganiu, a nie ciągnięciu ze sobą dodatkowego ciężaru masywnego zwierzęcia. Zmęczony wilk runął jak długi na brzegu rzeki i zanurzył pysk w zimnej wodzie, biorąc kilka porządnych łyków. Nie miał zbytnio ochoty ruszać się z tego miejsca — szczerze powiedziawszy, w ogóle nie miał ochoty się ruszać, więc nawet nie próbował. Doczołgał się do jelenia i ocenił jego stan. Co prawda spora część skóry rozerwała się, gdy zwierzę szorowało po ziemi i wystających z niej kamienia, ale nadal wyglądał na zdatnego do spożycia.
Roan wziął szybki kęs, stwierdził, że jednak nie jest głodny, przeturlał się na bok i postanowił uciąć sobie drzemkę. Resztę dnia może spędzić spacerując po okolicy, a trening... trening będzie kontynuował jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz