– Nie zostaniesz sama, przysięgam – szepnąłem, uśmiechając się słabo.
Trudno było mi się przyznać przed samym sobą, że jej smutek po stracie brata, poruszył mnie bardziej niż jego śmierć. Cóż, mój umysł zawsze zdawał się skupiać tylko na tych przykrościach, które działy się najbliżej mnie, oszczędzając mi zbędnego smutku. Żałowałem tylko, że już nigdy nie będzie mi dane z nim porozmawiać. Ogarnęła mnie niespodziewana fala nostalgii, ale nic poza tym.
Nawet nie zauważyłem, kiedy Palette, najpewniej wyczerpana długotrwałym płaczem, zasnęła w moich ramionach. Delikatnie położyłem ją na ziemi i wstałem. Wyszedłem na zewnątrz i truchtem ruszyłem w stronę jednego z najpopularniejszych ostatnio miejsc.
Stanąłem nad kopczykiem, przykrytym cienką warstwą śniegu. Nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na pytanie, czemu wcześniej tu nie przyszedłem. Moją uwagę zwrócił najpierw niewyraźny, metaliczny zapach. Nie wiedziałem kto i po co używał tu magii, ale nie miało to większego znaczenia. Nadal nie czułem smutku. Może dlatego, że wiedziałem? Wiedziałem, ile cierpienia sprawił i ile żyć zniszczył? Wcześniej mnie to nie dotyczyło i mogłem spokojnie ignorować słyszane plotki, ale nawet to nie mogło niestety trwać wiecznie.
– Widzisz – rzuciłem w przestrzeń przed sobą. – Właśnie dlatego zawsze wolałem nie wiedzieć.
Wróciłem do Palette. Z ulgą odkryłem, że nadal śpi. Położyłem się więc obok i objąłem ją jedną łapą, próbowałem zasnąć. Wiedziałem, że gdy tylko obudzę się rano, uda mi się na zawsze odrzucić przeszłość. Tak zawsze było lepiej.
< Paluś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz