Wypad do lasu miał dobiec końca, gdy opuściliśmy jego rewir, jednakże matka natura wolała pokrzyżować nam plany i wrzuciła w wir różnych zdarzeń. Najpierw trafiły się pnącza, które skutecznie nas unieruchomiły i wrzuciły do jaskiniowego labiryntu, który to zaprowadził nas w jeszcze większe tarapaty w postaci zmutowanych nietoperzy czy po prostu latających chimer. Mi oraz towarzyszce się to nie podobało i w sumie gdyby nie mój głupi pomysł z lasem, nie byłoby nas tutaj. Jednak najgorszym momentem było, gdy to lodowata, prawdopodobnie górska, woda wyrzuciła nas ponad jaskinie i pozbawiła nas przytomności. Przeżyłem wiele mrozów, jednakże to było na granicy. Wyczerpanie dawało się we znaki i nawet samo czerpanie energii z okolicznych zwierzyn było dla mnie lekkim wyzwaniem. Gdy odnalazłem waderę, odetchnąłem z ulga widząc ją całą i zdrową, no oprócz rany na łopatce, która nie wyglądała najlepiej. Po upewnieniu się, że oby dwoje żyjemy, skryliśmy się w zagłębieniu skarpy, lecz nie mogłem patrzeć obojętnie na jej zranienie. Gdy samica wyraziła zgodę na zaleczenie rany, uczyniłem to pomimo faktu, że sam nie posiadam zbyt wiele energii. Z lekka się uśmiechnąłem widząc ciemną plamę na skórze, która zaczęła zarastać również czarną sierścią. Jednak zaniepokoił mnie też fakt, że ciało Notte było wychłodzone i odczuwałem niewielkie drgawki z jej strony. Gdy ta podziękowała za uleczenie i położyła się bliżej ściany, uczyniłem to samo kładąc się obok niej, lecz zachowując przestrzeń osobistą. Nie lubię się komuś narzucać, bo drugi wilk może sobie tego nie życzyć. Widząc, że samicy nadal jest zimno, wyciągnąłem pierzaste skrzydło i okryłem ją w takim stopniu, by ciepło owej kończyny przeszło w jakimś stopniu na towarzyszkę. Musiała już spać, gdyż nie zwróciła uwagi na mój czyn. Oparłem pysk na swoich łapach i również oddałem się w objęcia morfeusza, lecz starałem się być czujny.
Pobudka nastąpiła prawdopodobnie blisko poranku, gdyż po zerknięciu na niebo, te było pomarańczowe, a samo źródło światła powoli wychodziło zza nocnych chmur. Było chłodno, co raczej nie powinno mnie dziwić. Wadera leżała w tym samym miejscu, co wcześniej i wyglądało na to, że jej organizm z lekka się ocieplił, gdyż nie czułem drgawek z jej strony. Musiałem jednak coś zrobić, by było jeszcze cieplej, więc powoli wstałem i rozejrzałem się po za skalną wnęką. Niedaleko zlokalizowałem las, w którym na pewni będzie trochę drewna oraz kamieni, co na pewno się przyda. Sprawdziłem też, czy na pewno Notte będzie bezpieczna podczas mojej chwilowej nieobecności, lecz widząc spokój, ruszyłem w kierunku lasu. Zrobiłam kilka takich kursów w obie strony i gdy miałem już wszystkie potrzebne rzeczy, w jaskini zrobiłem okręg z kamieni, a do jego środka wstawiłem patyki oraz jakieś suche materiały, które już po chwili zajęły się ogniem. Przypilnowałem ognisko, aby dokładnie się rozpaliło i dorzuciłem jeszcze kilka patyków, po czym ponownie opuściłem "jaskinię", tym razem w celu znalezienia posiłku. Wiadomo, głodny wilk to zły wilk, więc trzeba na szybko coś upolować. Pomimo ograniczonej ilości energii, musiałem wzbić się w powietrze i znaleźć coś sytego, lecz widząc same zające, zwątpiłem w jakikolwiek posiłek. W pewnym momencie z lasu wybiegła dość spora sarna, która szybko stała się moim celem. Niczym jastrząb ruszyłem w jej kierunku i przygwoździłem do ziemi z dość dużą siłą, co spowodowało jej natychmiastową śmierć. Dla pewności przegryzłem jej szyję i dzięki Uwiązaniu podniosłem ją, aby zaraz wzbić się w powietrze i skierować się do jaskini. O dziwo nie było to daleko i widząc owy otwór, puściłem sarnę z zaledwie kilku metrów, abym sam mógł bezpiecznie wylądować. Po drodze zebrałem jeszcze trochę patyków i wszedłem do legowiska, aby tam odłożyć zebrane rzeczy. Notte już nie spała, lecz siedziała z lekka zaspana obok źródła ciepła.
- Głodna? - spytałem, na co wadera przytaknęła - Dobrze, że ta sarna z lasu wybiegła - dodałem wciągając nadal ciepłe zwierze do środka - Starczy dla naszej dwójki - z lekka się uśmiechnąłem, co Notte również odwzajemniła.
Gdy z sarny zostały w kości i niedobre jej części ciała, chciałoby się odpocząć po posiłku, lecz miałem złe przeczucie.
- Musielibyśmy stąd iść - powiedziałem siedząc jeszcze przy ognisku - Zapach sarny może przyciągnąć jeszcze większe zagrożenie - dodałem zerkając na waderę - Gotowa na wyjście? - spytałem, gdyż może waderze jest zimno czy woli jeszcze chwilę odpocząć.
< Notte? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz