Coś aksamitnego, a zarazem twardego uderzyło mnie w grzbiet z lewej strony. Zachwiałam się i zaryłam z impetem nosem w śniegu. Natychmiast wyprostowałam się i zarzuciłam głową do góry, parskając na wszystkie strony, by pozbyć się puchu z nozdrzy. ~Matko, czy tu już nawet ptaki postradały zmysły i chcą mnie ukatrupić?~ A może to ten bielik w ramach zemsty... - napięłam mięśnie, będąc przygotowaną na ewentualny atak ze strony tajemniczej istoty. Spojrzałam szybko w stronę, gdzie musiała upaść. Od razu mogłam wykluczyć pierzastą opcję. Wilk zaczynał się powoli podnosić z ziemi. Zrobiłam parę spokojnych kroków w jego stronę, przypatrując mu się uważnie. Już pierwszy rzut oka na basiora mnie zdziwił. W przeważającej części jego sierść miała białe zabarwienie, jednak lewa łapa pokryta była gęsto różnymi czarnymi wzorami. Jedno ze skrzydeł po tej samej stronie było skrzydłem nietoperza, a spod futra sterczała długa kość. Natura przedzieliła jakby osobnika na pół, z jednej strony pozostawiając zwykłego, skrzydlatego wilka, z drugiej dziwną chimerę.
— Nic ci się nie stało? - czułam się w obowiązku coś powiedzieć, skoro jasnym stało się, że nie ma złych zamiarów.
— Nie, wszystko w porządku. - odparł, otrzepując się ze śniegu. - A z tobą wszystko dobrze? Zahaczyłem lekko o twoje plecy... - dodał. Że lekko, to bym nie powiedziała, ale nie warto zaczynać dialogu od porcji soczystego sarkazmu.
— Żyję, wszystko okey. - zapewniłam samca, który stanął już pewnie na nogach. - Mogę wiedzieć, z kim miałam przyjemność się tak blisko poznać? - basior uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie, chyba mimo woli, i odparł:
— Agares, tutejszy stróż. Zwykle nie poluję na wilki. - teraz na moim pysku musiał zagościć chwilowy uśmiech. Zapewne najnowszy nabytek watahy. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do nietypowego wyglądu osobnika przede mną.
— Notte. Tylko zazwyczaj nie wyskakują z krzaków jak oparzone...
— Heh... - tym westchnięciem sprawa została definitywnie zakończona. Zapadła cisza, przerywana tylko skrzekiem jakiegoś drapieżnego ptaka krążącego w oddali w poszukiwaniu ofiary.
— Jesteś tu nowy? - rzuciłam pytanie, nie tyle po to, by się czegoś dowiedzieć, lecz aby jakoś pociągnąć dialog do końca i mieć okazję na zdobycie więcej informacji.
— Tak, a ty?
— Nie, nie powiedziałabym. - odwróciłam wzrok, ogarniając nim otwartą przestrzeń pośród lasu, gładką, białą, zlewającą się z niebem.
— Skoro już tu trochę mieszkasz, może pokazałabyś mi z grubsza tereny watahy? Oczywiście, wcale nie musisz... - ~Innymi słowy, czyli muszę.~ Zaśmiałam się krótko w duchu. Nie miałam nic specjalnego do roboty, może i nudziłabym się przez resztę dnia.
— Czemu nie? - rzuciłam obojętnym tonem. - Jest tego całkiem sporo, ale jeżeli skrzydła pójdą w ruch i nie rozpęta się żadna nawałnica, to myślę, że zdążymy obejrzeć większość.
< Agares? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz