Wszystkie miejsca, które odwiedzili razem z Kou, naprawdę zachwyciły Roana, nawet mimo zimy. Nasłuchał się trochę opowieści o łowcach, o wsi, o tutejszych wilkach. Był też pod wielkim wrażeniem tego, jak długo wataha się utrzymuje.
Wracali właśnie z powrotem do, jak basior założył, głównych terenów watahy, tych najbardziej zaludnionych, może i mieszkalnych, gdy nagle Kou zatrzymała się, a Roan, zbyt pogrążony we własnych myślach, wszedł prosto w nią. Można się łatwo domyślić, że biorąc pod uwagę jego gabaryty, obydwoje z łoskotem runęli na ziemię. Był pewien, że chwilę przed zderzeniem padło jakieś pytanie, ale oczywiście nie usłyszał go.
- Hmm? - mruknął, mrugając kilkakrotnie ślepiami i powoli podnosząc się z ziemi, żeby zaraz potem pomóc wstać waderze. - Wybacz, zamyśliłem się trochę.
- Pytałam, czy masz gdzie spędzić noc — powtórzyła Kou z lekkim rozbawieniem.
- Położę się gdzieś w lesie. Przy odrobinie szczęścia i zimnej nocy, nie obudzę się rano w błocie — odparł, uśmiechając się nieznacznie.
Wadera spojrzała na niego z uniesioną brwią i pokręciła łbem.
- Nie dam ci spędzić całej nocy na tym zimnie. Poza tym, jeżeli będziesz spał w odsłoniętym miejscu, że napatoczy ci się jakiś drapieżnik. Albo, co gorsza, niedźwiedzica! - Oznajmiła z determinacją.
Roan przewrócił oczami.
- Po pierwsze, zimno mi nie przeszkadza. Po drugie, jestem pewien, że potrafię poradzić sobie z drapieżnikiem. A po trzecie, czy niedźwiedzie przypadkiem nie są teraz w stanie hibernacji? - Basior wyszedł naprzeciw argumentom zielonej wilczycy z nieco drwiącym uśmieszkiem na pysku przy ostatnim zdaniu.
- Potrafisz poradzić sobie z nocnym drapieżnikiem? We śnie? Mogę być młoda, ale jestem pewna, że śpiący wilk, nawet twoich rozmiarów, nie ma szans w takim starciu — odgryzła się. Teraz Roan był już pewien, że uparta z niej sztuka.
Westchnął, jeszcze raz spektakularnie przewrócił oczami, po czym spojrzał na nią zrezygnowany.
- Niech ci będzie. Prowadź.
< Kou? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz