Lekko pokręciłem łbem i ruszyłem za waderą, która szybko wzbiła się w powietrze. Też bym chciał z taką łatwością unieść się ponad ziemię, lecz masa robi swoje i do wzlotu potrzebowałem krótkiego rozbiegu. Zaraz dorównałem do samicy i obserwowałem rozciągający się przed nami horyzont, z nadzieją na znalezienie choć skrawku znanych nam terenów watahy. Jedynym plusem w obecnej sytuacji była pogoda, która obdarzyła nas ciepłym słońcem oraz niemalże bezchmurnym niebem. Za to my trwaliśmy w ciszy, która raczej nam nie przeszkadzała. Oby dwoje byliśmy nadal zmęczeni, zaś ja byłem zły na samego siebie i będzie mnie to gryźć zawsze, bo gdyby nie pomysł z lasem, pewnie leżałbym teraz przy rzece lub pilnował terenów stada, a Notte prowadziłaby nadal spokojne życie.. taką przynajmniej miałem nadzieję. Nie wyglądała mi na spokojną pannę, która zbierałaby kwiatki czy bawiła się ze szczeniakami, a raczej na taką, która kolekcjonowałaby swoje ofiary i cieszyłaby się z ich ściętych głów. Choć pewnie w głębi duszy jest inna, a może nawet kryję jakąś mroczną tajemnicę.. jak ja. Każdy ma jakieś tajemnica, lecz nie zawsze może ujrzeć ona światło dzienne. Cicho westchnąłem i wróciłem do świata realnego, po czym zerknąłem na waderę, która spokojnym wzrokiem obserwowała pobliskie lasy oraz łąki.
- Masz kogoś? - spytałem płynnym tonem, aby nie zabrzmiało to wymuszono - W sensie czy ktoś na Ciebie czeka w watasze - dodałem uprzedzając wszelkie pytania.
- Nie.. nie, nie mam - poprawiła szybko swoją odpowiedź - Znaczy.. uh nie ważne - dodała wzdychając.
- Rozumiem - mruknąłem - Jeśli coś Cię gryzie, śmiało możesz się wygadać - dodałam i zerknąłem na Notte, która z lekka uniosła kąciki pyska.
- A Ty kogoś masz..? - spytała - Chociaż w sumie niedawno dołączyłeś, ale tak po za watahą może?
- Samotnik od urodzenia - odpowiedziałem z krótkim śmiechem - Chyba takie moje przeznaczenie - dodałem wzdychając. Wadera spojrzała w moim kierunku.
- To witam w klubie - odwzajemnią śmiech.
- Klub samotnych serc - westchnąłem z żartem.
Wymieniliśmy jeszcze kilka słów, po czym wróciliśmy do ciszy, która zaraz została przerwana nagłym wystrzałem z broni palnej. Kilka kul przeleciało na wylot przez moje skrzydła, zaś same rany od razu się zagoiły. W tym przypadku Notte miała szczęście, gdyż pociski ominęły jej drobne, w stosunku do mnie, ciało.
- Nie rozdzielaj się - powiedziałem szybko i podleciałem pod waderę, aby osłonić ją od zagrożenia.
- Czego ludzie od nas chcą? - rzuciła wyglądając za moje skrzydła w kierunku ziemi.
- Mieć tą satysfakcję z zabicia wilka. Oni zawsze to robią - odparłem - Wzlećmy wyżej. Ciężej będzie im nas zauważyć, gdy słońce będzie ku górze - dodałem i tak też zrobiliśmy.
Dziwnym trafem udało nam się uniknąć większego zagrożenia ze strony dwunożnych istot i mogliśmy kontynuować powrót do watahy, która jest już coraz bliżej.
- Powiedz mi.. w okolicy watahy jest wioska. Jakie oni mają nastawienie do nas? - spytałem po chwili.
< Notte? Wiem, że nudne, ale jakoś brak pomysłów xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz