Kolejna noc, podczas której młoda Serenity leciała do słuchaczy, była dość pochmurna. Jakby zapowiadała to, czego w pewien sposób waderka bała się. Bała się tych wspomnień matki, bała się je opowiadać, gdyż były "mocne". Uniosła jednak łepek przy lądowaniu. Te zachowania nie był znane innym, jednak przekazane dziedzictwo wspomnień i emocji nakazywało opowiedzenie ich. Kiedy stanęła na ziemi, wiatr mocno zawiał. Czyżby przyroda wzbrania się przed nawrotem boleści jej matki? Skrzydlata istotka rozejrzała się. Tak, było więcej wilków niż ostatnio. Pewnie chcieli na własne uszy usłyszeć to, czego nie dane było im dostrzec. Jednak ona, w tłumie szukała tego jednego wilka, którego wspomnienia o tym dopełniałyby opowieści.
-Dzisiejsza noc nie jest zbyt przyjazna- powiedziała zamiast klasycznego przywitania się ze słuchaczami.- Niestety, wzbrania się przed ponowną falą bolesnych wspomnień... Jednak, trzeba się postawić. Dzisiaj opowiem wam o pierwszym zdarzeniu, które głęboko zraniły serce mej matki. Nie będzie to kompletna opowieść, opowiadam tylko ze wspomnień mamy- dodała, przy czym dostrzegła niepewne zaciekawienie u innych wilków.- Te trzy wydarzenia potrzebują uzupełnień, dlatego dziś po opowiadaniu, poproszę wilka, który być może dopełni informacji. Jednak wróćmy do tematu...
Tamtego dnia, moja matka będąca w świeżym związku z moim ojcem, rozmarzona zajmowała się drobnymi zajęciami w swojej jaskini. Och, gdybyście widzieli jak jej serce wręcz śpiewa! Roztacza wokół siebie aurę radości i miłości, jak nigdy wcześniej. Przecież przed chwilą jeszcze odwiedziła ją moja ciocia Palette, która bez trudu poskłada w całość ostatnie wydarzenia. Została u mamy jakiś czas, w milczeniu z uśmiechem słuchając jej radości związanych z miłością i ukochanym.
-Cieszę się z waszego szczęścia. Miło widzieć...- nagle przerwała trójogoniasta wadera. Mama spojrzała na nią pytająco.
-Tak Palette? O co chodzi?
-Ach, nie jest to ważne.
-Ale proszę, dokończ.
-Hah, skoro nalegasz... Miło widzieć, że mój brat wręcz otrzymał w darze tak łagodną waderę- ciocia musiała się uśmiechnąć jakoś inaczej niż zwykle, bo w jej oczach można było dostrzec nieśmiałą radość mamy i ciepło buchające z jej oczu.
-Wrotycz jest naprawdę wspaniałym basiorem- rzekła łagodnie. W spojrzeniu cioci zabłysła jakby cienka powłoka.- Coś nie tak?
-Wiesz, Caeldori... Czasem lepiej żyć w nieświadomości, czyż nie?
-Paletka? O co ci chodzi? ... Uważasz, że nie znam go wystarczająco? O-och, rozumiem. Ale wiesz- sięgnęła po kwiat, który wczoraj tata wplótł jej we włosy,- jestem tego świadoma. Chce go poznawać bez przerwy, mieć niespodzianki.
-Skoro tak uważasz... Będę cicho się modlić o wasze szczęście- powiedziała ciocia wstając. Mama jeszcze trochę została w jaskini do momentu, gdy ktoś dał jej znać, że jest pilna informacja dla całej watahy. Przyszła jako jedna z ostatnich, dlatego stała za wieloma wilkami, ale miała jeszcze widok na centralne pole. Czemu tam stał Wrotycz, od którego biła jakby smutna pokora? Dostrzegła przy nim Mundusa, pewnego rodzaju opiekuna taty a obok niego jeszcze szczeniaka.
"O co tu chodzi?" zadawała sobie pytanie w myślach, kiedy ojciec przyciągnął ku sobie całą uwagę. Natychmiast zapanowała cisza.
-Wataho Srebrnego Chabra! Poprosiłem was wszystkich, bowiem muszę się przyznać wam do tego, co uczyniłem!- Głos taty wydawał się lekko drżeć, co zaalarmowało mamę jednak słuchała dalej.- Ten oto tu szczeniak, Cymonia. Jest moją córką!- Pierwsze ostrze wbiło się w serce mamy, jej łapy zaczęły z wolna drżeć.- To nie tylko to. Nasz poprzedni samiec alfa, Oleander... Jestem... Sprawcą...
-To był nieszczęśliwy wypadek- wszedł mu w słowo Mundus.- Oleander miał wypadek. Wrotycz starał się mu pomóc próbując go złapać ale nie udało mu się to. Wrotycz próbował i chciał uratować alfę- powiedział donośnym tonem Mundus, który niemal wgniótł wszystkich w ziemię. Mama jednak stała się zagłuszona.
Przed oczyma cały czas miała jak tata mówi, że ma córkę, która stoi obok niego. Nagle wszyscy się zaczęli rozchodzić. Czując na sobie wzrok cioci, mam odbiegła w kierunku swojej jaskini i będąc w środku, zaczęły jej lecieć łzy. Wiedziała, że teraz będą szeptać. Odcięła się od watahy ale nie spodziewała się, że przy jej jaskini, będzie miała miejsce cicha kłótnia rodzeństwa. Jakby oboje nie byli świadomi, że ona jest w środku i słyszy co mówią.
-Gratuluje braciszku- powiedziała tak spokojnie ciocia, ze było to aż straszne.- Zrobiłeś chyba najgłupszą możliwą rzecz na jaką mogłeś sobie pozwolić.
-Co masz na myśli?- odezwał się ojciec.
-Wrotycz- syknęła ciocia Palette.- Co to do diabła było?!
-Wataha musiała wiedzieć, co zrobiłem- odparł tata z cichą pewnością.
-I to w tak durny sposób? Czy ty chociaż raz pomyślisz nim palniesz? Czy wiedziałeś jak poczuje się Zawilec? Jak usłyszy o sposobie śmierci własnego ojca?!
-Jest naszym przyjacielem- rzekł twardo.- Musiał wiedzieć.
-Jak słusznie zauważyłeś, jest przyjacielem. Więc czemu jako jego przyjaciel- wycedziła ciocia ostatnie dwa słowa- nie powiedziałeś mu to na osobności?
-Ja...
-Zamilcz- powiedziała biorąc wdech.- Czemu mi nic nie powiedziałeś o Cymonii? Czemu nic nie wspominałeś, że jest twoją córką a moją bratanicą?... Co z jej matką?- Powiedziała opanowanym tonem.
-To niestety siostrzyczko, nie jest informacja dla ciebie. Nie chcę o tym mówić.
-Zostawmy tą biedną istotkę, ona niczym nie zawiniła- zgodziła się jakby ciocia.- Jednak obawiam się, że będziesz musiał o tym pomówić. Nie ze mną.
-To znaczy?
-Czy przez chwile pomyślałeś jak ona na to zareaguje? Jak ją to zrani?
-Chyba... Chyba nie mówisz...- zaciął się ojciec, jakby nagle zdał sobie z tego sprawę.
-Tak! Caeldori! Czy chociaż chwilę pomyślałeś o niej? O tej, która oddała ci całe swoje serce? Nie? Jakoś mnie to nie dziwi... Nawet nie próbuj mi teraz przerywać- warknęła.- Powiem to tylko raz i lepiej, żebyś słuchał uważnie. Tak delikatnej istoty nigdy nie miał świat. A jednak pokochała ciebie. Czy warto? Kto wie. Tak ufnej i bezinteresownej wadery nigdy nie widziałam, jest dla mnie niczym siostra, którą mogłabym odczytywać z myśli niczym otwarta księga. Jest najlepszą rzeczą, jaka nam się trafiła! Lepiej nie zapominaj, ze trafiła ci się najsłodsza żona, o jakiej nawet nie mógłbyś marzyć!
-Muszę jej to wyjaśnić- chyba powiedział głucho. Zaraz rozległo się ciche pukanie do jaskini.- Kwiatuszku? Proszę, mogę wejść?- Zapytał łamiącym się tonem, pewnie widząc pochyloną mamę. Nie słysząc odpowiedzi, ostrożnie wszedł do środka.- Musze ci coś powiedzieć...
-O córce?- Zaczęła łamliwym tonem, cały czas nie odwracając się.- Nie musisz, już wiem. Jak reszta watahy. Nie musisz też mówić o jej matce. Jej wiek wskazuje, że to było przed naszym spotkaniem... Więc co?
-Kwiatuszku, porozmawiajmy...- poprosił ojciec.
-Nie... Zostaw mnie samą- zapłakała mama. Czując próbę przytulenia przez tatę, odskoczyła i dopiero wtedy zwróciła ku niemu głowę. Widok jej tak mocno zapłakanej sprawił, że cofnął się o krok do tyłu. Zasłoniła sobie łapą oczy.- Po prostu... Wyjdź stąd. WYJDŹ, SŁYSZYSZ?- Krzyknęła płacząc mama, na co tata posłusznie wycofał się z jej lokum.
Gdy została znowu sama, jedną z jej myśli było, czy serce dobrze wybrało ukochanego...
-Mama od tamtego momentu bez przerwy płakała, odrzucając jakiekolwiek odwiedziny. A to był dopiero początek serii nieszczęść, przez które serce jej pękało- powiedziała zasmucona Serenity. Powiem depresji był wręcz namacalny.- Jednak... Do świtu zostało trochę czasu. Zatem może spróbujemy uzupełnić historię? Cymonio?- Zapytała się mała kulka po znalezieniu tego wilka, którego szukała wcześniej.- Byłaś bohaterką dzisiejszej historii. Pamiętasz może jak to było z tatą podczas tego wydarzenia?
< Cymonia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz