- Jesteśmy w siedzibie narad Watahy Wielkich Nadziei - powiedział wyniośle wilk.
- W jakim celu tutaj przyszliśmy? - zapytałem, wyprostowując się.
- Będziemy negocjować - wilk zdawał się być usatysfakcjonowany - musimy ustalić kilka podstawowych zasad... myślę, że się dogadamy - warknął groźnie.
""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
- Eclipse... - szepnąłem, siedząc na kamieniu obok wadery - dopiero pół godziny ustalamy te zasady, a mi już odechciewa się żyć. Przecież oni otwarcie chcą ściągać z nas haracz!
- Nic na to nie poradzimy - odrzekła cicho wadera - jest ich kilkoro. Jeśli się nie zgodzimy, mogą nas rozszarpać na strzępy!
- Przepraszam, że zapytam - usiadłem prosto, przyjmując zdecydowany wyraz twarzy - mamy wam płacić za współpracę pokojową?!
- Tak - odpowiedział pewnie uśmiechnięty przywódca - kryzys!
- To przecież rozwiązywanie własnych problemów naszym kosztem.
- Dla mnie to raczej taka... - zastanowił się przez chwilę wilk - współpraca międzynarodowa. Pomyślcie raczej: razem będziemy nie do pokonania!
- Lepiej będzie: razem, WSC zostanie pokonana.
- Będę cierpliwy - wilk przywołał gestem łapy innego wilka. Szepnął mu coś, po czym popatrzył na mnie wyczekująco. Wilk, po usłyszeniu polecenia, wyszedł.
- Czy będzie się można jeszcze wycofać z tej 'współpracy'? - zapytałem spokojnie.
- Zobaczymy! Na razie się zgadzacie, tak? Będzie wspaniale... zobaczycie, że po nawiązaniu bliższych układów nawet nie pomyślicie, by się wycofać!
- To mi pachnie zniewoleniem... - powiedziałem cicho do Eclipse. Wadera pokiwała głową.
- Czy nie możemy załatwić tej sprawy... inaczej?
- Jak?
- Nie wiem... - zastanowiłem się, kręcąc głową i w zamyśleniu spoglądając na zebranych.
Obudził się we mnie duch przywódcy. Los WSC zależał teraz od nas! Tylko od Eclipse i ode mnie!
- Może... - wilk nagle wydał się mniej pewny siebie - WSC przekaże WWN odpowiednią sumę, która pozwoli jakoś uregulować straty, poniesione przez naszą watahę w celu ustanowienia pokoju międzynarodowego?
- Ha! Czyli mamy zapłacić wam, by wykupić się ze współpracy? - zapytałem, "stawiając kawę na ławę".
- Nie - wzdrygnął się wilk - proponujemy tylko alternatywne wyjście. Może więc pani Eclipse lub pan Beryl zaproponują coś, według nich stosowniejszego?
Zamyśliłem się. Nagle, dało się słyszeć kroki. ktoś szedł korytarzem w naszym kierunku. W wejściu, pojawił się wilk, który poprzednio wyszedł z groty w niewiadomym celu. Za nim, do jaskini weszli Mundus i Lerka. Wilk usiadł na swoim miejscu a Mundek i jego wychowanka, bez słowa stanęli pod ścianą jaskini.
- Co to ma znaczyć? - popatrzyłem na samca alfa WWN.
- Kolejne alternatywne rozwiązanie! - wilk wskazał na stojących pod ścianą jaskini. Nie czekając na pytania, kontynuował - Mundus oraz panna Lerka zostaną w Watasze Wielkich Nadziei. Od razu informuję, że może się to dla nich źle skończyć.
- Co?! - zerwałem się na równe nogi.
- Zostaną tutaj, lub odejdą z wami. Jeśli jednak mieliby to zrobić... - uśmiechnął się przebiegle - WWN otrzyma od was sumę o wysokości 200 niebieskich gwiazd.
Opadłem na kamień. Skąd my weźmiemy 200 niebieskich gwiazd?! Przecież wszyscy razem - Eclipse, ja i cała reszta watahy, nie ma nawet 150 ng!
- Ależ my... - spuściłem wzrok.
- Oczywiście wiemy, że zebranie takiej sumy będzie trwać, w związku z czym,dajemy wam czas do końca roku. To chyba wystarczająco dużo, prawda? Uważam nasze zebranie za zakończone. Pamiętajcie! Do końca roku i ani dnia więcej!
~~ Przed jaskinią... ~~
Mundus i Lerka stali smutni razem ze mną i Eclispe pod jaskinią.
- Więc to ty, Lerko byłaś razem z Mundusem i tymi obcymi wilkami... wtedy, gdy zostałem porwany?* - zacząłem, lecz nie dokończyłem.
- Tak. Ja.
- Ależ Berylu - machnął skrzydłem Mundus - to nasza sprawa. Sami wplątaliśmy się w to, z resztą - zupełnie przez przypadek, i sami sobie jakoś poradzimy.
- O nie! Zdobędziemy jakoś te niebieskie gwiazdy. Nie ucierpicie.
< Eclipse? >
* Patrz opowiadanie: Od Beryla CD Eclipse.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz