Eclipse upadła na ziemię... Mężczyzna wyjął ją na chwilę z klatki, po czym wyniósł z pomieszczenia.
- Co on chce zrobić?! - krzyczałem, trzęsąc swoją klatką i próbując się wydostać. Nie wyobrażałem sobie, co by było, gdyby Eclipse coś się stało.
- Nie denerwuj się. Nic nie zdziałasz - cień mówił spokojnie i cicho. Nie rozumiałem, jak mógł być spokojny w takiej sytuacji.
- Zdziałam! Zobaczysz, że zdziałam! - krzyczałem nadal, tłukąc całym w pręty klatki - WSC miała już do czynienia z większymi problemami! Przeżyliśmy głód... przeżyliśmy plagę owadów i omal nie doszło do wojny!*
- Wątpię... - zachichotał wilk - czekaj... WSC? Znasz może Mundusa? - ożywił się.
Nie myślałem nad odpowiedzią. Automatycznie odwarknąłem: - Nie...
- Ach... szkoda.
- Co? Znam! - rzuciłem cieniowi przelotne spojrzenie, po czym kontynuowałem próby wydostania się z więzienia.
- Chmm... - wilk zastanowił się szybko.
Usiadłem zrezygnowany. Nasłuchiwałem. Może usłyszę Eclipse? Nie... ściany są grube.
- A jego siostrę? - natarczywie pytał głos.
- Nie... ...tak! A po co ci teraz jego siostra?! - rozgniewany położyłem uszy po sobie.
- Nie, nie. Nie w tej chwili... - westchnął ledwo dosłyszalnie wilk - a ty posiedzisz tutaj dość długo.
- Co? Dlaczego? - odwróciłem się do wilka.
< Eclipse? >
* Wszystko, co powiedział Beryl, nawiązuje do wcześniejszych opowiadań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz