Mundus, Lerka i ja, podążaliśmy wydeptaną przez sarny ścieżką w Lasku. Rozglądałem się wokoło. Nigdzie nie było Eclipse.
Szliśmy
w milczeniu, dopóki nie natknęliśmy się na Skałę Wielkiego Huka. Niue
mogłem zrozumieć, jak ów "Wielki Huk" mógłby równocześnie by zaklęty w
tej skale i ratować WSC z opresji podczas wojny, jednak pamiętałem, że
to tylko legenda o niepotwierdzonym źródle. Jednakże Gerania -
tajemnicza czarna wilczyca, pojawiająca się wszędzie niczym Mundus,
przecież również była legendą. A jednak prawdziwą! zająłem się
uświadamianiem sobie różnych spraw, w tej chwili mniej lub bardziej
ważnych. Nie zauważyłem nawet, jak Mundus skręcił i zniknął w jaskini
wewnątrz skały.
- Gdzie... Mundek? - zapytałem przeciągle Lerki. Ta, odpowiedziała lakonicznie:
- W skale.
- Co? - skrzywiłem się, jakbym nie rozumiał odpowiedzi.
-
Ee... wujku - stanowczo pokręciła głową - myślałam, że będzie zabawnie i
ciekawie. A tym czasem, na tych poszukiwaniach strasznie się nudzę -
przybrała niezwykle obojętny wyraz twarzy.
Przez my, przemknęło
mi, że Eclipse na pewno robi teraz bardziej interesujące rzeczy i, że
nie nudzi się tak jak my. Mimo wszystko, bałem się o nią.
Po chwili pojawił się Mundus.
- I co? - zapytałem uszczypliwie - może ją znalazłeś, co?
- A żebyś wiedział! - odpowiedział, a w jego oczach zobaczyłem wesołe iskierki.
Stanąłem jak wryty. Już chciałem się o coś zapytać, gdy Mundus uprzedził mnie:
-
ZNALAZŁEM oraz JĄ. Złapałem ją, żabę! - w uśmiechem pokazał mi sporego
płaza. "znalazł" "ją". Co mi po niej - żabie? Szukamy jej - Eclipse!
Spuściłem wzrok.
- Toś mi pomógł? - westchnąłem. Ptak tymczasem,
zadowolony z siebie paradował z przerażoną żabą w dziobie, chyba nie
bardzo przejmując się zniknięciem Eclipse.
- Teraz może ci pomogę, gapo - wskazał skrzydłem jakąś, nieznaną mi jaskinię - poszukajmy tutaj!
Weszliśmy do groty. Lerka aż pisnęła z zachwytu. Z
dużej jaskini, wychodził wąski korytarzyk. Mundus bez namysłu skierował
się w tamtym kierunku. Tak więc, wszyscy czworo podążaliśmy wąskim
korytarzykiem: Lerka, Mundus, żaba i ja.
Nagle, ptak, który szedł
pierwszy, zatrzymał się tak gwałtownie, że Lerka patrząca właśnie w
ziemię, nie przygotowana na taki zwrot akcji, prawie wpadła na
towarzysza, oraz jego żabę.
- Co tam się stało?! - warknąłem, stając za Lerką, w ciemności nie widząc nawet własnego pyska.
- Słyszę jakiś głos! - powiedział ptak.
- Oj! Każdego spotkają zasłużone konsekwencje życiowe. Mówiłem ci już, że źle skończysz! - zachichotałem.
- Cicho! O ten poziom humoru, nie podejrzewałbym nawet ciebie - Mundus nie wydawał się być na mnie zły. Wręcz przeciwnie.
- Nie idziemy dalej? - zapytała Lerka.
- Idziemy. Już nic nie słyszę - odrzekł ptak błękitny.
- A ja nadal nic nie widzę - burknąłem.
-
Bo jesteś wilkiem. Wilki przy tym stopniu oświetlenia już nic nie widzą
- z tego, co powiedział Mundek, możecie śmiało domyślić się, jak było
ciemno.
- Na szczęście TY widzisz - powiedziałem lekko zirytowany.
- Jakbym nie widział, to bym nie szedł dalej.
Miał rację. O tym nie pomyślałem.
-
Mogłaby być ta przepaść, albo siedzieć jakieś jadowite bydlę. Wąż, czy
pająk... - ziewnął a żaba zeskoczyła na ziemię i pognała przed siebie -
na szczęście w tych okolicach nie ma jadowitych pająków - dokończył.
Potem przyśpieszył kroku, doganiając swoją żabę.
Na tej
przyjemnej rozmowie, zeszła nam dobra chwila. Po tej chwili, wyszliśmy z
wąskiego korytarzyka do jakiejś większej niż poprzednia, groty. Nagle,
poczułem coś dziwnego. Jakby Eclipse była już tu jakiś czas temu...
Poszliśmy
dalej. Weszliśmy w kolejny wąski korytarzyk, a po chwili znów
znaleźliśmy się w innej jaskini. Nie wiedziałem, sąd Mundus wie, gdzie
nas prowadzić, jednak teraz skupiłem się na myśli, że Eclipse jest coraz
bliżej...
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz