Zagłębiony w myślach, wędrowałem łąką, przylegającą z jednej strony do lasu, z drugiej natomiast do morza. Byłem niepocieszony. Moje myśli całkowicie zajmowała...
Co ja sobie myślę?! Przecież nawet nie mógłbym nikomu tego powiedzieć. Chyba, że... miałem jeszcze kilkoro przyjaciół, na których zawsze mogłem polegać. Byli nimi Mundus i moja jedyna, ukochana siostra. Gdzież ja byłem, kiedy ten... Andrei...
'Tak. Nie tylko z tego powodu jestem tak rozżalony. W moim życiu jest bardzo dużo wielokropków. Dużo niedopowiedzeń i nagłych zwrotów akcji' - myślałem chaotycznie.
Postanowiłem odszukać Mundusa i przynajmniej jemu opowiedzieć o swoich wątpliwościach i problemach życiowych. Mimo wszystko... nie wiedziałem, czy to dobry pomysł.
Musiałem się zastanowić: gdzie mógł się podziać obiekt mych poszukiwań? Może w ogóle nie ma go na terenach watahy? Słyszałem, że zaczął współpracować z jakąś obcą watahą. Nie byłem jednak w stanie określić, czy było to dobre dla WSC, czy nie.
Na szczęście, spotkałem Mundusa w lesie. Stał uśmiechnięty między drzewami, wcale nie zwracając na mnie uwagi. Nie wiem dlaczego, zawsze gdy go widzę, ogarnia mnie niepokój. Przecież znam go od bardzo dawna. Tak czy inaczej, wziąłem głęboki oddech i podszedłem do niego.
- Hmmm... Mundek? - zapytałem niepewnie.
- Chyba jasne, że Mundek - ptak spojrzał na mnie wyczekująco.
- Wiesz, przyjacielu... - spuściłem wzrok.
- `Przyjacielu` - powtórzył Mundus tonem, z jakiego nie mogłem wyczytać co teraz myśli.
- Chciałbym ci o czymś powiedzieć, jednak nie wiem, czy jestem w stanie ci zaufać - zacisnąłem powieki.
< C.D.N... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz