Westchnęłam znudzona. Może ona chce mnie tylko przestraszyć? Usłyszałam warkot silnika i ujrzałam zbliżające się w kierunku namiotu auto, z którego wysiadł człowiek w zielonej kurtce. Otworzył drzwi z tyłu samochodu. Wyskoczyło z niego sześć psów o smukłej, lecz bardzo muskularnej budowie i średniej długości sierści. Spojrzałam na Vivian.
- A nie mówiłam? - powiedziała chłodno.
- Parę psów wcale nie oznacza...
- To Wilczarze Irlandzkie. Teraz jestem pewna. - Przerwała mi.
- Skąd ty tyle wiesz o polowaniach? - zapytałam.
- Po prostu nie wchodź im w drogę, to może zrezygnują.
Jeden z psów węsząc zaczął zmierzać w naszą stronę.
- Dobra, zmywamy się...
- Tak po prostu? - zapytałam zdziwiona.
- Nie, z efektami specjalnymi. - Warknęła i ruszyła powoli w stronę Polany.
Podreptałam za nią. Nagle usłyszałam za nami szczekanie.
< Vivian? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz