- Mam nadzieję, że potraficie zachować powagę, chociaż w tak ważnej chwili. Nie musicie znać mojego imienia - powiedział dumnie i przeciągle. Ukradkiem zerknąłem na Mundusa. Ten stał nieopodal, oparty o drzewo plecami, szeroko się uśmiechając. On również spojrzał na mnie.
Po chwili, gdy zatrzymaliśmy się obok jakiejś jaskini, zebrałem się na odwagę i powiedziałem:
- Tak... - przeniosłem spojrzenie na wilka - jak więc mamy się do ciebie zwracać?
- Nie musicie się do mnie zwracać w ogóle - wilk z godnością wzruszył ramionami - a poza tym... czy my jesteśmy na "ty"?
- Nie, nie jesteśmy - położyłem uszy po sobie. Cóż on sobie wyobrażał? Że jest najważniejszy z całej czwórki stojącej pod jaskinią?! kimś ważniejszym ode mnie? Od Eclipse? Od... nie, tego nie powiem.
- Wy... tam w waszej watasze, macie małe wojsko. Nie pokonalibyście nas, gdybyśmy wszczęli wojnę. Radzę więc zachowywać się,jak przystało na dyplomatów.
- "Dyplomata" - pomyślałem ze złością. Już nawet miałem przestraszyć się jego gróźb, gdyby nie poprzednie słowa Mundusa.
- Nie wezwałem was tutaj, by rozpętać wojnę. O nie! Jednak zawsze mogę zmienić zdanie, gdyż dużo bym w niej nie stracił. Wy, wręcz przeciwnie.
- Ależ... my wcale nie chcemy wojny - zaprzeczyłem szybko. Gbur, nie gbur, głupiec nie głupiec, pyszałek jakich mało, ale trzeba być ostrożnym.
- Mam nadzieję. Ja nie chcę wojny, ty nie chcesz wojny, jak mniemam, twoja partnerka również nie chce wojny... mam więc dla was pewną propozycję. Nie do odrzucenia.
Mundus, do tej pory przysłuchujący się naszej rozmowie z uśmiechem, co chwila przymykając oczy, teraz odezwał się cicho, lecz pewnie:
- Czy wy jesteście na "ty"?
Wilka wyraźnie zbiło to z tropu. Dziwiło mnie, że do mnie i do Ecipe, alf watahy, jak dotąd, wrogo nastawionej, samiec alfa WWN odzywa się tak nieprzyjemnie, podczas gdy Mundusa chyba się obawia.
- Tak. Przepraszam - spuścił wzrok - nie jesteśmy na "ty".
Uśmiechnąłem się pobłażliwie i wymieniłem porozumiewawcze spojrzenia z Eclipse.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz